niedziela, 5 czerwca 2016

XVI





                                       ( Lena )
Lot minął nam spokojnie. Olivka cały czas była spokojna, choć na początku wyczuła, że coś się dzieje. Po wejściu na pokład, była inna. Spokojniejsza, niż zawsze. Patrzyła się na mnie smutnym wzrokiem, co jeszcze bardziej mnie dobijało. Wszystko zaczyna mnie przerastać. Dlaczego w tak młodym wieku, musiałam się stać dorosłą, odpowiedzialną za wszystko osobą? Zawsze starałam się być grzeczna, każdemu pomagałam, więc dlaczego teraz wszystko obróciło się przeciwko mnie? Co ja takiego zrobiłam, że tak cierpię? 


- Mamo, nie musiałaś przyjeżdżać, zamówiłabym taksówkę. - powiedziałam, gdy wyciągałam dziecko z wózka.
- Oj proszę cię, nie widziałam was przez tyle miesięcy, daj mi w końcu nacieszyć się moją jedyną, jak na razie wnuczką. - zabrała mi z rąk dziecko.
- Ja też tu jestem.- spojrzałam na nią wymownie.
- Oj córciu, wiesz jaka jest mama.- objął mnie ramieniem tato.- No dobrze to wracamy do domu. 
Wzięliśmy walizki i udaliśmy się w stronę wyjścia z lotniska. Pogoda w Oslo nie rozpieszczała, a był sierpień. Zapakowaliśmy się w samochód i ruszyliśmy do Troms.


                                                     ( Johann )
Stałem oparty rękoma o parapet i przyglądałem się szczęśliwym rodzinom, które zmierzały zapewne do kościoła. W tej chwili zaśmiałem się nerwowo, bo uświadomiłem, co straciłem przez swoją lekkomyślność. Mogłem mieć wszystko. Żonę, córkę, pełną rodzinę, moja kariera szła by w dobrym kierunku, a mam co? Burdel w życiu, którego sam nie mogę posprzątać. Może Cel ma rację, że powinienem odpuścić? Ale ja nie mogę, jakaś cząstka mnie nadal ją kocha, pomimo że mam Celinę, nie mogę uspokoić swoich myśli. Zachowałem się, jak tchórz, gdy dowiedziałem się o dziecku. Nawet nie pomyślałem, jak mogła czuć się Lena, gdy zasugerowałem aborcję. Była młodsza ode mnie, a podjęła bardziej dorosłą decyzję ode mnie. Wzięła na swoje barki, czyjeś życie. Mojej córki. Zrezygnowała z kariery lekarza, a ja nie mogłem choć trochę jej wesprzeć. Wybrałem karierę skoczka, a co z tego teraz mam? Moje chęci do tego sportu zmalały, radość znikła, pozostała niepewność, co będzie później. Mogłem zostawić tą sprawę, nie interesowałem się jej losami, czy sobie radzi. Zostawiłem ją samą.
- Johann, ktoś do ciebie.- z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Celiny z korytarza. Udałem się w jej stronę i gdy zobaczyłem, kto mnie raczył odwiedzić, prawie nie zemdlałem z wrażenia.
- Witaj Lena.- spojrzałem w jej brązowe tęczówki.
- Witaj Johann.



Nie bijcie, nie krzyczcie, ale mam niezbyt miłą wiadomość. Otóż w ten weekend wyjeżdżam na całe wakacji do siostry, do Szwajcarii. Nie będę miała przy sobie swojego laptopa, co też się wiąże z tym, że nie będzie rozdziałów. Mam napisany już 17, a dzisiaj zacznę 18, więc do końca czerwca się pewnie one ukażą. Mam nadzieję, że nie zapomnicie o mnie.
A wracając do rozdziału, to mam nadzieję, że wam się spodobał i zostawicie po sobie mały ślad.
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział!
    http://autografymartynyautografy.blogspot.com/2016/06/36-ronan-lamy-chappuis.html

    OdpowiedzUsuń
  2. coś dłuższego by się przydało ;/

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostawiasz taką smutną wiadomość pod takim krótkim rozdziałem? :(
    Właściwie to jest to dobra wiadomość, bo zapowiadają Ci się ciekawe wakacje :) Życzę więc dużo przygód, ale i odpoczynku. Szkoda, że ne będzie rozdziałów.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. ŁOOOOOOO mam tyle do nadrobienia, ale spokojnie na pewno to zrobię.Zakończyć w takim momencie!? Nieładnie! Dobrze Johann żałuj, żałuj. Nie mogę doczekać się następnego!
    A jeśli pamiętasz moją historię to zapraszam!\
    lzy-milosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń