( Lena )
Nie wierzę, że miał czelność po tym wszystkim tu przyjechać i zachowywać się, jakby najbliższe miesiące nie miały miejsca. Usiadłam na fotelu i bezsilności złapałam się za głowę i zaczęłam płakać, bo pomimo że mogły być to słowa rzucane pod presją, bałam się. Cholernie się bałam, że Johann doprowadzi do odebrania mi praw rodzicielskich do Olivii. Był do tego zdolny.
Poczułam, jak ktoś obejmuję mnie i przyciąga do siebie. Moja głowa ułożyła się w zagłębieniu szyi Maćka, a jego ręce oplotły mój brzuch.
- Lena nie płacz. On nie jest wart tego, abyś płakała.- usłyszałam ciche słowa szeptane do mojego ucha.- Nie pozwolę, aby stała wam się jakakolwiek krzywda.
W końcu, gdy moje policzki były lekko już suche, a mój oddech się unormował, odkleiłam się od Maćka. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i szepnęłam ciche - Dziękuję.
Nie chciałam z nim rozmawiać o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Jednak wiedziałam, że to będzie nieuniknione.
- Maciek?- odwróciłam głowę w jego stronę. - Zabierzesz mnie na spacer?
Moje pytanie w tym momencie było absurdalne, do zaistniałej sytuacji.
- Tak, tak zabiorę cię.- zaczął powoli wstawać.
Przeczesałam palcami włosy, poprawiłam ubranie i udałam się za Maćkiem, który chyba czytając mi myślach rozłożył wózek, a zaraz delikatnie położył do niego Olivkę.
W ciszy wyszliśmy z mieszkania, udając się przed siebie. Po kilku minutowym spacerze zatrzymaliśmy się w parku. Usiedliśmy na ławce. Na początku nikt się nie odzywał, jednak wiedziałam, że po dzisiejszym incydencie należą mu się wyjaśnienia. Nawet małe, ale należą.
- Wiesz, czasami mam wrażenie, że Bóg mnie nie kocha. Od zawsze miałam pod górę. W szkole, w domu, wszędzie. Mimo to robiłam, a raczej próbowałam żyć normalnie. Czasami wychodziło lepiej, czasami gorzej. Tak było z Olivią. Na początku uważałam ją, jako karę za moje złe zachowanie. Z czasem zaczynałam się do niej przekonywać. Była moim takim światełkiem w tunelu. Była moją nadzieją na lepsze jutro. Pomimo, że wycierpiałam dużo, nie żałuję, że nie posłuchałam Johanna. To niczemu winne dziecko, ono nie zawinęło. To było tylko moje i jego niedopatrzenie. Uciekłam. Zachowałam się po części, jako tchórz. Jednak nie żałuję każdej podjętej przeze mnie decyzji. - spojrzałam w jego stronę, kiedy skończyłam mówić. Jego twarz nie wyrażała w tym momencie żadnych emocji. Bałam się, że po tym wszystkim ucieknie. W końcu, kto normalny chciałby się przyjaźnić z głupią gówniarą. - Powiesz coś?
Minęło kilka minut, zanim Maciek strawił słowa, wypowiedziane przeze mnie.
- Co zamierzasz teraz zrobić? - spojrzałam w jego stronę.
- Nie wiem. Coraz bardziej przekonuję się do powrotu. Mimo wszystko, Olivia potrzebuje taty. Na razie może tego nie widać, jednak później będzie to cholernie mocno przeżywać. Na razie chcę w spokoju spędzić ostatnie 4 tygodnie do rozprawy, a później nie wiem. Jestem jedną, wielką niewiadomą.
- Mam pomysł.- uniosłam pytająco brwi, a ręką zachęciłam go, aby kontynuował.- Spędźmy ostatnie dni, jakby to były nasze ostatnie. Jakby za te dwa tygodnie miał nastąpić koniec świata. Nie żałujmy, nie próżnujmy. Cieszmy się sobą oraz światem.
Wiedziałam, że podejmuję złą decyzję, ale co mi szkodzi?
- Zgoda!
Gdybym wiedziała już wtedy, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości, nigdy nie zgodziłabym się na taką propozycję.
Blogger definitywnie ze mną dzisiaj nie współpracuje. Na początku nie mogłam znaleźć już gotowego rozdziału, a później nie mogłam go dodać. I tak w kółko.
Przepraszam że tak długo musieliście czekać, ale to się już zmieni. Testy napiszę i w końcu zajmę się też drugim blogiem, na który mam nadzieję niektórzy wchodzą.
Do następnego kochani i życzę udanego weekendu :)
Hejka!
OdpowiedzUsuńBardzo dobry rozdział. Cały czas zazdroszczę w gruncie rzeczy Lenie, że ma przy sobie kogoś takiego jak Maciek. Ciekawimnie tylko dlaczego podjęta przez nią decyzja okaże się być niewłaściwa?
Czekam na ciąg dalszy :)
Buźka :*