poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Epilog


                                                                (Victoria)

   Mruknęłam niezadowolona w poduszkę, kiedy poczułam lekkie łaskotanie po policzku i usłyszałam cichy chichot. Próbując nie zdradzić swojego stanu, nadal udawałam że śpię. Jednak zaczepki nie ustępowały, więc otworzyłam lekko jedną powiekę, później drugą i ujrzałam najpiękniejszy widok, który budził mnie prawie każdego ranka.
- Wsystkiego najlepsiego mami! - uśmiechnęłam się promiennie, kiedy usłyszałam jak dotąd najlepiej wypowiedziane przez Olivkę słowa. Dopiero po chwili spostrzegłam, że dziewczynka trzyma w swoich malutkich rączkach laurkę z wielkim serduszkiem i kwiatka zapewne z naszego ogrodu.
- Dziękuję kochanie. - ucałowałam ją w czółko i przytulając zabrałam ją na łóżko i kładąc koło siebie. - No pokaż co tam mamusi narysowałaś.- wzięłam od niej kartkę złożoną na pół i obejrzałam najpierw z każdej strony, chwaląc wykonaną przez nią pracę, a następnie otworzyłam. Zobaczyłam pięknie namalowany rysunek.
- To tata, ja i ty mamo. A widisz tego psia?- spojrzałam w róg kartki, gdzie wskazała swoim paluszkiem.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy mieli psa kochanie.- spojrzałam w jej brązowe oczy.
- Noooo...- kiedy zawsze nie wiedziała, co powiedzieć to przeciągała pojedyncze słówka. Wtedy wiedziałam, że coś przede mną ukrywa.
- Więc?
- No nie mielismy mami, ale już mamy.
- Jak to mamy?- podniosłam lekko głos. - Olivka powiedz mi prawdę.- zniżyłam ton głosu, gdy zauważyłam, że dziewczynka spuściła lekko głowę.
- No jak to mami? Nie wiesz skąd się piesi bioro?- spojrzała na mnie, jak na głupka. Choć miała tylko 3 latka, wiedziała jak nadto za dużo, a to wszystko przed Daniela i Maćka.
- A tata gdzie?- spytałam.
- Tata jest u uchni.- zeskoczyła z łóżka i ruszyła w stronę drzwi. Jednak po chwili zawróciła. - No mami oć!- ze śmiechem na ustach ruszyłam za nią.
Zeszłyśmy schodami na parter i podążając za zapachem udałyśmy się do kuchni. Od razu w oczy rzucił mi się bukiet czerwonych róż na środku drewnianego stołu. Poczułam obejmujące mnie dłonie od tyłu.
- Moja królewna i książe się wsypali?
- Twój syn nie dał mi w nocy pospać.- dotknęłam lekko dość sporo już brzucha.
- Moje geny!- zaśmialiśmy się, a chłopak wykorzystując moment, gdy odwróciłam twarz w jego stronę, pocałował mnie szybko w usta.
- Ohyda.- spojrzeliśmy na Olivkę, która udawała odruch wymiotny.
- No to idziemy jeść! - we trójkę usiedliśmy przy niewielkim, drewnianym stole, ciągle gaworząc na różne tematy.


                                                (Maciek)
Ostatni raz przejechałem pędzlem po ścianie, z dumą spoglądając na moją dzisiejszą pracę. Śmiem twierdzić, że nie jeden fachowiec mógłby się ode mnie uczyć. Zamknąłem pojemnik z farbą, a pędzel wrzuciłem do wiaderka z wodą. Zabrałem ze sobą rzeczy i po cichu zszedłem po schodach, próbując nie zbudzić dziewcząt. Kątem oka spojrzałem na zegarek, który wskazywał drugą nad ranem. Wiedziałem, że jutro będę odczuwał skutki pracy, ale chciałem wszystko dopiąć na ostatni guzik. Zabrałem się więc za składanie łóżeczka i małych mebelków. Gdy wszystko udało mi się zanieść na górę, usłyszałem dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i z niepewnością przejechałem kciukiem po ekranie.
- Daniel, nie mam czasu na rozmowy. Właśnie skończyłem malować pokój i chciałem zabrać się za składanie mebli.- wyjaśniłem układając telefon między uchem, a ramieniem.
- Właśnie dzwonię w tej sprawie, otwórz drzwi, bo trochę zimno mi stać na dworze. Pogoda nie rozpieszcza.- podszedłem w stronę parapetu i wyjrzałem przez okno, zobaczyłem przed furtką blondyna.
- Zaraz przyjdę.- zostawiłem trzymaną w dłoniach instrukcję składania łóżeczka i poszedłem otworzyć chłopakowi wejście na posesję i drzwi.
- Myślałem, że dłużej będę musiał czekać. Cześć tatuśku!- przybiliśmy sobie piątki i ruszyliśmy po schodach na górę. - Na jakim etapie jesteś?
- Trzeba na ścianie nakleić te literki i gwiazdki, a do tego skręcić meble.- wskazałem na wielkie pudła leżące po środku pokoju.
- Poważnie? Alexander? Nie było lepszego imienia?- zapytał z sarkazem spoglądając na litery ułożone na ziemi.
- A co miałem go nazwać Daniel? Przepraszam, ale nie chce skrzywdzić dziecka.
- Ta, bo lepiej nazwać go Alexander. Nie mógłby być Theo?
- Victorii spodobało się to imię, więc tak zostało. A teraz zabierzmy się za tą robotę, bo jestem już zmęczony.- sięgnąłem po pierwsze litery i przyłożyłem do ściany, aby znaleźć odpowiednie dla nich miejsce. 


       6 lat później...

- Mamo, tato! Alex grzebie mi w szafkach!- usłyszałam krzyk mojej córki dobiegający za ściany.
- Tato, mamo! Olivia zabiera mi zabawki!
- Wcale, że nie!- zaczyna się.
- Wcale, że tak!
- Mamo!
- Tato!
- Maciek idź do nich, bo nie wytrzymam zaraz.- odwróciłam się plecami do chłopaka, spoglądając na słońce wychodzące zza gałęzi drzew. W końcu czułam wewnętrzny spokój. Wiedziałam, że to co teraz mam, jest tym czego pragnęłam od zawsze. Pełnej, kochającej się rodziny. 
A co do Johanna? Postanowił nie mieszać się w naszą rodzinę, za co jestem mu dozgonnie wdzięczna, ale z drugiej strony, kiedy nastąpi odpowiedni moment, opowiemy całą historię Olivii. Czasami to co wydaje nam się odległe, możemy mieć na wyciągnięcie ręki...




Kończymy tę historię. Miałam napisany już od dawna w całości ten ostatni etap historii, ale nigdy nie mogłam znaleźć czasu, aby go tutaj wstawić. Dużo wydarzyło się przez ten rok, powiedziałabym  że zbyt dużo, jak na 18-latkę, ale nie chcę się usprawiedliwiać. Przecież nikt nie powiedział, że życie będzie łatwe, nie?
Chciałabym podziękować tutaj każdej osobie, która chciała zmarnować swój czas, na czytanie tych wypocin. 
Kiedyś pisanie sprawiało mi frajdę, ale chyba w niektórych kwestiach dorosłam i trzeba było wybrać w końcu zabawę, czy przyszłość.
Jeszcze raz bardzo wam DZIĘKUJĘ za wszystko :)
Do zobaczenia, kiedyś...

poniedziałek, 16 stycznia 2017

XXV





                                                              ( Lena )

 Siedziałam oparta o sofę i przeglądałam album ze starymi zdjęciami, kiedy to jako mały brzdąc uciekałam mamie bez pieluchy po całym domu. Uśmiech ponownie wkroczył na moją buzię, kiedy zobaczyłam kolejne przedstawiające mnie i Daniela, jak leżymy w łóżkach, ponieważ mieliśmy ospy w jednakowym czasie. W międzyczasie zerkałam w stronę Olivki, która sobie smacznie spała w wózku. Miałam wyjść z nią na spacer, jednak ledwo wsadziłam ją do jej pojazdu, przymknęła powieki i zrobiła swoją pierwszą, dzienną drzemkę. Przejrzałam ostatnie zdjęcie, dopiłam już zimną kawę i udałam się do kuchni w celu zrobienia obiadu. Jednak już w jej progu usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam w ich stronę. Złapałam za klamkę i z uśmiechem na ustach otworzyłam drewnianą powłokę.
- Witaj Lena.- jak uśmiech się szybko pojawił się na mojej twarzy, tak szybko znikł.
- Witaj Johann.- odparłam cicho.
- Przyszedłem, bo chciałem omówić sprawy dotyczące z odwiedzaniem Olivki. Masz chwilę czasu?
- Tak wejdź.- ustąpiłam mu miejsca w drzwiach, aby wszedł, po czym zamknęłam drzwi.- Salon wiesz gdzie jest. Napijesz się czegoś?- zapytałam z uprzejmości.
- Nie pogardziłbym puszką Red Bulla.- uśmiechnął się w moją stronę, a ja przekręciłam oczami i się zaśmiałam. Jak widać nic się nie zmienił.

 2 godziny później

- A pamiętasz, jak wybraliśmy się w trójkę pod namioty?-parsknęłam na samo wspomnienie tamtego dnia, prawdę mówiąc wieczora. Wtedy Johann pierwszy raz wyznał mi miłość. Byliśmy wtedy jeszcze nastolatkami, nie mieliśmy pojęcia o prawdziwej miłości. To były tylko głupie wyznania.
- Niestety tego nie da się zapomnieć.- odparłam i popatrzyłam w jego stronę. Na jego kolanach siedziała Olivka, którą zabawiał ją już d godziny.
- Jest piękna. Dziękuję ci Lenka za nią.- spojrzał na mnie. Odchrząknęłam poprawiając rękaw bluzki.
- Wiem, a teraz będzie lepiej jak już pójdziesz Johann. Będziesz mógł ją widywać we wtorki i środy. Jeśli przepadnie ci jakiś dzień, ponieważ pojedziesz na jakiś konkurs, będziesz mógł się umówić na jakiś inny dzień. Na razie spotkania będą przeprowadzane w mojej obecności. Z czasem, jak mała podrośnie, będziesz mógł ją zabierać do siebie na noc.- powiedziałam, po czym wstałam i zabrałam od niego dziewczynkę. Brunet poczynił to samo. Odprowadziłam go do drzwi, gdzie chłopak ubrał się wcześniej rozebrane rzeczy. Dał dziewczynce całusa w czoło, rzucił krótkie cześć i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi, o które po chwili się oparłam i wypuściłam ciężko powietrze z ust.
Po chwili poczułam ponownie ich otwieranie.
- Co on tu robił kochanie?- spojrzałam w brązowe oczy chłopaka.
- Chciał omówić sprawę dotyczącą widzeń. Dlaczego nie powiedziałeś mi, że był tu kilka dni temu?- nie wiem dlaczego, ale ten fakt mnie zdenerwował. Nie miał prawa zatajać takich informacji.
- Po prostu zapomniałem.- powiedziawszy to wyminął mnie, rozebrał się z cieplejszych ubrań i udał się w głąb domu.
- Nie Maciej, o takich sprawach powinniśmy rozmawiać. Widzisz, że się stara mieć z nią kontakt, a ja w tej chwili doszłam do wniosku, że nie mogę mu go utrudniać. Johann jest jej biologicznym ojcem i nic tego nie zmieni. Wiem, że trudno jest tobie z tym, jednak...- przerwał mi.
- Właśnie mnie nie rozumiesz. Tak się stara? To powiedz mi gdzie był, kiedy ją rodziłaś, kiedy usłyszałaś pierwsze mama, kiedy wychodził jej pierwszy ząb. A najważniejsze, gdzie był kiedy to do mnie pierwszy raz powiedziała tata?!- jego tęczówki przybrały odcień czerni.- No powiedz mi!- krzyknął, na co aż podskoczyłam, a na moją ciele pojawiła się gęsia skórka. Spuściłam wzrok na główkę dziewczynki, którą trzymałam na rękach.- Przepraszam Lenka, po prostu chce żeby ten dzień się już skończył. Wszystko mi nie wychodzi.-podszedł w naszą stronę i lekko nas przytulił.- Przepraszam.- ucałował nas w czoło. Najpierw mnie, później Olivkę.
- Ale to nie jest powód do wyżywania się na mnie Maciek. Wiesz, że nie powinnam sie denerwować.- spojrzałam w jego oczy.
- Wiem i przepraszam. Chciałbym was gdzieś zabrać- dodał po chwili i odsunął się od nas.
- Teraz?
- Tak. To nie może dłużej czekać. Daj mi małą, a ty się ubierz. Spotykamy się na dole za pięć minut.- gdy to powiedział ruszył z małą do pokoju, zapewne w celu jej ubrania, więc sama zrobiłam to samo. Przebrałam się w czyste spodnie i koszulę, poprawiłam makijaż, choć nie wiem, czy lekkie przypudrowanie, przejechanie po rzęsach maskarą i pomalowanie ust pomadką ochronną można nazwać makijażem. Ubrałam swoje ulubione buty oraz kurtkę i czekałam na spóźnialską dwójkę. Po chwili usłyszałam śmiejącą się Olivkę i bruneta.
- Gdzie jedziemy?- zapytałam, mając nadzieję na jakąkolwiek odpowiedź.
- Niedaleko. Zaraz zobaczysz.- nie lubiłam, jak odpowiadał krótko na moje pytania. W pewien sposób mnie to irytowało, ponieważ z natury byłam człowiekiem ciekawskim i wolałam mieć wszystko wyjaśnione. Po zabraniu najpotrzebniejszych rzeczy dla Olivki, całą trójką zapakowaliśmy się do auta i ruszaliśmy w drogę. 
 Pogoda za oknem nie rozpieszczała. W Norwegii pogoda nigdy nie jest piękna, tym bardziej późną jesienią. 
- To powiesz mi, gdzie nas zabierasz?- spojrzałam z uśmiechem w stronę bruneta, chcąc rozładować atmosferę, która otaczała nas od wyjścia Johanna. Ponadto nie pomagał mi stan Maćka. Wydawał się spięty, jakby się czymś przejmował. 
- Twoja piękna główka nie powinna się tym przejmować.- parsknęłam śmiechem na tą odpowiedź, bo przypomniało mi się, jak kiedyś w taki sam sposób odpowiedział na moje pytanie. - Już jesteśmy.- zgasił silnik i wyciągnął ze stacyjki klucze. Spojrzałam przed siebie, gdzie moim oczom ukazał się drewniany dom z ogrodem.- Wysiadasz?- usłyszałam przy swoim uchu głos Maćka. Kiwnęłam głową i wyszłam z pojazdu ruszając za dwójką najważniejszych w tym momencie dla mnie osób. Starałam się w międzyczasie spoglądać w każdą możliwą stronę, jednak chłopak ciągle mnie popędzał, abym go nie opóźniała.
- Starałem się, żeby był taki o jakim marzyłaś.- zatrzymaliśmy się w końcu przed drzwiami. Lekko je otworzył wpuszczając mnie do środka. Moim oczom ukazał się piękny, ogromny salon. Wszędzie przeważały jasne odcienie brązowego, co mi odpowiadało. Poszłam głębiej i stanęłam w wejściu do kuchni. Tu natomiast przeważał kremowy i orzechowy.- Jest jeszcze coś. Chodź na górę.- pociągnął mnie drugą wolną ręką w stronę schodów, które wykonane były z drewna, jak prawie wszystko co tutaj się znajdowało. Stanęliśmy przed białymi drzwiami, na których ułożone były literki tworzące imię dziewczynki. Lekko je popchnęłam, a to co tam zobaczyłam spowodowało, że moje oczy stały się momentalne wilgotne, bo wykonanie tak ogromnej pracy wymagało dużej ilości czasu. Na każdej ze ścian były przedstawione pory roku. W rogu stał namiot, na przeciw niego po drugiej stronie pokoju, stało łóżeczko, a nad nim napis ''Olivka'' otoczony lampkami. Odwróciłam się w stronę bruneta, który w tym samym momencie uklęknął na jedno kolano i trzymał w jednej dłoni czerwone pudełeczko.
- Wiem, że nie jestem idealny. Nikt nie jest idealny, jednak ja chcę się dla ciebie codziennie zmieniać. Niekiedy będą zdarzały nam się nieporozumienia. Jednak po burzy zawsze wychodzi słońce. Wiem, że razem pokonamy kłody rzucane nam pod nogi. Chcę był wspaniałym ojcem dla Olivki i dla dzieci, które będziemy mieć w przyszłości, jeśli się zgodzisz. Do niczego nie będę się zmuszać. Wiem jednak, że to z tobą chcę spędzić resztę mojego życia. Wyjdziesz za mnie?- uchylił lekko pudełeczko ukazując piękny pierścionek wykonany zapewne z białego złota ze szmaragdem po środku. Z powodu łez, które spowodowały, że nie mogłam nic wymówić, upadłam na kolana i pocałowałam go czule w usta mówiąc ciche:
- Tak...






Witam, witam i o zdrówko pytam? :)
Przychodzę do was z nowym rozdziałem, który mam nadzieję przypadnie wam do gustu. 
Opowiadajcie jak wasze wrażenia po konkursie w Wiśle? A co najważniejsze, jak wasze nastroje po wygraniu przez Kamila 65 TCS i zajęciu przez Piotrka drugiego miejsca, a przez Maćka czwartego? Co sądzicie o pomiarze długości skoku Daniela podczas ostatniego konkursu kończącego TCS? 
Zostawiam was z kilkoma pytaniami, bo chcę znać waszą opinię.
Tak więc do zobaczenia :)
P.S Kto, tak jak ja, zaczął już ferie? :D

sobota, 31 grudnia 2016

XXIV







                                             ( Maciek )
- Daniel, chodź tu na chwilę!- krzyknąłem przeszukując szafkę w poszukiwaniu pierścionka.
- Nie mów mi, że dalej go zgubiłeś.- spojrzałem w jego stronę.
- No chyba jakbym go nie zgubił, to bym cię nie wołał.- przekręciłem oczami i po raz kolejny przeszukałem szafkę.- Pamiętam, że tutaj go kładłem.
- Jeszcze mi powiedz, że zostawiłeś go w opakowaniu, a nie w pudełeczku.
- No wiesz.- zaśmiałem się.- Myślałem, że łatwiej go będzie znaleźć.
- I to ja jestem nieodpowiedzialny. Zobacz w pokoju Oliwki, a ja tutaj jeszcze raz wszystko na spokojnie przejrzę.- usiadł na łóżku i zaczął przeszukiwać szafki stojące przy łóżku, a ja udałem się do pokoju dziewczynki. Przy okazji zajrzałem do salonu, gdzie spokojnie oglądała bajkę. Wszedłem do jej pokoju i pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to złote opakowanie leżące przy kołysce. Zaśmiałem się ze swojej głupoty, bo przypomniałem sobie, że byłem tu wcześniej i wtedy musiałem go tu zostawić.
- Tande! Znalazłem!- krzyknąłem, a blond czupryna zaraz pojawiła się w drzwiach. 
- Było trzeba tutaj od razu zajrzeć. Wiedziałem że tu będzie ciołku, jeszcze w pudełeczku. A teraz szwagier, jak zamierzasz się oświadczyć mojej siostrzyczce?- klepnął mnie w plecy.
- Nie twój interes Danielku.- poklepałem go po ramieniu i udałem się w stronę kuchni dokończyć obiad.
- Zapomniałbym, dzwonili z budowy. Poprosili, aby ktoś przyjechał, bo znaleźli jakieś nieprawidłowości w projekcie. I jest jeszcze coś. Trzymaj.- podał mi białą kopertę.
- Co to jest?- obróciłem ja dookoła, ale nie było nic na niej napisane oprócz imienia i nazwiska Leny.
- Znalazłem to dzisiaj w skrzynce. Wygląda mi to na pismo Johanna.
- Nie powinniśmy tego otwierać i czytać. Nienawidzimy go oboje, ale to jest zaadresowane do Leny, nie do nas Daniel. Nawet jakby było to coś ważnego, to by przyszedł i porozmawiał...- nie dokończyłem zdania po blondyn mi przerwał.
- No właśnie był, ale byłeś wtedy na spacerze z małą.
- Co chciał?- oderwałem się od miski z sałatką.
- Chciał omówić sprawy dotyczące widzeń. - przekręciłem oczami.-Maciek wiedziałeś, że tak będzie, więc nie kręć mi tu oczami. Ma prawo do widzenia się z małą.
- Jeszcze mu powiedz, że ma większe prawa do niej, niż ja.- zacisnąłem lekko szczękę, bo brunet coraz bardziej działał mi na nerwy. Kochający tata się znalazł.
- W świetle prawa tak, on jest biologicznym ojcem Olivki. Także wolałbym, aby w ogóle go nie było. Widzisz, co się stało z Leną. To już nie jest ta sama dziewczyna co kiedyś. 
- Czego nie zrobię, on i tak wszystko będzie niszczył. Mam nadzieję, że odpuści sobie niedługo.- minąłem blondyna i udałem się do salonu. Wziąłem dziewczynkę na ręce i wróciłem z powrotem do kuchni. Posadziłem ją na swoich kolanach i powoli zacząłem ją karmić. Nikt nie będzie zadzierał z moją rodziną.




                                                ( Lena )
Siedziałam przy recepcji i odszukiwałam wzrokiem Maćka, który jak na złość spóźniał się już dobre dwadzieścia minut. Specjalnie mu nastawiłam wczoraj, podczas odwiedzin, budzik z informacja, że ma po mnie przyjechać. Spojrzałam ponownie na ekran telefonu łudząc się na jakąkolwiek wiadomość od bruneta. Pomału zaczęłam się denerwować. Tym, że o mnie najzwyklej zapomniał lub mogło się mu coś stać. Po odczekaniu kolejnych pięciu minut postanowiłam udać się na przystanek i poczekać na autobus. Wzięłam w dłonie niedużą torbę i udałam się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz, uprzednio pożegnawszy się z miłą panią z recepcji, która próbowała umilić mi czas czekania. Gdy w końcu wyszłam po za mury szpitala poczułam niewyobrażalną ulgę. Nigdy nie lubiłam białych ścian szpitala, zapachu leków ani miłych na siłę pielęgniarek. Stanęłam na przystanku i sprawdziłam rozkład autobusów. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 13:30. Tak więc poczekam sobie w zimnie kolejne pół godziny. Do tego jak na złość zaczęło kropić. Z bezsilności uderzyłam kamyczek chcąc wyzbyć się negatywnych emocji i usiadłam na ławce.
 Otworzyłam drzwi do domu, które dziwnym trafem były otwarte. Z salonu dochodziły ciche odgłosy. Udałam się w tamtą stronę, próbując nie narobić dużego hałasu. Zobaczyłam śpiącego Maćka i Daniela, a po między nich Olivkę. Wszystkie emocje, które mną targały idąc tutaj odeszły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rozczulił mnie ten widok, więc zrobiłam sobie zdjęcie na pamiątkę. Chcąc się jednak odpłacić za nieodebranie mnie ze szpitala, wpadłam na ciekawy pomysł.



                                      ( Maciek)
Poczułem dziwne smyranie po policzku, więc gwałtownie zerwałem się z łóżka przecierając oczy i patrząc w każdą stronę, aż napotkałem roześmiany wzrok brunetki. Lena. Dopiero przypomniało mi się, że miałem ją odebrać.
- Lenka, ja...
- Nic się nie stało, przydał mi się lekki spacerek.- odparła ze uśmiechem. Wiem, że mówiła to, abym się nie obwiniał. Zawsze tak robiła.- Ale musisz mi coś obiecać. Masz nie powiedzieć Danielowi, że go wymalowałam dobrze?
- Masz to, jak w banku kochanie.- pocałowałem ją w czoło. Jesteś głodna? Ugotowałem wcześnie obiad.
- Chętnie.- odparła z uśmieszkiem. Podniosłem się z kanapy i rozciągnąłem swoje ciało, aby przyzwyczaić się do ruchu. Udałem się w stronę kuchni, aby odgrzać obiad. Jednak coś mi nie pasowało. Gdy dotknąłem swoją twarz, poczułem dziwną maź. Spojrzałam w stronę lustra i ujrzałem niecodzienny widok. Moja twarz była pokryta niewiadomą jak dużą ilością kosmetyków. Udałem się do salonu w poszukiwaniu Leny, jednak jej już tam nie było. Zauważyłem, że Daniel już nie spał.
- Widzę, że ciebie też dopadła.- zaczął się śmiać, jak opętany.- Myślałem, że u mnie to już przesada, ale twój to po prostu bomba.- złapał się za brzuch, próbując tłumić chichot.
- Chyba się w lustrze człowieku nie widziałeś. Piękne brwi, sam robiłeś? Ta jednolita kreska i to połączenie. Kochany, a może ty się z powołaniem minąłeś? Może fucha kosmetyczki jest ci pisana?- zaśmiałem się i wystawiłem rękę, by uniknąć uderzenia poduszką.- Chyba trzeba wymyślić jakąś zemstę. Nie sądzisz Milordzie?- usiadłem koło niego na kanapie i spojrzałem w jego stronę.
- Zacny pomysł prezesie.- przybiliśmy tak zwanego żółwika na znak zgody. Zemsta będzie słodka.


Podobny obraz


Witam :) Rozdział miał być dodany przed świętami, tak jak dodatek, jednak w wyniku mojej pomocy mamie i siostrze, rozdział dodaję dzisiaj. Mam nadzieję, że nie jesteście oburzeni tym faktem zbyt mocno. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu.
Do zobaczenia niedługo :)

piątek, 9 grudnia 2016

XXIII







                                                            ( Maciej )
  Od godziny siedziałem pod salą, gdzie przebywała Lena, czekając na jakieś informacje od lekarzy. Koło mnie siedzieli rodzice brunetki, a wzdłuż korytarza przechadzał się Daniel, który próbował uspać Olivkę. 
   Wszystko działo się tak szybko. Ledwo otworzyłem drzwi samochodu, a ratownicy z lekarzem stali z noszami, aby zabrać dziewczynę. Podałem najważniejsze informacje i zniknęli z pola widzenia. Starałem się ich dogonić, ale przed oddziałem zamknęli drzwi i nie pozwolili dalej iść. A teraz siedzę i spoglądam na obraz wiszący nad małym stoliczkiem.
   Nagle drzwi od sali się otworzyły ukazując starszego faceta w białym kitlu.
- Państwo są z rodziny?- spojrzał podejrzliwym okiem w naszą stronę.
- Tak. Jesteśmy jej rodzicami, a Maciek jej narzeczonym. A tamten chłopak bratem.- wskazała palcem na blondyna.
- Dobrze, stan pani Leny jest już stabilny, choć jej organizm jest strasznie wyniszczony. Ma niedobór podstawowych witamin. Jest jeszcze coś...
- Ale odzyskała przytomność?- przerwałem lekarzowi.
- Niestety nie. Tak jak zacząłem, jest jeszcze coś. Zaniepokoiła nas małej wielkości, czarna plamka z tyłu głowy. Obawiamy się, że może to być krwiak nabyty podczas uderzenia głową o szafkę lub inną rzecz albo zmiana nowotworowa. Więcej informacji udzielimy, jak wykonamy dalsze badania. A teraz przepraszam.- z wrażenia usiadłem na krześle i wziąłem kilka głębszych wdechów. To nie może być prawda. Dlaczego ją to wszystko spotyka? Dlaczego nas to wszystko spotyka?


                                                           ( Lena )
  Lekko uchyliłam prawą powiekę, potem lewą, jednak światło zbyt mocno raziło mnie oczy, więc ponownie je zamknęłam. Ból pulsujący z tyłu karku był nie do zniesieni. Próbowałam zasłonić dopływ światła ręką i ponownie otworzyć oczy, jednak nie miałam wystarczająco dużo siły, aby to zrobić. Po chwili usłyszałam lekki hałas, który robił się coraz głośniejszy.
- Pani Leno, słyszy mnie pani?- poczułam na dłoni uścisk.
- Gdzie ja jestem?- wychrypiałam.
- Przebywa pani w szpitalu, zaraz zjawi się tu lekarz prowadzący. Proszę nie usypiać. Niech spróbuje pani lekko otworzyć oczy.- lekko otworzyłam oczy i ujrzałam starszą panią.- Trafiła pani tutaj wczoraj. Przywiózł panią tutaj narzeczony. Całą noc siedział pod salą wraz z bliskimi, jednak tylko on został. Wpuścić go na chwilę?
Narzeczony? Kuchnia, czajnik, upadek, Olivka, Maciek... Napłynęła na mnie fala wspomnienia wczorajszego dnia.
- Niech pani go wpuści.- wpatrywałam się w oddalającą się sylwetkę kobiety, która zaraz zniknęła za drzwiami. Po kilku minutach w drzwiach ujrzałam Maćka, który nie wyglądał tak jak zawsze. Jego włosy były w nieładzie, a wory pod oczami jednogłośnie stwierdzały, że nie przespał nocy dla mnie.
- Martwiłem się o ciebie.- przytulił mnie i nie puszczał.- Myślałem, że się nie obudzisz. Nie rób mi więcej tego.-pocałował mnie w czoło i spojrzał w moje oczy.- Rozumiesz?
 Miałam już mu odpowiedzieć, ale przerwał mi lekarz, który wszedł do sali.
- Dostaliśmy dodatkowe wyniki badań. Wcześniejsze diagnozy się nie potwierdziły. Krwiak, który uważaliśmy za zmianę nowotworową, wchłonie się. Jednak nie mamy dobrych wyników dotyczących morfologii. Niestety będzie lepiej jeśli zostawimy pani na kilka dni w szpitalu. Niedługo zjawi się tu pielęgniarka i poda leki. Będziemy się starać, aby szybko wróciła pani do pełni sił, a teraz przepraszam. Praca wzywa.- odetchnełam z ulgą i spojrzałam w stronę Maćka . 
- No co?- spojrzał na mnie. 
- Nic, po prostu cię kocham.- jego kąciki ust drgnęły do góry, po usłyszeniu wypowiedzianych przeze mnie słów.







Hej, hej!
Przybywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że nie odbiega od pozostałych. Czekam na wasze opinie go dotyczące. Przed świętami dodam rozdział, a w wigilię bonus. Mam nadzieję, że będziecie szczęśliwi :)
Tak więc, do następnego ;)

sobota, 19 listopada 2016

XXII






                                                       ( Maciek )
  - Tak mamo, przylecą i was odwiedzą. Nie, jeszcze nie wie. To będzie niespodzianka. Wiem, że mogę na was liczyć. Przepraszam cię, ale muszę już kończyć, bo się Lena obudziła.- spojrzałem w stronę dziewczyny, która powolnym krokiem zmierzała w moją stronę.- Pozdrów tatę oraz Kubę i do zobaczenia.- zakończyłem połączenie i pocałowałem Lenę w czoło.
- Z kim rozmawiałeś?- przytuliła się do mojego boku i zadarła głowę do góry.
- Z mamą, czeka aż ją odwiedzicie w końcu. Olivka już wstała?
- Tak już siedzi w kuchni z tatą, mama powiedziała, że zaraz będzie śniadanie, więc już chodźmy.


     Dwie godziny później

 - Daniel długo jeszcze?- opierłem się o framugę drzwi.
- Jeszcze pięć minut.- usłyszałem krzyk z łazienki.
- Mówiłeś tak dziesięć minut temu. Zaraz idę bez ciebie.- spojrzałem na zegarek wiszący w kuchni na ścianie.
- Już wychodzę.- w końcu kluczyk w drzwiach ustąpił i zobaczyłem blond czuprynę chłopaka.
- Dłużej się nie dało?
Może uda mi się złapać jakąś dziewczynę, jak zobaczy Olivkę. 
- Nie chcę ci przypominać, ale to moja córka. Ty jesteś jej wujkiem.- złapałem rączkę od wózka i wyszliśmy z domu. Swoje kroki skierowaliśmy w stronę tutejszej galerii handlowej.
- Dobra tatuśku, możesz mi już oddać wózek i iść szukać tego, czego miałeś. Ja idę szukać nowej cioci.- lekko odepchnął mnie od wózka, gdy już zbliżaliśmy się do centrum.
- Ale przecież miałeś mi pomóc?
- Serio Maciek, nie kupisz jej jednej rzeczy sam?- spojrzał w moją stronę wymownie.- Jak coś znajdziesz fajnego to zadzwonisz. A teraz uciekamy.- stanąłem w miejscu i spoglądałem w oddalającą się sylwetkę Tande, który jak gdyby nigdy nic, szedł sobie żwawym krokiem do galerii. Pokręciłem głową z rozbawienia i udałem się za nim, ale gdy już znalazłem się w środku, już ich nie widziałem. Udałem się do pierwszego sklepu i zacząłem szukać tej jednej małej rzeczy, która jest teraz mi tak bardzo potrzebna.



                                                      ( Lena )
Poskładałam ostatnią bluzkę i schowałam ją do szafki. Pomału wstałam i udałam się w stronę kuchni w celu zaparzenia kawy. Gdy nalewałam do czajnika wody, poczułam ostry ból dochodzący z tyłu głowy, który z sekundy na sekundę przybierał na mocy. Upuściłam do zlewu czajnik i osunęłam się po szafce. Momentalnie przed oczami zrobiło mi się ciemno i ostatnią rzeczą, jaką pamiętam był Maciek z wózkiem, który krzyczał coś w stronę Daniela, ale gdy mnie zobaczył ucichł i pobiegł w moją stronę.


                                             ( Maciek )
- Ty ciołku, wiesz co mogło się stać?!- stałem zdenerwowany nad Danielem, który siedział na ławce niczym się nie przejmując.
- Wielkie mi halo. Straciłem na moment uwagę. Nie krzycz już tak.
- Ona prawie uprowadziła Olivkę, a ty gdzie byłeś? Myślałem, że jesteś odpowiedzialny!
- Kupiłeś chociaż ten pierścionek?
- Nie zmieniaj tematu Tande, tak i wracamy do domu. Niech się tylko Lena dowie.- złapałem rączkę od wózka i skierowałem się w stronę wyjścia. Nie odzywaliśmy się do siebie żadnym słowem, dopiero pod domem blondynek zaczepił mnie za rękaw bluzy:
- Nie mów tego Lenie, wiesz jak zareaguje. Nie chce kolejnego opieprzu, że coś robię źle.
- To trzeba było myśleć wcześniej.- otworzyłem drzwi i wjechałem do domu wózkiem.- Ale nie wychodzisz z nią nigdzie sam. Już ja tego dopilnuje!- pogroziłem mu palcem, ale zaraz się roześmiałem. Nagle mój wzrok utkwił w leżącej przy szafce Lenie, która leżała  nieprzytomna.
- Daniel dzwoń po karetkę!- krzyknąłem z kuchni, układając Lenę w odpowiedniej pozycji.
- Co się stało?- zdezorientowany Daniel stanął w przejściu.
- Mówiłem dzwoń po karetkę, nie słyszałeś co do ciebie powiedziałem?! Nie możesz zrobić jednej prostej rzeczy?- zobaczyłem tylko, jak Daniel wyciąga z kieszeni telefon. Z jego ruchami, karetka będzie tu za dobre dziesięć minut, a ja tyle nie mogę czekać. Wziąłem nieprzytomną dziewczynę na ręce i powiedziałem:
- Powiedz, że już z nią jadę, a ty przywieź zaraz do mnie Olivkę!- wyszedłem z domu i szybkim ruchem położyłem Lenę w samochodzie i ruszyłem z nią do szpitala.

Znalezione obrazy dla zapytania Maciej kot 2016



  Witam wszystkich :) Przybywam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że nie jesteście źli za to opóźnienie, ale po prostu mój tydzień wygląda, jak jeden, wielki wyścig. Tak, wiem, sama zgotowałam sobie taki los, ale nie chcę stać w miejscu.
No dobrze, dość tych żali. Wybiera się ktoś do Warszawy lub stamtąd pochodzi? Będę tam 24-25 i chciałabym się z wami spotkać, jeśli ktoś to opowiadanie czyta :P
Do następnego ;)

niedziela, 30 października 2016

XXI






                                                                 ( Lena )
- Lenka, już jesteśmy.- poczułam, że ktoś potrząsa mnie za ramię.
- Tak, tak już.- poprawiłam włosy i przetarłam dłoniami swoje zmęczone oczy.
- Wypakowałeś już Olivkę?- spojrzałam w jego stronę.
- Tak i nadal śpi. A tak na marginesie macie dobrą synchronizację. Gdy ty zasnęłaś, nie minęła minuta, a ona już też pochrapywała.
- Szkoda, że nie miała tak, jak się urodziła.- uśmiechnęłam się i wyszłam z auta i skierowaliśmy się w stronę wysokich, masywnych drzwi. Czas zawalczyć o siebie, o swoją rodzinę...

 Rozprawa 

 - Zebraliśmy się dzisiaj w sprawie opieki prawnej nad nieletnią Olivią Tande...-
Popatrzyłam w stronę Johanna, który zachowywał pokerową twarz, choć z jego oczów można było wyczytać, że jest tak samo zmęczony tą sytuacją, jak ja.- Czy obie strony, nadal zgadzają się w swoich zarzutach?- z lekkiego letargu wyrwał mnie głos sędziego.
- Oczywiście.- odpowiedzieliśmy równo z Danielem.

   Godzinę później

- Po rozpatrzeniu za i przeciw oraz wysłuchaniu dwóch stron i psychologa. Sąd jednogłośnie stwierdził, że wyłączną opiekę nad Olivią Tande sprawować będzie jej matka, Lena Tande. Biorąc pod uwagę jej drugiego rodzica, sąd wyznaczył dla ojca dwa dni w tygodniu, w których będzie mógł widywać swoją córkę. Potwierdza to też, że pani Lena nie będzie mogła wyjechać z terenu Norwegii wraz z córką bez zgody pana Forfanga do osiemnastego roku życia.- gdy usłyszałam ostatnie słowa sędzi, złapałam się kurczowo ramienia Maćka, który siedział w tej chwili koło mnie. Popatrzyłam w stronę Johanna, który uśmiechał się w moją stronę kpiącym uśmiechem. To nie tak miało być. Miał zrezygnować z opieki. Powiedział jeszcze wczoraj, że pozwoli mi z nią wyjechać do Polski. Do Maćka.
- Zgłaszam przeciw!- wyrwałam się w uścisku Maćka i poderwałam do góry. - Pan Forfang nie będzie mi mówił co mogę, a czego nie mogę. 
- Proszę trzymać swoje nerwy na wodzy. Jeśli nie zgadza się pani z decyzją sądu, proszę o złożenie nowych papierów w sądzie. W tym momencie zamykam rozprawę.- usłyszałam trzy razy stuknięcie drewniany młotkiem i bezsilności usiadłam na fotel, chowając swoją twarz w dłonie, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy...


                                                          ( Maciek )
- Lenka proszę cię, nie płacz już. Jestem tutaj, z tobą. Damy radę, zobaczysz. Zamieszkam tutaj, na stałe. Będę przy was, nigdy cię nie zostawię.- przytuliłem ją do siebie i pocałem w czoło.
- Skąd mam wiedzieć, że to zrobisz? Może po roku ci się to wszystko znudzi i nas zostawisz. Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?
- Bo cię kocham.

      3 godziny później

 Zamknąłem za sobą drzwi i z małą rękach udałem się do salonu, gdzie siedział Daniel wraz z rodzicami.
- Zasnęła.- próbowałem się uśmiechnąć, jednak mój uśmiech, chyba bardziej przypominał grymas.
- To nie tak miało być.- uderzył pięścią w stół Daniel.
- Każdy chciał, aby skończyło się inaczej. Złożymy jeszcze raz papiery do sądu, jeszcze wszystko się ułoży.- spojrzałem w stronę dziadka Olivki.
- Ale nie widzę w tym sensu. Lena będzie się tylko dodatkowo stresować.-usiadłem z małą w fotelu.- Nie widzą państwo, że ona ledwo trzyma się na nogach? Jak w ostatnim czasie bardzo straciła na wadze? 
- Nie rozumiesz, że ona nie chce cię stracić? Przez ostatni tydzień zamartwiała się, dlaczego nie odbierasz od niej połączeń i nie odpisujesz na wiadomości. Ona po prostu chce być blisko ciebie.- spojrzał w moją stronę Daniel.
- Dlatego przeprowadzę się tutaj. Mam zaoszczędzone pieniądze, sprzedam stare mieszkanie, moi rodzice także zaoferowali pomoc, więc nie widzę przeszkód. Chcę założyć z Leną rodzinę. A skoki? Po prostu będę trenował tutaj. Jeszcze nie wiem, czy znajdę tutaj trenera, czy zmienię w późniejszym czasie obywatelstwo. Wiem jedno. Kocham Lenę i nie pozwolę jej już nigdy odejść.


Znalezione obrazy dla zapytania Maciej Kot 2016 gif


   Witam, witam. Przybywam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję, że się wam spodoba. W ogóle, co tam u was słychać? Mam nadzieję, że wszystko dobrze, a jak nie to łapcie na pocieszenie uśmiech Maćka ;)
Więc do zobaczenia za dwa tygodnie!

sobota, 15 października 2016

XX







                                                        ( Lena )
Patrzyłam, jak klatka piersiowa Maćka spokojnie podnosiła się do góry i powoli opadała. Lekko gładziłam go po włosach, a w zamian wydawał ciche pomruki zadowolenia. Spojrzałam ukradkiem na Olivię która spokojnie spała w jego ramionach, tylko ja nie mogłam zmrużyć oka. Czuję strach, a zarazem złość na siebie, że łatwo wszystkim wybaczam. Może teraz podjęłam odpowiednią decyzję, ale co jeśli to wszystko wróci. Kiedy zobaczę kolejny raz Johanna, mogę tego nie przetrwać. 


                                               ( Maciej )
- Lenka, widziałaś może mój krawat?- sprawdzałem już swoją torbę dziesięć razy, ale nie mogę znaleźć swojej zguby.
- Tego szukasz?- stanęła w progu drzwi i uniosła do góry moją własność.- Chodź ty tu.
Powoli związała krawat na mojej szyi i złożyła buziaka na ustach.
- A ty jesteś już gotowa?- spytałem, choć po jej ubiorze można było wywnioskować, że tak.
- Jeszcze tylko włosy i możemy iść.- odwróciła się i wróciła po raz kolejny do łazienki.
Podszedłem do Olivki, która gaworzyła w wózku. Posmyrałem ja lekko po brzuszku, a zaraz usłyszałem jej cichutki śmiech. Teraz wiem, co mógłby stracić przez swoją głupotę. Pomału wziąłem ją na ręce i podszedłem do okna.
- Wiesz malutka, nigdy Cię już nie zostawię. Choć prawnie nie mam do ciebie żadnych praw, jestem cały twój. I tak będzie już do końca.-pocałowałem ją w czółko i lekko przytuliłem do klatki piersiowej.- Dzisiaj to się wszystko skończy i w końcu będziemy rodziną. Kochającą rodziną, na jaką zasługujesz. Na jaka zasługiwałaś już od urodzenia.


                                                       ( Lena )
Miałam już pomału ponaglać Maćka, bo do rozprawy została już tylko godzina, ale gdy usłyszałam cichy szept, skradłam się do drzwi i cicho nasłuchiwałam.
Wiesz malutka, nigdy Cię już nie zostawię. Choć prawnie nie mam do ciebie żadnych praw, jestem cały twój. I tak będzie już do końca.- pocałował ją w czoło i przytulił do swej piersi.-Dzisiaj to się wszystko skończy i w końcu będziemy rodziną. Kochającą rodziną, na taką zasługujesz. Na jaką zasługiwałaś już od urodzenia.
Gdy to usłyszałam, zdałam sobie sprawę, że dokonałam właściwego wyboru. To Maciej od początku był jej prawdziwym tatą. Nie Johann.
- Gotowi?- w końcu otworzyłam szerzej drzwi i uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Tak.
Zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do samochodu. Spojrzałam w stronę Maćka, który uważnie wpatrywał się w przed siebie, przymknęłam lekko oczy i uspokoiłam swój oddech. Bo wiem, że damy radę.



Znalezione obrazy dla zapytania Skoki narciarskie 2016


    Witam ponownie. Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się spodobał. Czekam na wasze sugestie dotyczące go. I do zobaczenia za dwa tygodnie ;)