sobota, 31 grudnia 2016

XXIV







                                             ( Maciek )
- Daniel, chodź tu na chwilę!- krzyknąłem przeszukując szafkę w poszukiwaniu pierścionka.
- Nie mów mi, że dalej go zgubiłeś.- spojrzałem w jego stronę.
- No chyba jakbym go nie zgubił, to bym cię nie wołał.- przekręciłem oczami i po raz kolejny przeszukałem szafkę.- Pamiętam, że tutaj go kładłem.
- Jeszcze mi powiedz, że zostawiłeś go w opakowaniu, a nie w pudełeczku.
- No wiesz.- zaśmiałem się.- Myślałem, że łatwiej go będzie znaleźć.
- I to ja jestem nieodpowiedzialny. Zobacz w pokoju Oliwki, a ja tutaj jeszcze raz wszystko na spokojnie przejrzę.- usiadł na łóżku i zaczął przeszukiwać szafki stojące przy łóżku, a ja udałem się do pokoju dziewczynki. Przy okazji zajrzałem do salonu, gdzie spokojnie oglądała bajkę. Wszedłem do jej pokoju i pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to złote opakowanie leżące przy kołysce. Zaśmiałem się ze swojej głupoty, bo przypomniałem sobie, że byłem tu wcześniej i wtedy musiałem go tu zostawić.
- Tande! Znalazłem!- krzyknąłem, a blond czupryna zaraz pojawiła się w drzwiach. 
- Było trzeba tutaj od razu zajrzeć. Wiedziałem że tu będzie ciołku, jeszcze w pudełeczku. A teraz szwagier, jak zamierzasz się oświadczyć mojej siostrzyczce?- klepnął mnie w plecy.
- Nie twój interes Danielku.- poklepałem go po ramieniu i udałem się w stronę kuchni dokończyć obiad.
- Zapomniałbym, dzwonili z budowy. Poprosili, aby ktoś przyjechał, bo znaleźli jakieś nieprawidłowości w projekcie. I jest jeszcze coś. Trzymaj.- podał mi białą kopertę.
- Co to jest?- obróciłem ja dookoła, ale nie było nic na niej napisane oprócz imienia i nazwiska Leny.
- Znalazłem to dzisiaj w skrzynce. Wygląda mi to na pismo Johanna.
- Nie powinniśmy tego otwierać i czytać. Nienawidzimy go oboje, ale to jest zaadresowane do Leny, nie do nas Daniel. Nawet jakby było to coś ważnego, to by przyszedł i porozmawiał...- nie dokończyłem zdania po blondyn mi przerwał.
- No właśnie był, ale byłeś wtedy na spacerze z małą.
- Co chciał?- oderwałem się od miski z sałatką.
- Chciał omówić sprawy dotyczące widzeń. - przekręciłem oczami.-Maciek wiedziałeś, że tak będzie, więc nie kręć mi tu oczami. Ma prawo do widzenia się z małą.
- Jeszcze mu powiedz, że ma większe prawa do niej, niż ja.- zacisnąłem lekko szczękę, bo brunet coraz bardziej działał mi na nerwy. Kochający tata się znalazł.
- W świetle prawa tak, on jest biologicznym ojcem Olivki. Także wolałbym, aby w ogóle go nie było. Widzisz, co się stało z Leną. To już nie jest ta sama dziewczyna co kiedyś. 
- Czego nie zrobię, on i tak wszystko będzie niszczył. Mam nadzieję, że odpuści sobie niedługo.- minąłem blondyna i udałem się do salonu. Wziąłem dziewczynkę na ręce i wróciłem z powrotem do kuchni. Posadziłem ją na swoich kolanach i powoli zacząłem ją karmić. Nikt nie będzie zadzierał z moją rodziną.




                                                ( Lena )
Siedziałam przy recepcji i odszukiwałam wzrokiem Maćka, który jak na złość spóźniał się już dobre dwadzieścia minut. Specjalnie mu nastawiłam wczoraj, podczas odwiedzin, budzik z informacja, że ma po mnie przyjechać. Spojrzałam ponownie na ekran telefonu łudząc się na jakąkolwiek wiadomość od bruneta. Pomału zaczęłam się denerwować. Tym, że o mnie najzwyklej zapomniał lub mogło się mu coś stać. Po odczekaniu kolejnych pięciu minut postanowiłam udać się na przystanek i poczekać na autobus. Wzięłam w dłonie niedużą torbę i udałam się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz, uprzednio pożegnawszy się z miłą panią z recepcji, która próbowała umilić mi czas czekania. Gdy w końcu wyszłam po za mury szpitala poczułam niewyobrażalną ulgę. Nigdy nie lubiłam białych ścian szpitala, zapachu leków ani miłych na siłę pielęgniarek. Stanęłam na przystanku i sprawdziłam rozkład autobusów. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 13:30. Tak więc poczekam sobie w zimnie kolejne pół godziny. Do tego jak na złość zaczęło kropić. Z bezsilności uderzyłam kamyczek chcąc wyzbyć się negatywnych emocji i usiadłam na ławce.
 Otworzyłam drzwi do domu, które dziwnym trafem były otwarte. Z salonu dochodziły ciche odgłosy. Udałam się w tamtą stronę, próbując nie narobić dużego hałasu. Zobaczyłam śpiącego Maćka i Daniela, a po między nich Olivkę. Wszystkie emocje, które mną targały idąc tutaj odeszły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rozczulił mnie ten widok, więc zrobiłam sobie zdjęcie na pamiątkę. Chcąc się jednak odpłacić za nieodebranie mnie ze szpitala, wpadłam na ciekawy pomysł.



                                      ( Maciek)
Poczułem dziwne smyranie po policzku, więc gwałtownie zerwałem się z łóżka przecierając oczy i patrząc w każdą stronę, aż napotkałem roześmiany wzrok brunetki. Lena. Dopiero przypomniało mi się, że miałem ją odebrać.
- Lenka, ja...
- Nic się nie stało, przydał mi się lekki spacerek.- odparła ze uśmiechem. Wiem, że mówiła to, abym się nie obwiniał. Zawsze tak robiła.- Ale musisz mi coś obiecać. Masz nie powiedzieć Danielowi, że go wymalowałam dobrze?
- Masz to, jak w banku kochanie.- pocałowałem ją w czoło. Jesteś głodna? Ugotowałem wcześnie obiad.
- Chętnie.- odparła z uśmieszkiem. Podniosłem się z kanapy i rozciągnąłem swoje ciało, aby przyzwyczaić się do ruchu. Udałem się w stronę kuchni, aby odgrzać obiad. Jednak coś mi nie pasowało. Gdy dotknąłem swoją twarz, poczułem dziwną maź. Spojrzałam w stronę lustra i ujrzałem niecodzienny widok. Moja twarz była pokryta niewiadomą jak dużą ilością kosmetyków. Udałem się do salonu w poszukiwaniu Leny, jednak jej już tam nie było. Zauważyłem, że Daniel już nie spał.
- Widzę, że ciebie też dopadła.- zaczął się śmiać, jak opętany.- Myślałem, że u mnie to już przesada, ale twój to po prostu bomba.- złapał się za brzuch, próbując tłumić chichot.
- Chyba się w lustrze człowieku nie widziałeś. Piękne brwi, sam robiłeś? Ta jednolita kreska i to połączenie. Kochany, a może ty się z powołaniem minąłeś? Może fucha kosmetyczki jest ci pisana?- zaśmiałem się i wystawiłem rękę, by uniknąć uderzenia poduszką.- Chyba trzeba wymyślić jakąś zemstę. Nie sądzisz Milordzie?- usiadłem koło niego na kanapie i spojrzałem w jego stronę.
- Zacny pomysł prezesie.- przybiliśmy tak zwanego żółwika na znak zgody. Zemsta będzie słodka.


Podobny obraz


Witam :) Rozdział miał być dodany przed świętami, tak jak dodatek, jednak w wyniku mojej pomocy mamie i siostrze, rozdział dodaję dzisiaj. Mam nadzieję, że nie jesteście oburzeni tym faktem zbyt mocno. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu.
Do zobaczenia niedługo :)

piątek, 9 grudnia 2016

XXIII







                                                            ( Maciej )
  Od godziny siedziałem pod salą, gdzie przebywała Lena, czekając na jakieś informacje od lekarzy. Koło mnie siedzieli rodzice brunetki, a wzdłuż korytarza przechadzał się Daniel, który próbował uspać Olivkę. 
   Wszystko działo się tak szybko. Ledwo otworzyłem drzwi samochodu, a ratownicy z lekarzem stali z noszami, aby zabrać dziewczynę. Podałem najważniejsze informacje i zniknęli z pola widzenia. Starałem się ich dogonić, ale przed oddziałem zamknęli drzwi i nie pozwolili dalej iść. A teraz siedzę i spoglądam na obraz wiszący nad małym stoliczkiem.
   Nagle drzwi od sali się otworzyły ukazując starszego faceta w białym kitlu.
- Państwo są z rodziny?- spojrzał podejrzliwym okiem w naszą stronę.
- Tak. Jesteśmy jej rodzicami, a Maciek jej narzeczonym. A tamten chłopak bratem.- wskazała palcem na blondyna.
- Dobrze, stan pani Leny jest już stabilny, choć jej organizm jest strasznie wyniszczony. Ma niedobór podstawowych witamin. Jest jeszcze coś...
- Ale odzyskała przytomność?- przerwałem lekarzowi.
- Niestety nie. Tak jak zacząłem, jest jeszcze coś. Zaniepokoiła nas małej wielkości, czarna plamka z tyłu głowy. Obawiamy się, że może to być krwiak nabyty podczas uderzenia głową o szafkę lub inną rzecz albo zmiana nowotworowa. Więcej informacji udzielimy, jak wykonamy dalsze badania. A teraz przepraszam.- z wrażenia usiadłem na krześle i wziąłem kilka głębszych wdechów. To nie może być prawda. Dlaczego ją to wszystko spotyka? Dlaczego nas to wszystko spotyka?


                                                           ( Lena )
  Lekko uchyliłam prawą powiekę, potem lewą, jednak światło zbyt mocno raziło mnie oczy, więc ponownie je zamknęłam. Ból pulsujący z tyłu karku był nie do zniesieni. Próbowałam zasłonić dopływ światła ręką i ponownie otworzyć oczy, jednak nie miałam wystarczająco dużo siły, aby to zrobić. Po chwili usłyszałam lekki hałas, który robił się coraz głośniejszy.
- Pani Leno, słyszy mnie pani?- poczułam na dłoni uścisk.
- Gdzie ja jestem?- wychrypiałam.
- Przebywa pani w szpitalu, zaraz zjawi się tu lekarz prowadzący. Proszę nie usypiać. Niech spróbuje pani lekko otworzyć oczy.- lekko otworzyłam oczy i ujrzałam starszą panią.- Trafiła pani tutaj wczoraj. Przywiózł panią tutaj narzeczony. Całą noc siedział pod salą wraz z bliskimi, jednak tylko on został. Wpuścić go na chwilę?
Narzeczony? Kuchnia, czajnik, upadek, Olivka, Maciek... Napłynęła na mnie fala wspomnienia wczorajszego dnia.
- Niech pani go wpuści.- wpatrywałam się w oddalającą się sylwetkę kobiety, która zaraz zniknęła za drzwiami. Po kilku minutach w drzwiach ujrzałam Maćka, który nie wyglądał tak jak zawsze. Jego włosy były w nieładzie, a wory pod oczami jednogłośnie stwierdzały, że nie przespał nocy dla mnie.
- Martwiłem się o ciebie.- przytulił mnie i nie puszczał.- Myślałem, że się nie obudzisz. Nie rób mi więcej tego.-pocałował mnie w czoło i spojrzał w moje oczy.- Rozumiesz?
 Miałam już mu odpowiedzieć, ale przerwał mi lekarz, który wszedł do sali.
- Dostaliśmy dodatkowe wyniki badań. Wcześniejsze diagnozy się nie potwierdziły. Krwiak, który uważaliśmy za zmianę nowotworową, wchłonie się. Jednak nie mamy dobrych wyników dotyczących morfologii. Niestety będzie lepiej jeśli zostawimy pani na kilka dni w szpitalu. Niedługo zjawi się tu pielęgniarka i poda leki. Będziemy się starać, aby szybko wróciła pani do pełni sił, a teraz przepraszam. Praca wzywa.- odetchnełam z ulgą i spojrzałam w stronę Maćka . 
- No co?- spojrzał na mnie. 
- Nic, po prostu cię kocham.- jego kąciki ust drgnęły do góry, po usłyszeniu wypowiedzianych przeze mnie słów.







Hej, hej!
Przybywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że nie odbiega od pozostałych. Czekam na wasze opinie go dotyczące. Przed świętami dodam rozdział, a w wigilię bonus. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi :)
Tak więc, do następnego ;)

sobota, 19 listopada 2016

XXII






                                                       ( Maciek )
  - Tak mamo, przylecą i was odwiedzą. Nie, jeszcze nie wie. To będzie niespodzianka. Wiem, że mogę na was liczyć. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć, bo się Lena obudziła.- spojrzałem w stronę dziewczyny, która powolnym krokiem zmierzała w moją stronę.- Pozdrów tatę oraz Kubę i do zobaczenia.- zakończyłem połączenie i pocałowałem Lenę w czoło.
- Z kim rozmawiałeś?- przytuliła się do mojego boku i zadarła głowę do góry.
- Z mamą, czeka aż ją odwiedzicie w końcu. Olivka już wstała?
- Tak już siedzi w kuchni z tatą, mama powiedziała, że zaraz będzie śniadanie, więc już chodźmy.


     Dwie godziny później

 - Daniel długo jeszcze?- opierłem się o framugę drzwi.
- Jeszcze pięć minut.- usłyszałem krzyk z łazienki.
- Mówiłeś tak dziesięć minut temu. Zaraz idę bez ciebie.- spojrzałem na zegarek wiszący w kuchni na ścianie.
- Już wychodzę.- w końcu kluczyk w drzwiach ustąpił i zobaczyłem blond czuprynę chłopaka.
- Dłużej się nie dało?
Może uda mi się złapać jakąś dziewczynę, jak zobaczy Olivkę. 
- Nie chcę ci przypominać, ale to moja córka. Ty jesteś jej wujkiem.- złapałem rączkę od wózka i wyszliśmy z domu. Swoje kroki skierowaliśmy w stronę tutejszej galerii handlowej.
- Dobra tatuśku, możesz mi już oddać wózek i iść szukać tego, czego miałeś. Ja idę szukać nowej cioci.- lekko odepchnął mnie od wózka, gdy już zbliżaliśmy się do centrum.
- Ale przecież miałeś mi pomóc?
- Serio Maciek, nie kupisz jej jednej rzeczy sam?- spojrzał w moją stronę wymownie.- Jak coś znajdziesz fajnego to zadzwonisz. A teraz uciekamy.- stanąłem w miejscu i spoglądałem w oddalającą się sylwetkę Tande, który jak gdyby nigdy nic, szedł sobie żwawym krokiem do galerii. Pokręciłem głową z rozbawienia i udałem się za nim, ale gdy już znalazłem się w środku, już ich nie widziałem. Udałem się do pierwszego sklepu i zacząłem szukać tej jednej małej rzeczy, która jest teraz mi tak bardzo potrzebna.



                                                      ( Lena )
Poskładałam ostatnią bluzkę i schowałam ją do szafki. Pomału wstałam i udałam się w stronę kuchni w celu zaparzenia kawy. Gdy nalewałam do czajnika wody, poczułam ostry ból dochodzący z tyłu głowy, który z sekundy na sekundę przybierał na mocy. Upuściłam do zlewu czajnik i osunęłam się po szafce. Momentalnie przed oczami zrobiło mi się ciemno i ostatnią rzeczą, jaką pamiętam był Maciek z wózkiem, który krzyczał coś w stronę Daniela, ale gdy mnie zobaczył ucichł i pobiegł w moją stronę.


                                             ( Maciek )
- Ty ciołku, wiesz co mogło się stać?!- stałem zdenerwowany nad Danielem, który siedział na ławce niczym się nie przejmując.
- Wielkie mi halo. Straciłem na moment uwagę. Nie krzycz już tak.
- Ona prawie uprowadziła Olivkę, a ty gdzie byłeś? Myślałem, że jesteś odpowiedzialny!
- Kupiłeś chociaż ten pierścionek?
- Nie zmieniaj tematu Tande, tak i wracamy do domu. Niech się tylko Lena dowie.- złapałem rączkę od wózka i skierowałem się w stronę wyjścia. Nie odzywaliśmy się do siebie żadnym słowem, dopiero pod domem blondynek zaczepił mnie za rękaw bluzy:
- Nie mów tego Lenie, wiesz jak zareaguje. Nie chce kolejnego opieprzu, że coś robię źle.
- To trzeba było myśleć wcześniej.- otworzyłem drzwi i wjechałem do domu wózkiem.- Ale nie wychodzisz z nią nigdzie sam. Już ja tego dopilnuje!- pogroziłem mu palcem, ale zaraz się roześmiałem. Nagle mój wzrok utkwił w leżącej przy szafce Lenie, która leżała  nieprzytomna.
- Daniel dzwoń po karetkę!- krzyknąłem z kuchni, układając Lenę w odpowiedniej pozycji.
- Co się stało?- zdezorientowany Daniel stanął w przejściu.
- Mówiłem dzwoń po karetkę, nie słyszałeś co do ciebie powiedziałem?! Nie możesz zrobić jednej prostej rzeczy?- zobaczyłem tylko, jak Daniel wyciąga z kieszeni telefon. Z jego ruchami, karetka będzie tu za dobre dziesięć minut, a ja tyle nie mogę czekać. Wziąłem nieprzytomną dziewczynę na ręce i powiedziałem:
- Powiedz, że już z nią jadę, a ty przywieź zaraz do mnie Olivkę!- wyszedłem z domu i szybkim ruchem położyłem Lenę w samochodzie i ruszyłem z nią do szpitala.

Znalezione obrazy dla zapytania Maciej kot 2016



  Witam wszystkich :) Przybywam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie jesteście źli za to opóźnienie, ale po prostu mój tydzień wygląda, jak jeden, wielki wyścig. Tak, wiem, sama zgotowałam sobie taki los, ale nie chcę stać w miejscu.
No dobrze, dość tych żali. Wybiera się ktoś do Warszawy lub stamtąd pochodzi? Będę tam 24-25 i chciałabym się z wami spotkać, jeśli ktoś to opowiadanie czyta :P
Do następnego ;)

niedziela, 30 października 2016

XXI






                                                                 ( Lena )
- Lenka, już jesteśmy.- poczułam, że ktoś potrząsa mnie za ramię.
- Tak, tak już.- poprawiłam włosy i przetarłam dłoniami swoje zmęczone oczy.
- Wypakowałeś już Olivkę?- spojrzałam w jego stronę.
- Tak i nadal śpi. A tak na marginesie macie dobrą synchronizację. Gdy ty zasnęłaś, nie minęła minuta, a ona już też pochrapywała.
- Szkoda, że nie miała tak, jak się urodziła.- uśmiechnęłam się i wyszłam z auta i skierowaliśmy się w stronę wysokich, masywnych drzwi. Czas zawalczyć o siebie, o swoją rodzinę...

 Rozprawa 

 - Zebraliśmy się dzisiaj w sprawie opieki prawnej nad nieletnią Olivią Tande...-
Popatrzyłam w stronę Johanna, który zachowywał pokerową twarz, choć z jego oczów można było wyczytać, że jest tak samo zmęczony tą sytuacją, jak ja.- Czy obie strony, nadal zgadzają się w swoich zarzutach?- z lekkiego letargu wyrwał mnie głos sędziego.
- Oczywiście.- odpowiedzieliśmy równo z Danielem.

   Godzinę później

- Po rozpatrzeniu za i przeciw oraz wysłuchaniu dwóch stron i psychologa. Sąd jednogłośnie stwierdził, że wyłączną opiekę nad Olivią Tande sprawować będzie jej matka, Lena Tande. Biorąc pod uwagę jej drugiego rodzica, sąd wyznaczył dla ojca dwa dni w tygodniu, w których będzie mógł widywać swoją córkę. Potwierdza to też, że pani Lena nie będzie mogła wyjechać z terenu Norwegii wraz z córką bez zgody pana Forfanga do osiemnastego roku życia.- gdy usłyszałam ostatnie słowa sędzi, złapałam się kurczowo ramienia Maćka, który siedział w tej chwili koło mnie. Popatrzyłam w stronę Johanna, który uśmiechał się w moją stronę kpiącym uśmiechem. To nie tak miało być. Miał zrezygnować z opieki. Powiedział jeszcze wczoraj, że pozwoli mi z nią wyjechać do Polski. Do Maćka.
- Zgłaszam przeciw!- wyrwałam się w uścisku Maćka i poderwałam do góry. - Pan Forfang nie będzie mi mówił co mogę, a czego nie mogę. 
- Proszę trzymać swoje nerwy na wodzy. Jeśli nie zgadza się pani z decyzją sądu, proszę o złożenie nowych papierów w sądzie. W tym momencie zamykam rozprawę.- usłyszałam trzy razy stuknięcie drewniany młotkiem i bezsilności usiadłam na fotel, chowając swoją twarz w dłonie, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy...


                                                          ( Maciek )
- Lenka proszę cię, nie płacz już. Jestem tutaj, z tobą. Damy radę, zobaczysz. Zamieszkam tutaj, na stałe. Będę przy was, nigdy cię nie zostawię.- przytuliłem ją do siebie i pocałem w czoło.
- Skąd mam wiedzieć, że to zrobisz? Może po roku ci się to wszystko znudzi i nas zostawisz. Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Bo cię kocham.

      3 godziny później

 Zamknąłem za sobą drzwi i z małą rękach udałem się do salonu, gdzie siedział Daniel wraz z rodzicami.
- Zasnęła.- próbowałem się uśmiechnąć, jednak mój uśmiech, chyba bardziej przypominał grymas.
- To nie tak miało być.- uderzył pięścią w stół Daniel.
- Każdy chciał, aby skończyło się inaczej. Złożymy jeszcze raz papiery do sądu, jeszcze wszystko się ułoży.- spojrzałem w stronę dziadka Olivki.
- Ale nie widzę w tym sensu. Lena będzie się tylko dodatkowo stresować.-usiadłem z małą w fotelu.- Nie widzą państwo, że ona ledwo trzyma się na nogach? Jak w ostatnim czasie bardzo straciła na wadze? 
- Nie rozumiesz, że ona nie chce cię stracić? Przez ostatni tydzień zamartwiała się, dlaczego nie odbierasz od niej połączeń i nie odpisujesz na wiadomości. Ona po prostu chce być blisko ciebie.- spojrzał w moją stronę Daniel.
- Dlatego przeprowadzę się tutaj. Mam zaoszczędzone pieniądze, sprzedam stare mieszkanie, moi rodzice także zaoferowali pomoc, więc nie widzę przeszkód. Chcę założyć z Leną rodzinę. A skoki? Po prostu będę trenował tutaj. Jeszcze nie wiem, czy znajdę tutaj trenera, czy zmienię w późniejszym czasie obywatelstwo. Wiem jedno. Kocham Lenę i nie pozwolę jej już nigdy odejść.


Znalezione obrazy dla zapytania Maciej Kot 2016 gif


   Witam, witam. Przybywam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam spodoba. W ogóle, co tam u was słychać? Mam nadzieję, że wszystko dobrze, a jak nie to łapcie na pocieszenie uśmiech Maćka ;)
Więc do zobaczenia za dwa tygodnie!

sobota, 15 października 2016

XX







                                                        ( Lena )
Patrzyłam, jak klatka piersiowa Maćka spokojnie podnosiła się do góry i powoli opadała. Lekko gładziłam go po włosach, a w zamian wydawał ciche pomruki zadowolenia. Spojrzałam ukradkiem na Olivię która spokojnie spała w jego ramionach, tylko ja nie mogłam zmrużyć oka. Czuję strach, a zarazem złość na siebie, że łatwo wszystkim wybaczam. Może teraz podjęłam odpowiednią decyzję, ale co jeśli to wszystko wróci. Kiedy zobaczę kolejny raz Johanna, mogę tego nie przetrwać. 


                                               ( Maciej )
- Lenka, widziałaś może mój krawat?- sprawdzałem już swoją torbę dziesięć razy, ale nie mogę znaleźć swojej zguby.
- Tego szukasz?- stanęła w progu drzwi i uniosła do góry moją własność.- Chodź ty tu.
Powoli związała krawat na mojej szyi i złożyła buziaka na ustach.
- A ty jesteś już gotowa?- spytałem, choć po jej ubiorze można było wywnioskować, że tak.
- Jeszcze tylko włosy i możemy iść.- odwróciła się i wróciła po raz kolejny do łazienki.
Podszedłem do Olivki, która gaworzyła w wózku. Posmyrałem ja lekko po brzuszku, a zaraz usłyszałem jej cichutki śmiech. Teraz wiem, co mógłby stracić przez swoją głupotę. Pomału wziąłem ją na ręce i podszedłem do okna.
- Wiesz malutka, nigdy Cię już nie zostawię. Choć prawnie nie mam do ciebie żadnych praw, jestem cały twój. I tak będzie już do końca.-pocałowałem ją w czółko i lekko przytuliłem do klatki piersiowej.- Dzisiaj to się wszystko skończy i w końcu będziemy rodziną. Kochającą rodziną, na jaką zasługujesz. Na jaka zasługiwałaś już od urodzenia.


                                                       ( Lena )
Miałam już pomału ponaglać Maćka, bo do rozprawy została już tylko godzina, ale gdy usłyszałam cichy szept, skradłam się do drzwi i cicho nasłuchiwałam.
Wiesz malutka, nigdy Cię już nie zostawię. Choć prawnie nie mam do ciebie żadnych praw, jestem cały twój. I tak będzie już do końca.- pocałował ją w czoło i przytulił do swej piersi.-Dzisiaj to się wszystko skończy i w końcu będziemy rodziną. Kochającą rodziną, na taką zasługujesz. Na jaką zasługiwałaś już od urodzenia.
Gdy to usłyszałam, zdałam sobie sprawę, że dokonałam właściwego wyboru. To Maciej od początku był jej prawdziwym tatą. Nie Johann.
- Gotowi?- w końcu otworzyłam szerzej drzwi i uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Tak.
Zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do samochodu. Spojrzałam w stronę Maćka, który uważnie wpatrywał się w przed siebie, przymknęłam lekko oczy i uspokoiłam swój oddech. Bo wiem, że damy radę.



Znalezione obrazy dla zapytania Skoki narciarskie 2016


    Witam ponownie. Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się spodobał. Czekam na wasze sugestie dotyczące go. I do zobaczenia za dwa tygodnie ;)

wtorek, 4 października 2016

XIX







                                               ( Maciej )
Wpisałem w nawigację adres i ruszyłem w drogę. Wszystkie niepewności minęły. Kocham Lenę. Nie wierzę, że mogłem w to zwątpić. Zwątpić w uczucia jej i swoje. Zapewne martwiła się, a ja jak ostatni tchórz bałem się odezwać. Jednak ja sam nie wiedziałem, jak mam zachować się w tej sytuacji. Czułem się, jak zagubione dziecko. Te zdjęcia wyglądały tak jednoznacznie, choć w głębi serca wiedziałem, że to nie może być moja Lenka. Pomimo, że była tak daleko mnie wierzyłem, że nastanie ten dzień, kiedy w końcu będziemy mogli być już szczęśliwi.
 Po kilkunastogodzinnej podróży, w końcu byłem już pod domem dziewczyny. Zaparkowałem swoje auto na wjeździe. Z tyłu wyciągnąłem niewielkiej wielkości brązowego pluszaka. Po wzięciu kilku głębszych oddechów, ruszyłem w stronę drzwi. Niepewnie zadzwoniłem dzwonkiem. Czułem się nieswojo. Byłem tu pierwszy raz i stresowałem się, jakbym zapraszał po raz pierwszy dziewczynę na randkę lub przed egzaminem. Po kilku sekundach, które dłużyły mi się niemiłosiernie, otworzyła mi średniego wzrostu, starsza kobieta.
- Dzień dobry! Jest może Lena?- spojrzała na mnie niepewnie.
- Dzień dobry, zaraz powinna wrócić z zakupów. Proszę wejść.- odsunęła się od drzwi, aby zrobić mi trochę miejsca. - A pan, to jakiś przyjaciel?
- W tym momencie to sam nie wiem.- zrobiło mi się smutno, bo przez swoje zachowanie mogę stracić moje dziewczyny.
- A nawet się nie przywitałam. Ingrid.- podała mi dłoń.
- Maciek
- Usiądź w salonie, a ja pójdę zrobić herbaty.- po chwili zostałem sam w wielkim salonie. Dookoła porozstawianie były ramki ze zdjęciami przedstawiające młodych Tande. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, gdy spojrzałem na zdjęcie, na którym Lena zapewne leżała na Danielu i go łaskotała.
- Święta w dwutysięcznym piątym. Zabrał mi wtedy prezent, musiałam się jakoś zemścić.- usłyszałem za sobą głos, więc momentalnie odwróciłem głowę.
- Lenka - chciałem podejść w jej kierunku, jednak odsunęła się o kilka kroków.
- Czego chcesz Maciek? 
- Ja, chciałbym porozmawiać.- odparłem ze skruchą.
- A gdzie byłeś wtedy, kiedy cię potrzebowałam?- stawiała niepewne kroki w moją stronę. Z jej oczu zaczęły płynąć pojedyncze łzy.- Kiedy próbowałam się do ciebie dodzwonić, a jakikolwiek kontakt kończył się fiaskiem?! Nie wyobrażasz sobie, jak się czułam kiedy zobaczyłam twoje zdjęcia z Agnieszką. Próbowałam sobie jakoś to wytłumaczyć, ale nie potrafiłam. Obiecałeś, że będziesz przy mnie. Nie opuścisz mnie w tak ciężkim dla mnie momencie.- dźgnęła mnie palcem w klatkę piersiową. A ja momentalnie się do niej wtuliłem.
- Przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam, ale sam musiałem ułożyć sobie kilka spraw w głowie.- mój głos zamienił się w lament, bo zobaczyłem, jak ona to przeżywała, a mnie w tamtej chwili nie było.
- Nie Maciek, ty przestraszyłeś się odpowiedzialności! Wiedziałeś, że będzie ciężko.- wyrwała się z moich objęć.
- Dostałem twoje zdjęcia z Johannem. Musiałem to wszystko przemyśleć.- złapałem ją za rękę.
- Jaki śmieszny zbieg okoliczności. Ja dostałam twoje zdjęcia z Agnieszką, ty moje z Forfangiem. Czy to nie zbieg okoliczności? Tylko najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że tylko raz spotkałam się z nim i to w obecności Celiny, a te fotografie, zapewne są już bardzo stare. Może to znak, że nie powinniśmy być razem? Może powinnam wybaczyć jemu, bo przez ten ostatni czas bardziej interesował się mną, niż ty!-  krzyknęła.- Czy tak się zachowują pary? Czy my w ogóle ją kiedykolwiek byliśmy?!
-Lenka chcę to wszystko naprawić. Wiem, że zawaliłem, ale nie odtrącaj mnie. Chcę być dla ciebie podporą, miłością, a dla Olivi najlepszym tatem, opiekunem.- spojrzałem w jej oczy, doszukując się jakiejkolwiek reakcji.
- Już ci raz zaufałam Maciek, nie wiem, czy będę potrafiła ponownie.
- Daj mi ostatnią szansę. Proszę.- podszedłem w jej stronę i spojrzałem w jej zapłakane oczy.
- Dobrze, ale nie zostawiaj mnie już więcej...



                                              ( Lena )
Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, wdychając jednocześnie mój ulubiony zapach perfum. Jego perfum. Może popełniam błąd, jednak wiem, że moje życie jest już jedną, wielką pomyłką, to co może zrobić mi kolejny zawód?
- Chodźmy do Olivki.- odkleiłam się od niego i skierowaliśmy się w stronę mojego pokoju. Spojrzałam na dziewczynkę, która aktualnie gryzła swojego ulubionego miśka od chłopaka. Maciek ominął mnie i delikatne wziął ją na ręce.
- Cześć malutka. To ja, twój...- spojrzał na mnie niepewnie, ale ja tylko lekko przytaknęłam głową.- tatuś.- dokończył, a mała zaczęła gaworzyć, jakby robiła mu wyrzuty.- A to mały prezent.- podniósł z ziemi miśka.- To co, wybaczysz mi teraz?
Chcę oglądać ten obrazek do końca swojego życia.



  Przepraszam z całego serduszka za takie opóźnienie, ale weekend miałam zajęty, żeby cokolwiek dodać, dopiero teraz znalazłam chwilę, aby coś tu wyskrobać. W piątek byłam nie dość, że cały dzień w mieście, to później jeszcze u mojego niedźwiadka. A sobota i niedziela to już w ogóle. Tak, więc nie przedłużając. 
To do następnego!

sobota, 17 września 2016

XVIII







                                             ( Maciej )
- I widzisz Klemens, co ja mam zrobić?- spojrzałem w stronę bruneta, który w tym momencie popijał piwo.
- A kochasz ją? Ufasz jej? Uważasz, że mogłaby ci zrobić takie świństwo?- wskazał na zdjęcia leżące na stoliku.
- Nie wiem, co o tym myśleć. Wiesz, że bardzo ją kocham, ale to mnie przerasta. Widziałeś gazety?
- Maciek, wiedziałeś że tak będzie. Sam ci to mówiłem. Więc teraz nie narzekaj, że cię to wszystko przerasta!
- To powiedz mi, co ja mam zrobić?!
- Po prostu idź za głosem serca...



                                           ( Lena )
Od spotkania minął równo tydzień. Przez ten czas Johann próbował się do mnie dodzwonić, jednak ja nie odbierałam od niego połączeń, a wiadomości od razu kasowałam. Nie wiem, co już o tym myśleć. Z jednej strony czuję odrazę do niego, a z drugiej nie mogę zabronić Olivce kontaktów z nim. Zapewne później nie wybaczyłaby mi braku biologicznego ojca. Dochodzi jeszcze kolejna sprawa. A co jeśli Johann się zmienił? To co mówił ostatnio było prawdą? Co jeśli nadal mnie kocha, chciałby założyć rodzinę? Czuję się rozdarta między nim, a Maćkiem. Co powinnam zrobić?


                                 ( Johann )
- Mamo, to co mam zrobić?! Powiedz mi, co mam zrobić?! Ona nie chce mnie znać, nie chce mieć ze mną żadnego kontaktu!- rozmowa z mamą kompletnie mnie złamała.
- W głębi serca wiem, że ona nadal cię kocha Johann, tylko ty nie powinieneś się w tym momencie poddać. Mi też jest ciężko, bo nie mogę patrzeć, jak rozwija się moja wnuczka. Oczywiście nie obwiniam jej o to, bo to tylko i wyłącznie twoja wina. Sam sobie na to zapracowałeś, więc teraz nie narzekaj, ale wiem jedno. Ona nigdy nie przestanie cię kochać Johann...


                                ( Daniel )
- Lenka jesteś w domu?- zamknąłem drzwi i rozejrzałem się po korytarzu.
- Tak na górze!- usłyszałem wesoły głos swojej siostry. Ściągnąłem brudne buty i poszedłem w stronę jej pokoju.
- Cześć mała!- ucałowałem ją w czubek głowy. - A jak się ma moja księżniczka?- zabrałem z jej rąk dziewczynkę i lekko przytuliłem. - Wujek się stęsknił wiesz?- posmyrałem ją po brzuszku.- A patrz, co ja tu dla ciebie mam?- wyciągnąłem zza drzwi dużego pluszowego misia.- Podoba się?- w odpowiedzi usłyszałem donośny śmiech, co spowodował, ze na mojej twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech niż wcześniej. Usadowiłem ją w chodziku i podszedłem do Leny.- A ty jak się czujesz? Stresujesz się?
- Bywało gorzej. Nie wiem już, co mam robić. Kocham Maćka, jednak czuję, że to co robię jest złe. W końcu, jak Olivka dorośnie, będzie pytać o tatę.
- A Maciek? Ostatnio z nim rozmawiałem, z tego co mówił, wywnioskowałem, że traktuję cię poważnie, to skąd ta niepewność?
- Od kilku dni nie mam z nim kontaktu. Za dwa dni jest rozprawa, a miał przyjechać dzisiaj, nie wiem co mam o tym myśleć.- spojrzałem w jej oczy, w których momentalnie zebrały się łzy.- A co jeśli on mnie już nie kocha? Przestraszył się tak dużej odpowiedzialności? Do tego dochodzi też Forfang. On wyznał mi miłość, przy Celinie. Rozumiesz to?
- A ty mu w to wierzysz? Wiesz Lenka...
- Wiem, że nie powinnam mu wierzyć, jednak ostatnio już sama nie wiem, co mam robić.
- Po prostu idź za głosem serca...






Hej, hej :)
Przychodzę do Was z nowym rozdziałem. Tak, tak wiem. Krótki. Ale jeszcze przyjdzie pora na dłuższe. A teraz dziękuję za prawie 18,5 tyś. wyświetleń <3
Czekam na wasze opinie, choć od razu mówię jeszcze, że jest to przejściowy rozdział, uzupełniający.
To do za dwa tygodnie!

sobota, 3 września 2016

XVII






                                                        ( Lena )
Nie wierzę, że to robię, ale nie mogę inaczej załatwić tej sprawy. Obiecałam Klemensowi, Agnieszce, a przede wszystkim Maćkowi, że nie będę kontaktowała się z Johannem, a robię to od razu po przyjeździe tutaj. Wiem, że będę tego żałować, ale nie mogę inaczej.
Lekko zastukałam w drewniane drzwi, a po chwili ukazała mi się Celina. Nic się nie zmieniła. Nadal była tak chuda, zawsze zazdrościłam jej figury. Dziewczyna nic się nie odzywała, tylko wpatrywała się we mnie i Olivkę, którą miałam w wózku.
- Johann, ktoś do ciebie!- odezwała się po chwili, a zaraz za drzwi wyszedł wcześniej wspomniany chłopak.
Szok i niedowierzanie wymalowane na jego twarzy, utwierdzało mnie w przekonaniu, że nie spodziewał się mnie tu tak szybko. Chcę pokazać mu, że jestem silna i nie potrzebuję ani jego, ani jego pieniędzy. 
- Witaj Lena.
- Witaj Johann.- odparłam ze sztucznym uśmiechem i weszłam bez żadnego ich pozwolenia do ich mieszkania, zabierając z wózka Olivkę.
Poprawiłam dziewczynkę w ramionach i skierowałam się do przodu, wchodząc do salonu. Stanęłam na środku salonu i zaczęłam powoli mówić:
- Przychodzę, bo chciałabym coś wyjaśnić. Wiedziałam Johann, że jesteś chorym człowiekiem, ale żeby aż tak? Przesadziłeś kolego. Myślałeś, że po tym rzucę ci się w ramiona, jak bezbronna dziewczynka?- spojrzałam w jego stronę kpiąco.
- Ale o czym ty mówisz?- nie odrywał ode mnie wzroku.
- Nie bądź śmieszny! Może to sama sobie wysłałam zdjęcia Maćka z Kaśką? Muszę ci powiedzieć, ze twój plan rozbicia naszego związku ci się nie udał, bo ominąłeś pewien szczegół. Ich już od dawna nic nie łączy.
- Ale ja żadnych zdjęć ci nie wysyłałem dziewczyno! Jedyny list, co ode mnie dostałaś to pozew o prawa rodzicielskie. Ba nawet sam ich nie wysyłałem, tylko kancelaria. A przechodząc do nich, mam nadzieję, że dokładnie je przeczytałaś?- spojrzał w moje oczy z chytrym uśmieszkiem.
- Jeśli myślisz, że się ciebie boję, to jesteś w wielkim błędzie.- podeszłam w jego stronę tak blisko, jak pozwalała mi na to Olivka, którą trzymałam w swoich rękach.- Co ja ci takiego zrobiłam, że tak się na mnie mścisz, co? Dlaczego niszczysz coś, o co walczyłam przez długi czas? Powiedz mi dlaczego? - moje oczy stały się szkliste i ledwo widziałam wszystko wokół siebie.
- Bo cię do jasnej cholery nadal kocham!- złapał mnie za ramiona, mocno ściskając.
- Puść, to boli Forfang.- po moim policzku popłynęła łza, a on widząc mój wygląd momentalnie złagodniał. 
- Ja przepraszam, Lena...- nie chciałam już go w tym momencie słuchać.
- To był błąd. Chciałam Ci wybaczyć, choć po części zrozumieć. Straciłeś swoją szansę w tym momencie. Teraz jesteś dla mnie nic nie wartym człowiekiem!- rozpłakałam się na dobre. 
- To był jeden z najgorszych błędów w moim życiu. Wiem, że jestem nic nie wartym sukinsynem, ale nie potrafię inaczej, bo nadal cię kocham. Nie chcę was stracić, bo raz już straciłem! Myślałem, że dzięki Celinie zapomnę o Tobie, jednak zawsze porównywałem ją do Ciebie. Kocham Was obie, ale to z tobą zawsze chciałem założyć rodzinę!- nie wierzyłam w żadne jego słowo. W tym momencie czułam się cholernie źle, a przede wszystkim było mi szkoda Celiny, bo musiała to wszystko wysłuchiwać.
- Nie Johann, tego nie da się już naprawić. Jeśli masz jeszcze choć trochę rozumu i jeśli mnie tak bardzo kochasz, to pozwól mi odejść i być szczęśliwa! Przemyśl to. Nie musi być tej całej rozprawy. A jeżeli tak bardzo chcesz, to wiedz, że tak łatwo nie pozwolę ci mnie tu zatrzymać. A teraz do widzenia.- ruszyłam w stronę drzwi, które zamknęłam z trzaskiem. Spojrzałam w brązowe tęczówki Olivki. Przyglądała mi się spokojnym wzrokiem, doszukując się czegoś, co mogło by ją w tym momencie zadowolić. Wymusiłam lekki uśmiech i odłożyłam ją do wózka i ruszyłam w stronę windy. To był błąd przychodząc tutaj.



                                            ( Johann )
- Nie wierzę, że to powiedziałeś.- spojrzałem w stronę Cel, która wyciągnęła walizkę i zaczęła pakować swoje ubrania.
- Przepraszam.- chciałem dotknąć jej ramienia, jednak ona szybko je wyrwała.
- Nie zbliżaj się w tym momencie do mnie. To koniec. Znosiłam wszystko, twoje wahania nastrojów, częste wychodzenie z domu, popijawy, ale nie mogę żyć z człowiekiem, dla którego byłam tą drugą opcją. Przyznaj szczerze, nigdy mnie nie kochałeś prawda? - nie wiedziałem, co odpowiedzieć.- Tak myślałam. Mieszkanie stoi na ciebie, więc zapłacę ci jeszcze za ten tydzień i nie chcę już cię znać. A po ubrania przyjedzie Tom. Żegnaj Johann!- zamknęła drzwi, a ja uderzyłem z całej siły w ścianę, wyładowując swoja agresję. Osunąłem się po ścianie po cichu szlochając...




Witam po długiej, wakacyjnej nieobecności. Oficjalnie ruszamy z tym opowiadaniem do końca. Mam nadzieję, że jest tutaj ktoś. Zostawcie po sobie, jakiś maleńki ślad, to bardzo pomaga.
A, zapomniałabym do końca max 5-6 rozdziałów. I to jest, jak na razie moje ostatnie opowiadanie o skokach narciarskich. Jak będę na siłach, to dokończę poprzednie o Stefanie ;)
Do następnego ;)

niedziela, 5 czerwca 2016

XVI





                                       ( Lena )
Lot minął nam spokojnie. Olivka cały czas była spokojna, choć na początku wyczuła, że coś się dzieje. Po wejściu na pokład, była inna. Spokojniejsza, niż zawsze. Patrzyła się na mnie smutnym wzrokiem, co jeszcze bardziej mnie dobijało. Wszystko zaczyna mnie przerastać. Dlaczego w tak młodym wieku, musiałam się stać dorosłą, odpowiedzialną za wszystko osobą? Zawsze starałam się być grzeczna, każdemu pomagałam, więc dlaczego teraz wszystko obróciło się przeciwko mnie? Co ja takiego zrobiłam, że tak cierpię? 


- Mamo, nie musiałaś przyjeżdżać, zamówiłabym taksówkę. - powiedziałam, gdy wyciągałam dziecko z wózka.
- Oj proszę cię, nie widziałam was przez tyle miesięcy, daj mi w końcu nacieszyć się moją jedyną, jak na razie wnuczką. - zabrała mi z rąk dziecko.
- Ja też tu jestem.- spojrzałam na nią wymownie.
- Oj córciu, wiesz jaka jest mama.- objął mnie ramieniem tato.- No dobrze to wracamy do domu. 
Wzięliśmy walizki i udaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska. Pogoda w Oslo nie rozpieszczała, a był sierpień. Zapakowaliśmy się w samochód i ruszyliśmy do Troms.


                                                     ( Johann )
Stałem oparty rękoma o parapet i przyglądałem się szczęśliwym rodzinom, które zmierzały zapewne do kościoła. W tej chwili zaśmiałem się nerwowo, bo uświadomiłem, co straciłem przez swoją lekkomyślność. Mogłem mieć wszystko. Żonę, córkę, pełną rodzinę, moja kariera szła by w dobrym kierunku, a mam co? Burdel w życiu, którego sam nie mogę posprzątać. Może Cel ma rację, że powinienem odpuścić? Ale ja nie mogę, jakaś cząstka mnie nadal ją kocha, pomimo że mam Celinę, nie mogę uspokoić swoich myśli. Zachowałem się, jak tchórz, gdy dowiedziałem się o dziecku. Nawet nie pomyślałem, jak mogła czuć się Lena, gdy zasugerowałem aborcję. Była młodsza ode mnie, a podjęła bardziej dorosłą decyzję ode mnie. Wzięła na swoje barki, czyjeś życie. Mojej córki. Zrezygnowała z kariery lekarza, a ja nie mogłem choć trochę jej wesprzeć. Wybrałem karierę skoczka, a co z tego teraz mam? Moje chęci do tego sportu zmalały, radość znikła, pozostała niepewność, co będzie później. Mogłem zostawić tą sprawę, nie interesowałem się jej losami, czy sobie radzi. Zostawiłem ją samą.
- Johann, ktoś do ciebie.- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Celiny z korytarza. Udałem się w jej stronę i gdy zobaczyłem, kto mnie raczył odwiedzić, prawie nie zemdlałem z wrażenia.
- Witaj Lena.- spojrzałem w jej brązowe tęczówki.
- Witaj Johann.



Nie bijcie, nie krzyczcie, ale mam niezbyt miłą wiadomość. Otóż w ten weekend wyjeżdżam na całe wakacji do siostry, do Szwajcarii. Nie będę miała przy sobie swojego laptopa, co też się wiąże z tym, że nie będzie rozdziałów. Mam napisany już 17, a dzisiaj zacznę 18, więc do końca czerwca się pewnie one ukażą. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie.
A wracając do rozdziału, to mam nadzieję, że wam się spodobał i zostawicie po sobie mały ślad.
Pozdrawiam!

piątek, 20 maja 2016

XV





                                                            ( Lena )
- Na pewno wszystko spakowałaś? - usłyszałam po raz kolejny to samo pytanie.
- Tak Maciek. Mam nadzieję, że wszystko. - rozejrzałam się jeszcze raz dokładnie po pomieszczeniu.- Będę tęsknić. Szkoda, że nie możesz z nami lecieć.- usiadłam na jego kolanach.
- To tylko 2 tygodnie. Nawet nie zobaczysz, a będę tam z wami.- założył mi kosmyk włosów za ucho. - Wszystko się ułoży.
- A jeżeli Johann, wygra tą sprawę. To co stanie się z nami?
- Nie zamartwiaj się teraz tym. - oparłam swoje czoło o jego i przymknęłam na chwilę powieki.
- No to czas się zbierać.- spojrzałam na zegarek wiszący w pokoju, pomału wstałam z jego kolan. Zabrałam podręczną torbę, a Maciek dwie walizki. W dłonie złapałam fotelik ze śpiącą w nim Olivką. W ciszy zeszliśmy do salonu, gdzie wyściskałam z całych sił Murańków. Później zapakowani w samochód, ruszyliśmy w stronę lotniska.



                                                    ( Maciej )
- Masz na siebie i tą moją młodą damę uważać.- spojrzałem w jej oczy, po czym złożyłem na jej ustach krótki pocałunek i przytuliłem. - Obiecasz mi coś?
- Wszystko Maciej.
- Nie daj się zmanipulować Johannowi, spróbuj nie kontaktować się z nim w ciągu tych dwóch tygodni.
- Maciek, przecież wiesz, że i tak nie chcę go widzieć.
- Obiecaj.- spojrzałem w jej brązowe tęczówki.
- Obiecuję Kotek.- ucałowałem jej czoło, po czym wyciągnąłem z fotelika Olivkę.
- Będę tęsknić malutka. Obiecaj, że przywieziesz mi mamę z powrotem. - ucałowałem także jej czółko i posmyrałem nosem po jej brzuszku, na co wydobyła z siebie cichy chichot. Odłożyłem ją z powrotem.
- O to się nie martw. Mała strasznie się do ciebie przywiązała Maciek. - ściszyła głos.- Jeśli nie wrócimy, przegramy sprawę, obiecaj, że znajdziesz sobie nową dziewczynę, założysz rodzinę, a o nas zapomnisz. Będziesz żył, tak jakby nas w ogóle nie było. Obiecaj mi to Maciek.
- Nie mogę ci tego obiecać. Bo w moim życiu nie ma już miejsca na inne kobiety. To wy zmieniłyście mnie na lepszego człowieka. - ostatni raz ją przytuliłem, zaciągnąłem się jej zapachem włosów. Jak zwykle używała żelu o zapachu maliny. Chciałem na wszelki wypadek, zapamiętać każdy szczegół jej ciała. Aby codziennie odtwarzać sobie w pamięci jej zarys sylwetki. 
- Żegnaj Maciek!
- Do zobaczenia Lenka. - patrzyłem jak jej krucha sylwetka oddala się ode mnie, a mi w tym momencie chciało się płakać, bo wiem że one nie wrócą. Johann nie pozwoli im wrócić do Polski, tym bardziej do mnie. 
Ostatni raz odwróciła głowę w moją stronę. Płakała, tak jak ja. Pomachała lekko ręką, odpowiedziałem jej tym samym. Po chwili zniknęła za ścianą, a ja zrozumiałem, że jeżeli chcę być szczęśliwy. Muszę walczyć. Dla mnie, Leny i Olivii. Dla mojej rodziny.



                                                   ( Johann )
- Jak ty to sobie wyobrażasz Johann!- krzyk Celiny rozchodził się po całym mieszkaniu, gdy poinformowałem ją o przylocie Leny z Olivią.- Skąd jesteś pewien, że to twoja córka?!
- Bo ona mnie nie zdradzała! 
- Więc to o to chodzi? Teraz będziesz mi to wypominał?- spojrzałem w jej oczy, które teraz były całe czarne od gniewu.
- Cel, zrozum że Olivka jest moją córką i nic tego nie zmieni. Nie możesz zrozumieć, że chcę być blisko niej? - podszedłem w jej stronę, chcąc ją przytulić jednak ona odsunęła się o kilka kroków.
- Ale dlaczego od razu musi z nami zamieszkać? Nie może mieszkać kilka domów dalej?
- Po prostu, chcę wiedzieć, że są bezpieczne.- spojrzałem wymownie w jej stronę.
- A więc to tak. - zaśmiała się drwiąco.- Ty ją nadal kochasz Johann.
- Kocham tylko ciebie i nic ani nikt tego nie zmieni.
- Z tego co słyszałam, Lena jest szczęśliwa w Polsce. Więc dlaczego chcesz niszczyć nas, a zarazem ją? Ona cię już nie kocha, zrozum to wreszcie Forfang!- krzyknęła wycierając mokre policzki od łez.- Jeżeli ona się tu wprowadzi, nigdy mnie już nie zobaczysz Johann. Zrobię wszystko, abyś przegrał tą sprawę. Bo teraz zachowujesz się egoistycznie, myślisz tylko o sobie. Nie zdajesz sobie nawet, jak ranisz wszystkich wokół siebie! - wyszła z domu zabierając ze sobą uprzednio kurtkę. Chociaż tyle. Pogoda tutaj nas nie rozpieszcza, nie chciałbym mieć kolejnej osoby na sumieniu. Już i tak mam sporo na głowie. 





Witam ! :)
Przychodzę z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że wyszedł w miarę ciekawy.
Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału. 
Pozdrawiam!
Dziękuję za prawie 15 tyś wyświetleń !! :)

P.S Czy tylko mi brakowało tego Pana po prawej w PŚ ? :/

sobota, 7 maja 2016

XIV






                                                  ( Lena )
- Lenka proszę cię otwórz. Porozmawiajmy.- już od dobrych kilku godzin, Agnieszka dobija się do drzwi, jednak ja nie mam ani ochoty z nią rozmawiać, ani ochoty wstawać. - Jak chcesz to zawołam Klemensa.- jednak gdy nie doczekała się ode mnie odpowiedzi, zagroziła - Bo wyważę te drzwi, Lena otwieraj!- choć wiedziałam, że tego nie zrobi, resztkami sił doczołgałam się do drzwi. Przekręciłam kluczyk w drzwiach i leciutko je otworzyłam.
- No w końcu!! Nie można było tak szybciej?- choć myślałam, że pierwszą osobę, którą spotkam będzie Agnieszka, okazało się że to Klemens wtargnął jako pierwszy i przytulił do swojej piersi.- Nigdy więcej tak nie rób Lena.
- A Agnieszka gdzie poszła?- odkleiłam się od niego i zapytałam wycierając mokre policzki od łez. Choć nic takiego wielkiego się nie wydarzyło, ja płakałam jak bóbr.
- Stwierdziła, że nie będzie nam przeszkadzać. - wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę łóżka, oboje się o nie oparliśmy. Objął mnie ramieniem, a ja ponownie wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Zastępowałam mi tutaj Daniela.- To powiesz mi, kto tak skrzywdził moją kochaną Lenkę?
I co tu by powiedzieć? Że płaczę dlatego, że jego przyjaciel wyznał mi miłość. Pomimo, że także go kocham, nie chcę mu robić nadziei ? Że jest duże prawdopodobieństwo, że tu nie wrócę? 
- Maciek on... - przerwałam na moment. - On mi wyznał miłość.
I wtedy wydarzyło się coś, czego nie spodziewałabym się po nim.
- Ha! Wygrałem Aga! To ty jutro jedziesz do ciotki Danki z Juniorem!- krzyknął na cały dom, a ja przewróciłam oczami, ale na moją buzię wkradł się maleńki uśmiech. - No dobrze, ale co w tym złego? - spojrzał w moją stronę
- Klemens...- przerwał mi.
- Nie lubię tego podniosłego tonu. Nie wróży nic dobrego.
- Klemens ja tu już tu nie wrócę. 
- Ale dlaczego tak sądzisz? Obawiasz się, że przegrasz sprawę? Lenka...- teraz to ja mu przerwałam.
- Taka jest prawda Klimek, Johann wynajmie najlepszych adwokatów, abym przynajmniej do pełnoletności Olivki mieszkała w Norwegii. Do tego jeszcze taka duża różnica wieku, to się nie uda.
-  5 lat to nie jest jeszcze taka straszna. Znam małżeństwa, gdzie różnica między małżonkami wynosi po 7-8 lat. Nawet moi rodzice, między nimi jest 6 lat różnicy.
- Ale to nie ma prawa bytu. Ja tam on tu.
- Jest skype, telefony. Jeżeli się chce, można wszystko.- może tylko ja widziałam same pesymistyczne strony tego wszystkiego?
- Tak, ale on nie będzie wiecznie na mnie czekał. Znajdzie sobie dziewczynę, a o mnie zapomni. 
- Lena, nie chcę cię do niczego zmuszać, ale nie martw się. Ty już od dawna wygrałaś tą rozprawę w sądzie. Zobaczysz, jeszcze tu wrócisz i wtedy powiem, ,, a nie mówiłem?''- zaśmialiśmy się.- To już jest zapisane w genach rodziny Murańków. My zawsze wygrywamy kochana. Nie ma mocnych na naszą rodzinę.
- To co teraz mam niby zrobić braciszku?- spojrzałam w jego oczy.
- Wiesz ...- ja już wiedziałam, co ten uśmiech znaczył.
- Tylko mi nie mów, że głowa do góry, dupa do tyłu, a cycki do przodu!
- Sama to powiedziałaś!- zrobił obronny gest rękami.- Ty chyba nic nie musisz robić, tylko czekać.
- Czekać na co?- spojrzałam na niego pytająco, unosząc jedną brew do góry.
- Aż ta ciamajda - zaakcentował ostatnie słowo.- Wejdzie do tego pokoju. 
Zwróciłam swoje oczy w kierunku drzwi, a tam stał Maciek z bukietem czerwonych i białych róż. - To ja się już ulatniam. - trzepnęłam go z całej siły poduszką w dupę. jednak usłyszałam tylko jego perlisty śmiech i tyle go było. Spuściłam głowę w dół, bo zrobiło mi się duszno. Powoli podniosłam ją do góry i spojrzałam w brązowe tęczówki bruneta. Minęło może kilka minut, może kilkanaście, aż chłopak postanowił się do mnie zbliżyć.


                                                  ( Maciek )
 Pot niemiłosiernie zaczął spływać z mojego czoła, a kolce z róż wbijać z dłonie. Wykonałem kilka kroków w jej stronę, jednak gdy zobaczyłem jej oczy, które teraz były bez życia, a policzki całe czerwone i opuchnięte, chciałem stamtąd uciec i dać sobie w liścia. Bo przeze mnie, przez moje widzi mi się, mój promyczek cierpiał. Jednak ja nie mogłem udawać tylko jej przyjaciela. I wtedy wydarzyło się, to czego nawet się w tej chwili nie spodziewałem. Upuściłem bukiet, a brunetka wskoczyła na mnie, przytulając się z całej siły. 
- Nigdy więcej mnie nie zostawiaj. Nie pozwól mi odejść.- szeptała mi do ucha.
- Nigdy ci na to nie pozwolę.- złączyłem nasze usta w pocałunku.- Czyli to oznacza, że...- przerwała mi.
- Tak Maciek, też cię kocham. Zawalczmy o nas, o naszą miłość.- oparła swoje czoło mój nos. Nawet teraz nie była na równi ze mną, mimo to kochałem ją całym sercem. Nie widziałem w nie żadnych niedoskonałości. Była piękna, a te kilka kilogramów, tu i ówdzie mi nie przeszkadzało. Choć i tak uważałem, że była za chuda, jak jej rówieśniczki. - Leć ze mną do Norwegii.
- Polecę.-pocałowałem ją w czoło i skierowałem się w stronę łóżka. Położyłem ją, jak najdelikatniej umiałem, a sam położyłem się koło niej, przykrywając nas szczelnie kocem. Nie musiałem nic mówić, a brunetka już wtulała się w moje ciało. Zaczynamy nowy rozdział w życiu. Mam nadzieję, że najszczęśliwszy.




Witam, witam i o zdrowie pytam :) Mam nadzieję, że u Was jest lepiej niż u mnie ;)
Przepraszam, że musieliście długo czekać a rozdział dodaję teraz. Wyszły małe komplikacje. Ponawiam informację, jeżeli ktoś chciałby się spotkać ze mną w ten weekend w Wawie, to serdecznie zapraszam na mojego snapa : grzesiu121.
Zapraszam do komentowania, wyrażania swoich opinii.
Przepraszam za nieobecność na waszych blogach, ale to nie ode mnie zależy. Zawiało grozą, ale tak nie jest. Po prostu w moim życiu dużo się dzieje. 
Zapraszam także na bloga o autografach, mojej koleżanki http://autografymartynyautografy.blogspot.com/
Oraz na naszą stronę, gdzie zorganizowałyśmy akcję https://www.facebook.com/LubiszSkokiCzlowiekuJaJeKocham/
Pozdrawiam!

sobota, 23 kwietnia 2016

XIII






                                              ( Lena )
- Maciek proszę cię! Umiem chodzić.- moje prośby nie skutkowały już od dawna. - Kotek, bo powiem chłopakom, jak pięknie recytowałeś Romeo pod moim balkonem. Mam to nagrane!
- Jesteś złą kobietą! Nie myślałem wtedy trzeźwo. - w końcu postawił mnie na ziemi.
- Oj nie fochaj się Maciejka! - trzepnęłam go w tył głowy.
- Za tą Maciejkę, to już chyba od dawna nie powinienem się odzywać do ciebie.
- I tak wiem, że mnie kochasz.- uśmiechnęłam się.
Podeszliśmy w końcu do budki z lodami, gdzie zamówiliśmy po dużej porcji. Usiedliśmy pod parasolem, aby chociaż na chwilę skryć się przed słońcem. Po chwili nasze zamówienia, dotarły do nas i przez chwile mogliśmy poczuć ochłodę. 
Tak mijała nam każda końcówka dnia. Na początek śniadanie, później wycieczki, a na koniec lody lub chłodzone napoje. Coraz bardziej nie chciałam stąd wyjeżdżać. Bo pomimo tych kilku dni, tygodni znajomości, moje pół serduszka przekonywało się do Maćka. Próbowałam z tym jakoś walczyć, broniłam się rękami i nogami, ale to było silniejsze ode mnie. Nim się zorientowałam, już nie mogłam ani chwili spędzić bez niego. Wiem, że to co robimy było złe. Robił mi złudne nadzieje, a ja mu. On żył świadomością, że ja wrócę. Wrócę tu i będzie wszystko po staremu. Jednak ja już od dawna wiedziałam, że nie spotkam go już chyba nigdy. I ta świadomość bolała najbardziej. Do tego Olivka, jak na złość sama się do niego przekonywała. Gdy płakała, a on był w pobliżu, nikt nie mógł jej uspokoić, ba nawet dotknąć. Tylko on miał taki przywilej. Ja przecierpię ten ból, jednak nie będę mogła znieść, że moja kruszynka będzie nieszczęśliwa.
- Zarezerwowałaś już bilety? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Maćka. - Do wylotu został tydzień.
- Nie miałam do tego głowy. - odpowiedziałam beznamiętnie, spoglądając na małe dzieci na placu zabaw.
- Jeżeli chcesz, mogę z tobą pojechać. Nie widzę w tym problemu. Wsiadam do samolotu i jestem z tobą.- i właśnie za to nienawidziłam go, a przede wszystkim siebie. Był taki kochany. 
- To nie jest dobry pomysł Maciek. Za dużo dla mnie robisz. Powinieneś zająć się sobą, codziennie tylko ja i Olivka, masz swoich przyjaciół, brata, rodzinę. Weszłyśmy w twoje życie buciorami. Zrobiliśmy zamęt, a teraz wyjeżdżamy. - poczułam jego dłoń na mojej. Spojrzałam w jego stronę.
- Dzięki wam moje życie stało się kolorowe, nabrało sensu. Zacząłem dostrzegać rzeczy, które wcześniej nie widziałem. Jesteście najlepsze, co mnie w życiu spotkało. - przerwałam.
- Maciek, czy ty...- nie mogło mi to przejść przez gardło. 
- Tak, dzięki wam wiem, że żyję. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł was zastąpić. Kocham was.
- Proszę cię, cofnij to co powiedziałeś. - zaczęłam kręcić nerwowo głową - Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że mnie pokochasz, a ty zawładniesz moim sercem. To miała być tylko głupia zabawa. Odskok od otaczającego nas świata. - próbowałam unormować oddech, jednak nie mogłam uspokoić mojego galopującego serca. - To nie powinno się zdarzyć. Przykro mi Maciek, ale powinniśmy to zakończyć już teraz, zanim to wszystko pójdzie za daleko. Nie wierzę, że to mówię, ale - spojrzałam w jego brązowe tęczówki, które w tej chwili były bez życia, kolejny powód przez który moje serce rozbiło się na malutkie kawałeczki.- Żegnaj Maciek.- ostatni raz spojrzałam w jego stronę, odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z kawiarenki, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, zakopać pod kołdrą i nie wychodzić spod niej nawet gdy pogoda będzie mi doskwierać. W oddali słyszałam jeszcze jego, krzyki. Odwróciłam się, a on nadal tam stał. Dzieliło nas niecałe czterdzieści, może więcej metrów. Powiedziałam bezgłośnie - Kocham cię.- odwróciłam się i ile sił w nogach pobiegłam w stronę domu Murańków, powstrzymując napływające mi łzy do oczu.  



                                             ( Maciek )
Usiadłem z bezradności na krześle, chowając głowę w dłonie, a ręce opierając na kolanach. Wiedziałem, że to było za wcześnie, jednak ja nie mogłem inaczej. Nie dawałem rady udawać przed nią kogoś, kim nie jestem. To ona, jako jedyna pokazała mi, jak to jest kochać innych ludzi. Nauczyła, że nie warto się poddawać, a dążyć do wyznaczonych celów. 
- Przepraszam, to pański rachunek. - spojrzałem w stronę kelnerki, wyciągnąłem z kieszeni portfel i zapłaciłem za zamówienie. Wstałem z krzesła i udałem się w stronę swojego domu. Było mi cholernie ciężko, bo w jednej chwili straciłem cały mój świat. Nie straciłem jednej osoby, straciłem dwie. Mimo, że Olivka nie jest moją córką, pokochałem ją i traktowałem jakby była. Z dumą pchałem z nią wózek po mieście, chodziłem po terenie skoczni i oprowadzałem w każdy zakamarek, była moim oczkiem w głowie. To takie chore, że w ciągu czterech tygodni, przywiązałem się do nich, jakbym znał ich już kilka dobrych lat. 
Wszedłem do domu, a mama widząc mój wyraz twarzy zachęciła mnie ręką, abym do niej podszedł. Objęła mnie ramieniem, a ja w tej chwili zacząłem żyźnie płakać. Bo pomimo, że uchodzę za bezuczuciowego chłopaka, zapatrzonego w siebie, bardzo łatwo mnie złamać. 
- Lena? - oderwałem się od niej.
- Skąd wiesz? - zapytałem spoglądając w jej oczy.
- Och Maciek, Maciek. To było czuć już kiedy pierwszy raz ją tu przyprowadziłeś, mimo że to pierwsze spotkanie nie wyszło najlepiej, to widać było gołym okiem, że ci na niej zależy. Dam ci dobrą radę. Zawalcz o nią, pokaż że ci na niej zależy. Że jest twoim tlenem, twoją nadzieją na lepsze jutro. A przede wszystkim nie pozwól jej na zawsze wrócić do Norwegii. - poczochrała mnie po głowie i już była prawie w kuchni:
- Mamo ?
- Tak synu? - odwróciła się w moją stronę, kiedy stała już w progu.
- Dziękuję. - serdecznie się do niej uśmiechnąłem.
- Na razie nie masz mi za co jeszcze dziękować. - uśmiechnęła się i znikła mi z pola widzenia, a ja w tym momencie sobie coś uświadomiłem. Będę walczył do samego końca, nawet wtedy, kiedy stracę już wszystkie siły. Nie poddam się bez walki.





Witam ;)
No i mamy tak zwane ,,drama time'', czy jakoś tak xd.
Ale długo nie potrwa, więc się nie martwcie. W ogóle mało osób komentuje, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni ;)
Testy napisane, jeszcze kilka kartkówek i będę całodobowo do Waszej dyspozycji.
A zapomniałam. Gdzieś na początku maja ( 6-9) wybieram się do Warszawy, chyba. Więc pomyślałam, że może jakieś zrobimy spotkanie i się poznamy, oczywiście jeśli mieszkacie blisko Wawy. Jeżeli Wam się ten pomysł spodobał to piszcie swoje propozycje, gdzie mogłybyśmy się spotkać na stronie, którą prowadzę ;) https://www.facebook.com/LubiszSkokiCzlowiekuJaJeKocham/
Pozdrawiam i do następnego :)

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział XII






                                                                 ( Lena ) 
Nie wierzę, że miał czelność po tym wszystkim tu przyjechać i zachowywać się, jakby najbliższe miesiące nie miały miejsca. Usiadłam na fotelu i bezsilności złapałam się za głowę i zaczęłam płakać, bo pomimo że mogły być to słowa rzucane pod presją, bałam się. Cholernie się bałam, że Johann doprowadzi do odebrania mi praw rodzicielskich do Olivii. Był do tego zdolny.
Poczułam, jak ktoś obejmuję mnie i przyciąga do siebie. Moja głowa ułożyła się w zagłębieniu szyi Maćka, a jego ręce oplotły mój brzuch.
- Lena nie płacz. On nie jest wart tego, abyś płakała.- usłyszałam ciche słowa szeptane do mojego ucha.- Nie pozwolę, aby stała wam się jakakolwiek krzywda.
W końcu, gdy moje policzki były lekko już suche, a mój oddech się unormował, odkleiłam się od Maćka. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i szepnęłam ciche - Dziękuję.
Nie chciałam z nim rozmawiać o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Jednak wiedziałam, że to będzie nieuniknione.
- Maciek?- odwróciłam głowę w jego stronę. - Zabierzesz mnie na spacer?
Moje pytanie w tym momencie było absurdalne, do zaistniałej sytuacji.
- Tak, tak zabiorę cię.- zaczął powoli wstawać.
Przeczesałam palcami włosy, poprawiłam ubranie i udałam się za Maćkiem, który chyba czytając mi myślach rozłożył wózek, a zaraz delikatnie położył do niego Olivkę. 
W ciszy wyszliśmy z mieszkania, udając się przed siebie. Po kilku minutowym spacerze zatrzymaliśmy się w parku. Usiedliśmy na ławce. Na początku nikt się nie odzywał, jednak wiedziałam, że po dzisiejszym incydencie należą mu się wyjaśnienia. Nawet małe, ale należą.
- Wiesz, czasami mam wrażenie, że Bóg mnie nie kocha. Od zawsze miałam pod górę. W szkole, w domu, wszędzie. Mimo to robiłam, a raczej próbowałam żyć normalnie. Czasami wychodziło lepiej, czasami gorzej. Tak było z Olivią. Na początku uważałam ją, jako karę za moje złe zachowanie. Z czasem zaczynałam się do niej przekonywać. Była moim takim światełkiem w tunelu. Była moją nadzieją na lepsze jutro. Pomimo, że wycierpiałam dużo, nie żałuję, że nie posłuchałam Johanna. To niczemu winne dziecko, ono nie zawinęło. To było tylko moje i jego niedopatrzenie. Uciekłam. Zachowałam się po części, jako tchórz. Jednak nie żałuję każdej podjętej przeze mnie decyzji. - spojrzałam w jego stronę, kiedy skończyłam mówić. Jego twarz nie wyrażała w tym momencie żadnych emocji. Bałam się, że po tym wszystkim ucieknie. W końcu, kto normalny chciałby się przyjaźnić z głupią gówniarą. - Powiesz coś?
Minęło kilka minut, zanim Maciek strawił słowa, wypowiedziane przeze mnie. 
- Co zamierzasz teraz zrobić? - spojrzałam w jego stronę.
- Nie wiem. Coraz bardziej przekonuję się do powrotu. Mimo wszystko, Olivia potrzebuje taty. Na razie może tego nie widać, jednak później będzie to cholernie mocno przeżywać. Na razie chcę w spokoju spędzić ostatnie 4 tygodnie do rozprawy, a później nie wiem. Jestem jedną, wielką niewiadomą.
- Mam pomysł.- uniosłam pytająco brwi, a ręką zachęciłam go, aby kontynuował.- Spędźmy ostatnie dni, jakby to były nasze ostatnie. Jakby za te dwa tygodnie miał nastąpić koniec świata. Nie żałujmy, nie próżnujmy. Cieszmy się sobą oraz światem.
Wiedziałam, że podejmuję złą decyzję, ale co mi szkodzi?
- Zgoda!
Gdybym wiedziała już wtedy, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości, nigdy nie zgodziłabym się na taką propozycję.





Blogger definitywnie ze mną dzisiaj nie współpracuje. Na początku nie mogłam znaleźć już gotowego rozdziału, a później nie mogłam go dodać. I tak w kółko.
Przepraszam że tak długo musieliście czekać, ale to się już zmieni. Testy napiszę i w końcu zajmę się też drugim blogiem, na który mam nadzieję niektórzy wchodzą.
Do następnego kochani i życzę udanego weekendu :)