piątek, 27 listopada 2015

Rozdział I


   Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć.   
          
                                                          - Jonathan Carroll 

15.07.2014 Zakopane, Polska 

 Coraz częściej można zauważyć mój już dość sporych rozmiarów brzuch. Czy żałuję swojej decyzji? Ani trochę. Cieszę się, że nie zabiłam tej małej istotki, bo tylko ona teraz trzyma mnie przy życiu. Ciocia z wujkiem przygarnęli mnie z otwartymi rękoma, a Klemens z Agnieszką zaplanowali na razie wspólne mieszkanie, bo oboje stwierdzili, że nie będę mieszkała ze starszymi. Taka propozycja przypadła mi do gustu. Tym bardziej, że rodzina Murańków kilka miesięcy temu, się powiększyła. Mogłam podpatrzeć i nauczyć się, jak prawidłowo zajmować się małym dzieciątkiem. Często chodzę na spacery. Zazwyczaj w samotności. Nie mam im tego za złe. W takich chwilach mam czas, aby wszystko przemyśleć. Powiedzieć sobie, że dam radę. Bo dam radę. Choć boję się, boję się cholernie, co może się wydarzyć za 3 miesiące. Niby to długo, ale zleci tak szybko, jak ostatnie 6 miesięcy.
Co dwa dni dzwonią do mnie rodzice i pytają się, jak się czuję. Bardzo żałują, że nie ma ich przy mnie, tylko w miarę możliwości wspiera mnie dalsza rodzina. 
Johann... Gdy tylko o nim wspominam, nie czuję złości. Nie czuję nic. Stał się dla mnie obojętną osobą. Tak powinno być do końca, ale ktoś jest, kto będzie mi o nim codziennie przypominał. Wiem, że będzie trudno przelać uczucia na dziecko, które zapewne będzie go tak cholernie przypominać. Jeszcze 2 miesiące temu chciałam wiedzieć, co się u niego dzieje, czy tęskni, czy ma kogoś, jednak po tym jak się dowiedziałam, że znalazł nową dziewczynę, po miesiącu od mojego wyjazdu, zrozumiałam. Zrozumiałam, że nie był wart moich uczuć. Gdybym wtedy popełniła ten błąd, teraz zapewne ja byłabym w jakimś psychiatryku, a on i tak ułożyłby swoje życie na nowo. Beze mnie. Po tym, jak na treningu o mało się nie pobił z Danielem, kiedy mój brat dowiedział się, że ma nową dziewczynę, a kilka dni wcześniej błagał go żeby mu powiedzieć gdzie jestem, zrozumiałam, że nie był wart moich wylanych łez każdej minionej nocy.
Z kubkiem gorącej czekolady siedziałam na tarasie okryta kocem. Chodź poranki i południa w Zakopanem były gorące, to wieczory były chłodne. W pewnej chwili poczułam czyjąś dłoń, na ramieniu.
- Długo tu tak siedzisz?- zapytał Klemens siadając na przeciwko mnie na sofie.
- A długo tu już stoisz?- odpowiedziałam, pytaniem na pytanie.
- Wołałem cię, ale chyba mnie nie usłyszałaś, więc przyszedłem.
- A gdzie Agnieszkę zgubiłeś?- zapytałam uśmiechając się.
- Poszła z małym do Stochów. Lena mógłbym cie o coś zapytać.- spojrzałam w jego brązowe oczy i lekko przytaknęłam głową. Domyślałam się, o co może mnie zapytać. Od mojego przyjazdu, każdy unika dotkliwych pytań, bo wiedzą że to mnie nadal boli.- Dlaczego przyjechałaś do Polski? Dlaczego nie chciałaś wychować dziecka w Norwegii?
- To długa historia.- odpowiedziałam wykrzywiając usta w grymasie.
- Przepraszam to nie moja sprawa.- zaczął pocierać dłońmi po spodniach i wstając zapytał.- Jadłaś już może kolację?
- Klemens usiądź. Muszę się w końcu komuś wygadać.
- Nie chcę nalegać.
- Proszę.- usiadł koło mnie i złapał za rękę.- To było 6 miesięcy temu. Pamiętna impreza urodzinowa Celiny.- prychnęłam.- Za dużo wypiliśmy, skończyło się w łóżku, potem gdy mu powiedziałam, że jestem w ciąży, nie chciał tego dziecka, zaproponował aborcję, zgodziłam się.Mówił, że był za młody na ojca, że świat sporu stoi przed nim otworem, a zabawa w rodzinę nie jest dla niego. Niczego od niego nie chciałam. Pojechaliśmy do Oslo, aby tam pozbyć się, jak to on powiedział zbędnego balastu, ale ja nie potrafiłam, nie potrafiłam zabić tej niczemu winnej małej istotki. Czekając przed gabinetem zrozumiałam, że podając się temu zabiegowi zniszczę sobie resztę życia, nawet jakby to miało być koniec moich marzeń o medycynie. W domu atmosfera także nie była zbyt przyjemna, jednak rodzice zaoferowali pomoc i tak się znalazłam u Was.
- Ale to nie koniec.- dopowiedział.- Wiem, że coś cię trapi. Ale jeśli nie chcesz mówić, to nie mów.- ujął moje dłonie.
- Zawsze jest coś, co nie daje nam spokoju. Myślałam, że będzie tęsknił, walczył o to aby się dowiedzieć, gdzie jestem, a on po miesiącu znalazł sobie nową dziewczynę.- po moim policzku spłynęło kilka samotnych łez.- Wiem teraz, że nie był wart moich uczuć, moich łez wylanych każdej nocy.
Klemens przez chwili siedział zamyślony, wpatrując się przed siebie, lecz w pewnej chwili objął mnie ramieniem.
- Mam świetny pomysł. Jutro przyjeżdża Kamil z Ewą, zorganizujemy grilla. Poznasz ich i zapomnisz o nim, kimkolwiek on jest. Choć jego nawet nie powinno się nazywać człowiekiem.
- To był Johann. Johann Andre Forfang.- nagle patrzy mi wprost w moje oczy nie dowierzając w to, co przed chwilą usłyszał.





Witam cieplutko i już na wstępie przepraszam, że nie komentuję u was żadnych rozdziałów. Ostatnio w moim życiu zaszło wiele zmian. Na pewno postaram się w ten weekend wszystko nadrobić, ale w to i powątpiewam, bo jak na złość zachciało się całej rodzince do domu zjeżdżać. No nic. Oddaję Wam świeżutki rozdział i czekam na wasze opinie :)
Dziękuję za te wyświetlenia. Na tym blogu, jak i na tamtym. Tam pyknęło 18 tyś wyświetleń, a tu 634, aż mi się serducho raduje <3 
Do następnego :*

sobota, 14 listopada 2015

Prolog



    15.02.2014 Trondheim, Norwegia

- Powiesz mi w końcu, co się do cholery dzieje?!- szarpnął mnie za ramiona. 

- Co się dzieje ? W ciąży jestem, to się dzieje!- wyrwałam się i próbowałam wytrzeć mokre policzki od łez, które wypływały małymi strumyczkami z moich oczu.
- Ile chcesz?- zapytał, a ja nie do końca zrozumiałam wypowiedzianych słów. Podniosłam pytająco brew.- Ile chcesz za milczenie i na aborcję? - momentalnie się uspokoiłam. Jego słowa zadziałały na mnie, jak uderzenie w policzek. Nie mogłam go usunąć. Mimo tego wszystkiego, ja całym sercem pokochałam tą małą osóbkę, która rozwija się w moim brzuszku. - No ile chcesz?!- krzyknął i po raz kolejny szarpnął mnie z całej siły za ramiona.
- Nic nie chcę.- odpowiedziałam pewna siebie.
- Ty nic nie rozumiesz!- zaśmiał się i zaczął nerwowo krążyć po pokoju.- Jestem jeszcze młody, kariera skoczka narciarskiego jest mi pisana, a nie zabawa w dom.- po chwili dodaje- Nikt się nie dowie. Zamówimy wizytę w klinice i będzie po problemie. - nie mogłam tego zrozumieć. On chciał zabić niczemu winne dziecko. 
- Tobie jest ciężko? A mi jest niby łatwo? To nie ty będziesz za dziewięć miesięcy wyglądał, jak wieloryb. To nie ty musisz zrezygnować z marzeń o byciu lekarzem!
- Dlatego załatwimy sprawę i będzie po problemie.- odpowiada spokojnie i podchodzi do mnie. Obejmuje moją twarz i patrzy głęboko w moje oczy. - Będzie tak, jak kiedyś. - a ja lekko przytakuję głową, aby choć na chwilę uspokoić swój oddech.

 20.02.2014 Oslo, Norwegia 


 - Pójdziesz sama, czy mam iść z Tobą?- zapytał, a ja zaprzeczyłam i przekroczyłam sama próg kliniki. Nie chciałam tego robić. Mimo tego wszystkiego, nie chcę. Nie umiem. Siadam na krzesełku, przed gabinetem i nasłuchuje nazwisk, które wypowiada lekarz. Po chwili słyszę swoje:
- Pani Tande.
Powolnym krokiem udaję się za lekarzem. Siadam na krześle i przeglądam się swoim butom, które dzisiaj stały się bardzo ciekawe. Po chwili dociera do moich uszu głos:
- W czym mogę pani pomóc?- pyta.
- Ja...- przerywam, bo trudno jest mi to wypowiedzieć przez gardło.
- Chce pani usunąć ciążę?- zadziwia mnie, z jakim spokojem to mówi przy okazji kartkując jakiś plik dokumentów. - Na pewno chce pani tego?
W mojej głowie powstaje mętlik. Chcę, ale za razem nie chce. Nie chcę stracić Johanna. W pewnej chwili uświadamiam sobie, że to był błąd przyjeżdżając tutaj.
- Mógłby pan coś dla mnie zrobić?- zapytałam, a on lekko skinął głową.- Niech pan napisze na kartce, że przerwał pan ciążę, ponieważ było ryzyko życia pacjentki. To są dla pana pieniądze. Chciałabym, aby mój chłopak miał pewność, że doszło do tego zabiegu. Wszystko przeanalizowałam i doszłam do wniosku, że to dziecko nie jest niczemu winne. 
- Wykonam to dla pani, ale nie chcę pieniędzy. Jestem dumny, że podjęła pani taką decyzję. Jest pani młoda, ale jak widać zachowała się pani bardziej doroślej, niż partner. Tu jest kartka. Niech pani jeszcze przesiedzi godzinę w gabinecie, aby wyglądało realistycznie.- wyciągnął w moim kierunku rękę z karteczką. Z lekkim uśmiechem ją od niego przyjęłam i wsadziłam do kieszeni.
Po godzinie opuściłam gabinet i wyszłam z kliniki. Pieniądze schowałam na samym dole w torebce i ze sztucznym uśmiechem podeszłam do samochodu.
- Już po wszystkim.- powiedziałam i zapięłam pasy.
Ruszyliśmy i po kilku godzinach byliśmy już w mieszkaniu. Wczoraj jeszcze naszym, ale dzisiaj już nie naszym...

 25.02.2014 Tromsø, Norwegia 


- Ale jak to w ciąży? Dziecko ty masz dopiero 18 lat!- spodziewałam się takiej reakcji. Tato siedział cicho, zaciskając usta w wąską linię.
- Jak ty to sobie młoda damo wyobrażasz!- po kilku chwilach odezwał się tato.
- Wyjeżdżam do Polski. Przecież mamy tam daleką rodzinę, na pewno przygarnęli by mnie na kilka tygodni.Mam zaoszczędzone pieniądze i jeszcze pieniądze z niedokonanej aborcji.- odpowiadam, ale dopiero po chwili dociera do mnie, co powiedziałam.
- Jakie pieniądze z aborcji?!- krzyknęła zdenerwowana rodzicielka.
- Johann chciał je usunąć, ale ono nie jest niczemu winne.- odpowiadam spuszczając głowę w dół.
- Niech mnie ludzie trzymają. Zabiję tego gówniarza! Zamiast wziąć odpowiedzialność za to co zrobił to chciał iść na skróty!- rozumiałam złość taty, ja też byłam zła, ale nie tak jak on.
- Pomożemy ci, bez względu na to wszystko. Zadzwonimy do Krzyśka i spytamy się o pomoc, a później znajdziemy ci mieszkanie. Nie zostawimy cię.- powiedziała mama i z całej siły mnie przytuliła, a później dołączył do nas tato i Daniel.


 01.03.2014 Oslo, Norwegia


- Na pewno chcesz to siostra zrobić? - zapytał szeptem Daniel, gdy mnie przytulał. 

- Tak.- zacisnęłam mocniej powieki, aby łzy nie wpłynęły mi spod powiek.- Obiecaj mi coś.
- Co takiego?
- Nie wiń go za to. Zachowuj się tak, jak było wcześniej. Dalej bądźcie przyjaciółmi.- szepczę ocierając łzy z policzków.
- Spróbuję.- odpowiada zaciskając pięści.- Uważaj na siebie siostra.- dodaje po chwili i ustępuje miejsca rodzicom, którzy też się ze mną żegnają i zapewniają, że niedługo przylecą. Zabieram walizki i udaję się do odprawy, a po chwili siedzę już w samolocie. Wyciągam z torby słuchawki i puszczam pierwszą lepszą playlistę. W międzyczasie usuwam wszystkie nasze wspólne zdjęcia i chowam telefon do kieszeni. Po chwili odpływam razem z pierwszymi słowami piosenki do krainy Morfeusza.




Witam na moim nowym blogu. Pewnie ktoś zada pytanie: ,, A co z tamtym?''. Nie nie opuszczam go, jednak muszę sobie zrobić od niego przerwę. Nie mogę się do niego zabrać. Strasznie się męczę pisząc tamto opowiadanie. Mam ułożony plan, ale nawet nie mogę skleić dwóch zdań. Natomiast to pisze mi się przyjemnie. W niecałe dwa tygodnie napisałam 6 rozdziałów. Nie są one dość długie, bo na razie to będę wspomnienia.
Więcej informacji będziecie uzyskiwać pod nowymi rozdziałami.
Zachęcam do komentowania lub zostawienia po sobie jakiegoś  znaku. Będę wtedy wiedziała, czy komuś się to w ogóle podoba.
To do następnego za dwa tygodnie ;)

P.S. Na stronie, którą prowadzę z drugą adminką, jest ogłoszenie, że poszukujemy kogoś do pomocy. Gdyby ktoś był chętny to proszę się w wiadomościach zgłaszać ;)

https://www.facebook.com/LubiszSkokiCzlowiekuJaJeKocham/?ref=hl