sobota, 31 grudnia 2016

XXIV







                                             ( Maciek )
- Daniel, chodź tu na chwilę!- krzyknąłem przeszukując szafkę w poszukiwaniu pierścionka.
- Nie mów mi, że dalej go zgubiłeś.- spojrzałem w jego stronę.
- No chyba jakbym go nie zgubił, to bym cię nie wołał.- przekręciłem oczami i po raz kolejny przeszukałem szafkę.- Pamiętam, że tutaj go kładłem.
- Jeszcze mi powiedz, że zostawiłeś go w opakowaniu, a nie w pudełeczku.
- No wiesz.- zaśmiałem się.- Myślałem, że łatwiej go będzie znaleźć.
- I to ja jestem nieodpowiedzialny. Zobacz w pokoju Oliwki, a ja tutaj jeszcze raz wszystko na spokojnie przejrzę.- usiadł na łóżku i zaczął przeszukiwać szafki stojące przy łóżku, a ja udałem się do pokoju dziewczynki. Przy okazji zajrzałem do salonu, gdzie spokojnie oglądała bajkę. Wszedłem do jej pokoju i pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to złote opakowanie leżące przy kołysce. Zaśmiałem się ze swojej głupoty, bo przypomniałem sobie, że byłem tu wcześniej i wtedy musiałem go tu zostawić.
- Tande! Znalazłem!- krzyknąłem, a blond czupryna zaraz pojawiła się w drzwiach. 
- Było trzeba tutaj od razu zajrzeć. Wiedziałem że tu będzie ciołku, jeszcze w pudełeczku. A teraz szwagier, jak zamierzasz się oświadczyć mojej siostrzyczce?- klepnął mnie w plecy.
- Nie twój interes Danielku.- poklepałem go po ramieniu i udałem się w stronę kuchni dokończyć obiad.
- Zapomniałbym, dzwonili z budowy. Poprosili, aby ktoś przyjechał, bo znaleźli jakieś nieprawidłowości w projekcie. I jest jeszcze coś. Trzymaj.- podał mi białą kopertę.
- Co to jest?- obróciłem ja dookoła, ale nie było nic na niej napisane oprócz imienia i nazwiska Leny.
- Znalazłem to dzisiaj w skrzynce. Wygląda mi to na pismo Johanna.
- Nie powinniśmy tego otwierać i czytać. Nienawidzimy go oboje, ale to jest zaadresowane do Leny, nie do nas Daniel. Nawet jakby było to coś ważnego, to by przyszedł i porozmawiał...- nie dokończyłem zdania po blondyn mi przerwał.
- No właśnie był, ale byłeś wtedy na spacerze z małą.
- Co chciał?- oderwałem się od miski z sałatką.
- Chciał omówić sprawy dotyczące widzeń. - przekręciłem oczami.-Maciek wiedziałeś, że tak będzie, więc nie kręć mi tu oczami. Ma prawo do widzenia się z małą.
- Jeszcze mu powiedz, że ma większe prawa do niej, niż ja.- zacisnąłem lekko szczękę, bo brunet coraz bardziej działał mi na nerwy. Kochający tata się znalazł.
- W świetle prawa tak, on jest biologicznym ojcem Olivki. Także wolałbym, aby w ogóle go nie było. Widzisz, co się stało z Leną. To już nie jest ta sama dziewczyna co kiedyś. 
- Czego nie zrobię, on i tak wszystko będzie niszczył. Mam nadzieję, że odpuści sobie niedługo.- minąłem blondyna i udałem się do salonu. Wziąłem dziewczynkę na ręce i wróciłem z powrotem do kuchni. Posadziłem ją na swoich kolanach i powoli zacząłem ją karmić. Nikt nie będzie zadzierał z moją rodziną.




                                                ( Lena )
Siedziałam przy recepcji i odszukiwałam wzrokiem Maćka, który jak na złość spóźniał się już dobre dwadzieścia minut. Specjalnie mu nastawiłam wczoraj, podczas odwiedzin, budzik z informacja, że ma po mnie przyjechać. Spojrzałam ponownie na ekran telefonu łudząc się na jakąkolwiek wiadomość od bruneta. Pomału zaczęłam się denerwować. Tym, że o mnie najzwyklej zapomniał lub mogło się mu coś stać. Po odczekaniu kolejnych pięciu minut postanowiłam udać się na przystanek i poczekać na autobus. Wzięłam w dłonie niedużą torbę i udałam się w stronę drzwi prowadzących na zewnątrz, uprzednio pożegnawszy się z miłą panią z recepcji, która próbowała umilić mi czas czekania. Gdy w końcu wyszłam po za mury szpitala poczułam niewyobrażalną ulgę. Nigdy nie lubiłam białych ścian szpitala, zapachu leków ani miłych na siłę pielęgniarek. Stanęłam na przystanku i sprawdziłam rozkład autobusów. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 13:30. Tak więc poczekam sobie w zimnie kolejne pół godziny. Do tego jak na złość zaczęło kropić. Z bezsilności uderzyłam kamyczek chcąc wyzbyć się negatywnych emocji i usiadłam na ławce.
 Otworzyłam drzwi do domu, które dziwnym trafem były otwarte. Z salonu dochodziły ciche odgłosy. Udałam się w tamtą stronę, próbując nie narobić dużego hałasu. Zobaczyłam śpiącego Maćka i Daniela, a po między nich Olivkę. Wszystkie emocje, które mną targały idąc tutaj odeszły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Rozczulił mnie ten widok, więc zrobiłam sobie zdjęcie na pamiątkę. Chcąc się jednak odpłacić za nieodebranie mnie ze szpitala, wpadłam na ciekawy pomysł.



                                      ( Maciek)
Poczułem dziwne smyranie po policzku, więc gwałtownie zerwałem się z łóżka przecierając oczy i patrząc w każdą stronę, aż napotkałem roześmiany wzrok brunetki. Lena. Dopiero przypomniało mi się, że miałem ją odebrać.
- Lenka, ja...
- Nic się nie stało, przydał mi się lekki spacerek.- odparła ze uśmiechem. Wiem, że mówiła to, abym się nie obwiniał. Zawsze tak robiła.- Ale musisz mi coś obiecać. Masz nie powiedzieć Danielowi, że go wymalowałam dobrze?
- Masz to, jak w banku kochanie.- pocałowałem ją w czoło. Jesteś głodna? Ugotowałem wcześnie obiad.
- Chętnie.- odparła z uśmieszkiem. Podniosłem się z kanapy i rozciągnąłem swoje ciało, aby przyzwyczaić się do ruchu. Udałem się w stronę kuchni, aby odgrzać obiad. Jednak coś mi nie pasowało. Gdy dotknąłem swoją twarz, poczułem dziwną maź. Spojrzałam w stronę lustra i ujrzałem niecodzienny widok. Moja twarz była pokryta niewiadomą jak dużą ilością kosmetyków. Udałem się do salonu w poszukiwaniu Leny, jednak jej już tam nie było. Zauważyłem, że Daniel już nie spał.
- Widzę, że ciebie też dopadła.- zaczął się śmiać, jak opętany.- Myślałem, że u mnie to już przesada, ale twój to po prostu bomba.- złapał się za brzuch, próbując tłumić chichot.
- Chyba się w lustrze człowieku nie widziałeś. Piękne brwi, sam robiłeś? Ta jednolita kreska i to połączenie. Kochany, a może ty się z powołaniem minąłeś? Może fucha kosmetyczki jest ci pisana?- zaśmiałem się i wystawiłem rękę, by uniknąć uderzenia poduszką.- Chyba trzeba wymyślić jakąś zemstę. Nie sądzisz Milordzie?- usiadłem koło niego na kanapie i spojrzałem w jego stronę.
- Zacny pomysł prezesie.- przybiliśmy tak zwanego żółwika na znak zgody. Zemsta będzie słodka.


Podobny obraz


Witam :) Rozdział miał być dodany przed świętami, tak jak dodatek, jednak w wyniku mojej pomocy mamie i siostrze, rozdział dodaję dzisiaj. Mam nadzieję, że nie jesteście oburzeni tym faktem zbyt mocno. Mam nadzieję, że ten rozdział przypadł wam do gustu.
Do zobaczenia niedługo :)

1 komentarz:

  1. Kiedy w końcu będą te oświadczyny? Bo jestem ciekawa co też Maciek wymyślił.
    Oby tylko Johann się nie wtrącił w ich życie i niczego nie popsuł.
    W jednym miejscu trochę zrobiłaś taki nagły przeskok. Lena kopie kamyk i... Nagle otwiera już drzwi mieszkania. Zabrakło mi czegoś pomiędzy. I jeszcze coś : "po między nich Olivkę" - pomiędzy nimi Olivkę.
    Do następnego.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń