( Lena )
Patrzyłam, jak klatka piersiowa Maćka spokojnie podnosiła się do góry i powoli opadała. Lekko gładziłam go po włosach, a w zamian wydawał ciche pomruki zadowolenia. Spojrzałam ukradkiem na Olivię która spokojnie spała w jego ramionach, tylko ja nie mogłam zmrużyć oka. Czuję strach, a zarazem złość na siebie, że łatwo wszystkim wybaczam. Może teraz podjęłam odpowiednią decyzję, ale co jeśli to wszystko wróci. Kiedy zobaczę kolejny raz Johanna, mogę tego nie przetrwać.
( Maciej )
- Lenka, widziałaś może mój krawat?- sprawdzałem już swoją torbę dziesięć razy, ale nie mogę znaleźć swojej zguby.
- Tego szukasz?- stanęła w progu drzwi i uniosła do góry moją własność.- Chodź ty tu.
Powoli związała krawat na mojej szyi i złożyła buziaka na ustach.
- A ty jesteś już gotowa?- spytałem, choć po jej ubiorze można było wywnioskować, że tak.
- Jeszcze tylko włosy i możemy iść.- odwróciła się i wróciła po raz kolejny do łazienki.
Podszedłem do Olivki, która gaworzyła w wózku. Posmyrałem ja lekko po brzuszku, a zaraz usłyszałem jej cichutki śmiech. Teraz wiem, co mógłby stracić przez swoją głupotę. Pomału wziąłem ją na ręce i podszedłem do okna.
- Wiesz malutka, nigdy Cię już nie zostawię. Choć prawnie nie mam do ciebie żadnych praw, jestem cały twój. I tak będzie już do końca.-pocałowałem ją w czółko i lekko przytuliłem do klatki piersiowej.- Dzisiaj to się wszystko skończy i w końcu będziemy rodziną. Kochającą rodziną, na jaką zasługujesz. Na jaka zasługiwałaś już od urodzenia.
( Lena )
Miałam już pomału ponaglać Maćka, bo do rozprawy została już tylko godzina, ale gdy usłyszałam cichy szept, skradłam się do drzwi i cicho nasłuchiwałam.
- Wiesz malutka, nigdy Cię już nie zostawię. Choć prawnie nie mam do ciebie żadnych praw, jestem cały twój. I tak będzie już do końca.- pocałował ją w czoło i przytulił do swej piersi.-Dzisiaj to się wszystko skończy i w końcu będziemy rodziną. Kochającą rodziną, na taką zasługujesz. Na jaką zasługiwałaś już od urodzenia.
Gdy to usłyszałam, zdałam sobie sprawę, że dokonałam właściwego wyboru. To Maciej od początku był jej prawdziwym tatą. Nie Johann.
- Gotowi?- w końcu otworzyłam szerzej drzwi i uśmiechnęłam się w ich stronę.
- Tak.
Zapakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy i udaliśmy się do samochodu. Spojrzałam w stronę Maćka, który uważnie wpatrywał się w przed siebie, przymknęłam lekko oczy i uspokoiłam swój oddech. Bo wiem, że damy radę.
Witam ponownie. Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się spodobał. Czekam na wasze sugestie dotyczące go. I do zobaczenia za dwa tygodnie ;)
Mnie się podoba taki rozwój sytuacji :) Maciek jest kochany :)
OdpowiedzUsuńJedna uwaga. W pierwszym fragmencie pomieszała Ci się narracja. Z trzecioosobowej nagle przeskoczyłaś na pierwszoosobową. "Spojrzałam ukradkiem...." a potem nagle "Czuję strach....."
Do nastepnego.
Pozdrawiam!