sobota, 23 kwietnia 2016

XIII






                                              ( Lena )
- Maciek proszę cię! Umiem chodzić.- moje prośby nie skutkowały już od dawna. - Kotek, bo powiem chłopakom, jak pięknie recytowałeś Romeo pod moim balkonem. Mam to nagrane!
- Jesteś złą kobietą! Nie myślałem wtedy trzeźwo. - w końcu postawił mnie na ziemi.
- Oj nie fochaj się Maciejka! - trzepnęłam go w tył głowy.
- Za tą Maciejkę, to już chyba od dawna nie powinienem się odzywać do ciebie.
- I tak wiem, że mnie kochasz.- uśmiechnęłam się.
Podeszliśmy w końcu do budki z lodami, gdzie zamówiliśmy po dużej porcji. Usiedliśmy pod parasolem, aby chociaż na chwilę skryć się przed słońcem. Po chwili nasze zamówienia, dotarły do nas i przez chwile mogliśmy poczuć ochłodę. 
Tak mijała nam każda końcówka dnia. Na początek śniadanie, później wycieczki, a na koniec lody lub chłodzone napoje. Coraz bardziej nie chciałam stąd wyjeżdżać. Bo pomimo tych kilku dni, tygodni znajomości, moje pół serduszka przekonywało się do Maćka. Próbowałam z tym jakoś walczyć, broniłam się rękami i nogami, ale to było silniejsze ode mnie. Nim się zorientowałam, już nie mogłam ani chwili spędzić bez niego. Wiem, że to co robimy było złe. Robił mi złudne nadzieje, a ja mu. On żył świadomością, że ja wrócę. Wrócę tu i będzie wszystko po staremu. Jednak ja już od dawna wiedziałam, że nie spotkam go już chyba nigdy. I ta świadomość bolała najbardziej. Do tego Olivka, jak na złość sama się do niego przekonywała. Gdy płakała, a on był w pobliżu, nikt nie mógł jej uspokoić, ba nawet dotknąć. Tylko on miał taki przywilej. Ja przecierpię ten ból, jednak nie będę mogła znieść, że moja kruszynka będzie nieszczęśliwa.
- Zarezerwowałaś już bilety? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Maćka. - Do wylotu został tydzień.
- Nie miałam do tego głowy. - odpowiedziałam beznamiętnie, spoglądając na małe dzieci na placu zabaw.
- Jeżeli chcesz, mogę z tobą pojechać. Nie widzę w tym problemu. Wsiadam do samolotu i jestem z tobą.- i właśnie za to nienawidziłam go, a przede wszystkim siebie. Był taki kochany. 
- To nie jest dobry pomysł Maciek. Za dużo dla mnie robisz. Powinieneś zająć się sobą, codziennie tylko ja i Olivka, masz swoich przyjaciół, brata, rodzinę. Weszłyśmy w twoje życie buciorami. Zrobiliśmy zamęt, a teraz wyjeżdżamy. - poczułam jego dłoń na mojej. Spojrzałam w jego stronę.
- Dzięki wam moje życie stało się kolorowe, nabrało sensu. Zacząłem dostrzegać rzeczy, które wcześniej nie widziałem. Jesteście najlepsze, co mnie w życiu spotkało. - przerwałam.
- Maciek, czy ty...- nie mogło mi to przejść przez gardło. 
- Tak, dzięki wam wiem, że żyję. Nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł was zastąpić. Kocham was.
- Proszę cię, cofnij to co powiedziałeś. - zaczęłam kręcić nerwowo głową - Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że mnie pokochasz, a ty zawładniesz moim sercem. To miała być tylko głupia zabawa. Odskok od otaczającego nas świata. - próbowałam unormować oddech, jednak nie mogłam uspokoić mojego galopującego serca. - To nie powinno się zdarzyć. Przykro mi Maciek, ale powinniśmy to zakończyć już teraz, zanim to wszystko pójdzie za daleko. Nie wierzę, że to mówię, ale - spojrzałam w jego brązowe tęczówki, które w tej chwili były bez życia, kolejny powód przez który moje serce rozbiło się na malutkie kawałeczki.- Żegnaj Maciek.- ostatni raz spojrzałam w jego stronę, odwróciłam się na pięcie i wybiegłam z kawiarenki, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju, zakopać pod kołdrą i nie wychodzić spod niej nawet gdy pogoda będzie mi doskwierać. W oddali słyszałam jeszcze jego, krzyki. Odwróciłam się, a on nadal tam stał. Dzieliło nas niecałe czterdzieści, może więcej metrów. Powiedziałam bezgłośnie - Kocham cię.- odwróciłam się i ile sił w nogach pobiegłam w stronę domu Murańków, powstrzymując napływające mi łzy do oczu.  



                                             ( Maciek )
Usiadłem z bezradności na krześle, chowając głowę w dłonie, a ręce opierając na kolanach. Wiedziałem, że to było za wcześnie, jednak ja nie mogłem inaczej. Nie dawałem rady udawać przed nią kogoś, kim nie jestem. To ona, jako jedyna pokazała mi, jak to jest kochać innych ludzi. Nauczyła, że nie warto się poddawać, a dążyć do wyznaczonych celów. 
- Przepraszam, to pański rachunek. - spojrzałem w stronę kelnerki, wyciągnąłem z kieszeni portfel i zapłaciłem za zamówienie. Wstałem z krzesła i udałem się w stronę swojego domu. Było mi cholernie ciężko, bo w jednej chwili straciłem cały mój świat. Nie straciłem jednej osoby, straciłem dwie. Mimo, że Olivka nie jest moją córką, pokochałem ją i traktowałem jakby była. Z dumą pchałem z nią wózek po mieście, chodziłem po terenie skoczni i oprowadzałem w każdy zakamarek, była moim oczkiem w głowie. To takie chore, że w ciągu czterech tygodni, przywiązałem się do nich, jakbym znał ich już kilka dobrych lat. 
Wszedłem do domu, a mama widząc mój wyraz twarzy zachęciła mnie ręką, abym do niej podszedł. Objęła mnie ramieniem, a ja w tej chwili zacząłem żyźnie płakać. Bo pomimo, że uchodzę za bezuczuciowego chłopaka, zapatrzonego w siebie, bardzo łatwo mnie złamać. 
- Lena? - oderwałem się od niej.
- Skąd wiesz? - zapytałem spoglądając w jej oczy.
- Och Maciek, Maciek. To było czuć już kiedy pierwszy raz ją tu przyprowadziłeś, mimo że to pierwsze spotkanie nie wyszło najlepiej, to widać było gołym okiem, że ci na niej zależy. Dam ci dobrą radę. Zawalcz o nią, pokaż że ci na niej zależy. Że jest twoim tlenem, twoją nadzieją na lepsze jutro. A przede wszystkim nie pozwól jej na zawsze wrócić do Norwegii. - poczochrała mnie po głowie i już była prawie w kuchni:
- Mamo ?
- Tak synu? - odwróciła się w moją stronę, kiedy stała już w progu.
- Dziękuję. - serdecznie się do niej uśmiechnąłem.
- Na razie nie masz mi za co jeszcze dziękować. - uśmiechnęła się i znikła mi z pola widzenia, a ja w tym momencie sobie coś uświadomiłem. Będę walczył do samego końca, nawet wtedy, kiedy stracę już wszystkie siły. Nie poddam się bez walki.





Witam ;)
No i mamy tak zwane ,,drama time'', czy jakoś tak xd.
Ale długo nie potrwa, więc się nie martwcie. W ogóle mało osób komentuje, ale mam nadzieję, że to się niedługo zmieni ;)
Testy napisane, jeszcze kilka kartkówek i będę całodobowo do Waszej dyspozycji.
A zapomniałam. Gdzieś na początku maja ( 6-9) wybieram się do Warszawy, chyba. Więc pomyślałam, że może jakieś zrobimy spotkanie i się poznamy, oczywiście jeśli mieszkacie blisko Wawy. Jeżeli Wam się ten pomysł spodobał to piszcie swoje propozycje, gdzie mogłybyśmy się spotkać na stronie, którą prowadzę ;) https://www.facebook.com/LubiszSkokiCzlowiekuJaJeKocham/
Pozdrawiam i do następnego :)

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział XII






                                                                 ( Lena ) 
Nie wierzę, że miał czelność po tym wszystkim tu przyjechać i zachowywać się, jakby najbliższe miesiące nie miały miejsca. Usiadłam na fotelu i bezsilności złapałam się za głowę i zaczęłam płakać, bo pomimo że mogły być to słowa rzucane pod presją, bałam się. Cholernie się bałam, że Johann doprowadzi do odebrania mi praw rodzicielskich do Olivii. Był do tego zdolny.
Poczułam, jak ktoś obejmuję mnie i przyciąga do siebie. Moja głowa ułożyła się w zagłębieniu szyi Maćka, a jego ręce oplotły mój brzuch.
- Lena nie płacz. On nie jest wart tego, abyś płakała.- usłyszałam ciche słowa szeptane do mojego ucha.- Nie pozwolę, aby stała wam się jakakolwiek krzywda.
W końcu, gdy moje policzki były lekko już suche, a mój oddech się unormował, odkleiłam się od Maćka. Spojrzałam w jego brązowe tęczówki i szepnęłam ciche - Dziękuję.
Nie chciałam z nim rozmawiać o tym, co przed chwilą się wydarzyło. Jednak wiedziałam, że to będzie nieuniknione.
- Maciek?- odwróciłam głowę w jego stronę. - Zabierzesz mnie na spacer?
Moje pytanie w tym momencie było absurdalne, do zaistniałej sytuacji.
- Tak, tak zabiorę cię.- zaczął powoli wstawać.
Przeczesałam palcami włosy, poprawiłam ubranie i udałam się za Maćkiem, który chyba czytając mi myślach rozłożył wózek, a zaraz delikatnie położył do niego Olivkę. 
W ciszy wyszliśmy z mieszkania, udając się przed siebie. Po kilku minutowym spacerze zatrzymaliśmy się w parku. Usiedliśmy na ławce. Na początku nikt się nie odzywał, jednak wiedziałam, że po dzisiejszym incydencie należą mu się wyjaśnienia. Nawet małe, ale należą.
- Wiesz, czasami mam wrażenie, że Bóg mnie nie kocha. Od zawsze miałam pod górę. W szkole, w domu, wszędzie. Mimo to robiłam, a raczej próbowałam żyć normalnie. Czasami wychodziło lepiej, czasami gorzej. Tak było z Olivią. Na początku uważałam ją, jako karę za moje złe zachowanie. Z czasem zaczynałam się do niej przekonywać. Była moim takim światełkiem w tunelu. Była moją nadzieją na lepsze jutro. Pomimo, że wycierpiałam dużo, nie żałuję, że nie posłuchałam Johanna. To niczemu winne dziecko, ono nie zawinęło. To było tylko moje i jego niedopatrzenie. Uciekłam. Zachowałam się po części, jako tchórz. Jednak nie żałuję każdej podjętej przeze mnie decyzji. - spojrzałam w jego stronę, kiedy skończyłam mówić. Jego twarz nie wyrażała w tym momencie żadnych emocji. Bałam się, że po tym wszystkim ucieknie. W końcu, kto normalny chciałby się przyjaźnić z głupią gówniarą. - Powiesz coś?
Minęło kilka minut, zanim Maciek strawił słowa, wypowiedziane przeze mnie. 
- Co zamierzasz teraz zrobić? - spojrzałam w jego stronę.
- Nie wiem. Coraz bardziej przekonuję się do powrotu. Mimo wszystko, Olivia potrzebuje taty. Na razie może tego nie widać, jednak później będzie to cholernie mocno przeżywać. Na razie chcę w spokoju spędzić ostatnie 4 tygodnie do rozprawy, a później nie wiem. Jestem jedną, wielką niewiadomą.
- Mam pomysł.- uniosłam pytająco brwi, a ręką zachęciłam go, aby kontynuował.- Spędźmy ostatnie dni, jakby to były nasze ostatnie. Jakby za te dwa tygodnie miał nastąpić koniec świata. Nie żałujmy, nie próżnujmy. Cieszmy się sobą oraz światem.
Wiedziałam, że podejmuję złą decyzję, ale co mi szkodzi?
- Zgoda!
Gdybym wiedziała już wtedy, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości, nigdy nie zgodziłabym się na taką propozycję.





Blogger definitywnie ze mną dzisiaj nie współpracuje. Na początku nie mogłam znaleźć już gotowego rozdziału, a później nie mogłam go dodać. I tak w kółko.
Przepraszam że tak długo musieliście czekać, ale to się już zmieni. Testy napiszę i w końcu zajmę się też drugim blogiem, na który mam nadzieję niektórzy wchodzą.
Do następnego kochani i życzę udanego weekendu :)