sobota, 13 lutego 2016

Rozdział VIII



                                           ,, Każdy człowiek na kuli ziemskiej ma skarb
                                                      który gdzieś na niego czeka.''
                                                          - Paulo Coelho
       

                                             ( Lena )
- Lena!
Nie to nie może być prawda.To jest tylko mój wymysł. Odwróciłam powoli głowę, a tam stał on, w całej swojej okazałości. Był tak blisko mnie, prawie na wyciągnięcie ręki, a ja? A ja stałam, jak słup soli i wpatrywałam się w jego brązowe tęczówki, w jego dość wychudzoną buzię. Nie poczułam nawet, jak moje oczy zaszkliły łzy. Spuściłam głowę w dół, bo co innego mi zostało? Po chwili jedna łza wypłynęła z moich oczu, spadając prosto na czubek mojego buta, które w tym momencie zrobiły się strasznie ciekawe. Wszystko momentalnie ucichło. Nie zorientowałam się, a on już przy mnie stał. Niechętnie podniosłam głowę. Niestety był wyższy ode mnie, przez co wpatrywałam się w jego usta. Było mi to w tej chwili na rękę. Pomału złapał mnie za podbródek i podniósł moją głowę lekko w górę, abym mogła spojrzeć mu w oczy. Nie było w nich już tej dawnej radości. Jego tęczówki nie miały już tego brązowego połysku. Na szczęście, koło nas pojawiła się Agnieszka i przerwała tą wymianę spojrzeń. Nie wiem, jakby to się wszystko skończyło.
- Weź Olivkę i wejdźcie do Kuby. Klemens go o wszystkim poinformował.- otrząsnęłam się z nadmiaru emocji. Wyrwałam twarz z jego dłoni. Poczułam nieprzyjemne zimno, więc szybko wzięłam Olivkę na ręce i weszłam w głąb pomieszczenia. Nawet nie wiem, kiedy zsunęłam się po drzwiach w dół i straciłam przytomność. Jedynie, co pamiętam to Kubę, który biegł w moją stronę krzycząc niewyraźnie już dla mnie moje imię.


                                            ( Johann )
- Co tu tu robisz?- wypaliła po chwili Agnieszka.
- Nie wiem, czy zauważyłaś, ale jestem skoczkiem, jak twój mąż, więc przyjechałem na konkurs.- odparłem z lekką irytacją, bo wiedziałem, że nie przypadniemy sobie do gustu.
- Jeśli myślisz, że to co się przed chwilą stało, jakoś naprawi twoją chorą relację z Leną, to się grubo chłopaku pomyliłeś. - podeszła bliżej i z całej siły uderzyła mnie w policzek. Moja głowa pod siłą uderzenia, lekko przekręciła się w prawą stronę.- Jeśli masz w sobie choć resztki godności to odejdź i pozwól jej na nowo cieszyć się życiem. Przez rok walczyła o każdy dzień. Patrząc na to wszystko z boku, dziwiłam się skąd ta dziewczyna ma tyle w sobie siły i wiesz co? Nie jesteś jej w niczym potrzebny, więc nie wtrącaj się w jej...- chciała dokończyć, jednak przerwał jej Jakub, który biegł w stronę karetki z Leną na rękach, a za nim Kacper z małą na rękach, krzycząc:
 - Lena zemdlała!
Lekko zachwiałem się. Sam chciałem podbiec do nich, jednak Agnieszka zatarasowała mi drogę. - Johann odpuść!- pokręciłem przecząco głową, jednak odwróciłem się i kiedy chciałem stawić krok, moim oczom ukazał się Daniel.
 - Jeśli coś im się stało Forfang, to uwierz mi, nie daruję ci tego!- warknął w moją stronę, ominął mnie i pobiegł z Agnieszką w stronę karetki, gdzie zabrali Lenę. 
Byłem ponownie tak blisko niej i ponownie to wszystko spieprzyłem. 


                                          ( Lena )
Otworzyłam lekko jedną powiekę, jednak jaskrawe światło, które padało na moją twarz, uniemożliwiało mi całkowite widzenie. Próbowałam zakryć moją chudą ręką, źródło światła, jednak moje próby okazały się na marne. Jednak usłyszałam, że ktoś lekko się poruszył koło mnie i szybko wyłączył lampkę. W miarę możliwości otworzyłam powoli powieki, a moim oczom ukazali się Agnieszka z Klemensem oraz Daniel z małą na rączkach. Zdziwionym wzrokiem popatrzyłam na każdego z nich, a oni spojrzeli porozumiewawczo na siebie. W jednej chwili przypomniałam sobie wszystko, co wydarzyło się... wczoraj?
- Ile spałam ?- spytałam drżącym głosem.
- Nie to jest teraz istotne.- zaczęła Agnieszka.- Dlaczego nam nie powiedziałaś o swoich problemach ze zdrowiem? Jesteś strasznie przemęczona, a o odżywianiu to już nie wspominam. Jestem na siebie zła, że cię nie przypilnowałam, bo obiecałam to nie tylko cioci i wujkowi, a także Danielowi.- czułam się, jak małe dziecko, które skarcił rodzic, za to że zabrudził nowe ubranka.- Ale to się teraz zmieni.
- Ja, przepraszam.- wydukałam cicho, spuszczając głowę.
- Ale co się stanie, to się nie odstanie. Zaraz przyjdzie lekarz i może jest jeszcze możliwość, że wieczorem wyjdziesz ze szpitala. A teraz się nie smuć młoda! Pamiętasz, co mówiłem? Cycki do przodu, du...- nie dałam mu dokończyć.
- Skończ Klemens!- każdy na sali wybuchł gromkim śmiechem. Nawet Olivka, która grzecznie siedziała na kolanach wujkach, zaczęła na swój sposób gadkę, co wywołało, kolejną salwę śmiechu. I tak przesiedzieliśmy, cały dzień na gadaniu o pierdołach, jak to określił Klemens. Wieczorem dostałam wypis wraz z receptą, jak mam przyjmować określone dawki leków. Odwiedziliśmy jeszcze aptekę i udaliśmy samochodem do domu. 
Niestety Daniel z Klemensem musieli wracać do hotelu, gdzie zakwaterowani byli wszyscy skoczkowie. Niechętnie przytuliłam się do Daniela i życzyłam wysokiego miejsca w konkursie, jednak musiałam go przeprosić, że nie będę mogła go jutro wspierać. Zrozumiał to i nie chciał naciskać. Przytulił mnie i na odchodne powiedział:
- Trzymaj się młoda. W razie czego dzwoń, przyjadę na swym białym rumaku i uratuję moją kochaną młodszą siostrzyczkę.- kąciki moich ust podniosły się do góry. Dostałam jeszcze buziaka w policzek i rozstałam się z Danielem i Klemensem, uprzednio prosząc go o spokojny powrót do hotelu, choć gdy za kierownicą siedzi Klemens niczego już człowiek nie może być pewny. 
Lekko pomachałam w ich stronę i udałam się w stronę frontowych drzwi, prowadzących do domu młodych Murańków, poprzednio zabierając z rąk Agnieszki Olivię. Od razu zabrałam, ją do swojego pokoju, kładąc ją do łóżeczka. Zdołałam ściągnąć jej tylko kurteczkę, a mała spryciula szeroko się już do mnie uśmiechnęła. Ponownie wzięłam ją na ręce. Ściągnęłam z niej pozostałe ubranka, a nałożyłam cienkie body. Nakarmiłam ją, zaśpiewałam po cichu kołysankę i nie minęła chwila, a ona ponownie zasnęła. Powoli podeszłam do łóżeczka kładąc ją i przekrywając jej ulubionym niebieskim kocykiem. Popatrzyłam ostatni raz na jej twarzyczkę i z czystym sumieniem udałam się w stronę łóżka. Nawet nie zauważyłam, a odpłynęłam w krainę Morfeusza.






Już jestem z kolejnym rozdziałem troszke dłuższy, niż ostatni i mam nadzieję, ze bardziej ciekawszy.
Czekam na wasze opinie dotyczące rozdziału. 
Pozdrawiam i życzę udanego weekendu :). 
P.S. Następny chyba w poniedziałek, a jak dobrze pójdzie to już jutro :*



piątek, 12 lutego 2016

Rozdział VII

 
                                      ,, Zawsze na świecie ktoś na kogoś czeka ''
                                                         - Paulo Coelho 

                       

 31.07.2015 r. Zakopane

                                         ( Lena )
- Boję się. Boje się, że to wszystko wróci.- przetarłam twarz ze zdenerwowania.
- Lena, spokojnie. Nie myśl teraz o nim.- próbowała mnie pocieszyć Agnieszka. 
W oddali zobaczyłam Klemensa. Szedł w naszą stronę z uśmiechniętym od ucha, do ucha Juniorem.
- Obiecałeś mi, że go nie będzie!- krzyknęłam w jego stronę, a z moich oczu wypływały łzy. Jedna, po drugiej. - Obiecałeś Klemens!- nawet się nie zorientowałam, a już tkwiłam w jego ramionach i okładałam jego klatkę piersiową pięściami.
- Lena, spokojnie. Załatwię to z Kubą, że nawet go nie spotkasz. Jeszcze zaraz wrócisz do domu. - mówił opanowanym głosem i kołysał mnie leciutko.
- Ja przepraszam. Przecież to nie Twoja wina.- po chwili odkleiłam się od niego. - Mogłabym gdzieś przesiedzieć ten konkurs?
- Agnieszka zaprowadzi cię do Kuby, a teraz uśmiech proszę na tej buźce. Jak już to mówiłem. Cycki do góry, dupa do tyłu i przed siebie!- zdzieliłam go po głowie z uśmiechem. Wzięłam rączkę od wózka i pomału udałam się za Agnieszką i Klimkiem do domku, gdzie przebywają organizatorzy. 


                                                      ( Johann )
Siedziałem z bezradnością oparty o oparcie krzesła. W mojej głowie panował istny zamęt. Bo to nie mogła być prawda. Ona zniknęła, mówili, że uciekła. Że nie wiedzą, gdzie jest. Dlaczego kłamali? Co chcieli tym osiągnąć? A może na prawdę nie mają z nią kontaktu? Mam tyle pytań, a zero odpowiedzi. Wyszedłem trzaskając drzwiami, chcąc wyładować swoje emocje. Jednak w niczym mi to nie pomogło. Szedłem w stronę grupki Norwegów, prawie cały czas słysząc prośby o autograf. Niekiedy przystawałem chwilę i robiłem zdjęcia i rozdawałem podpisy. Powoli robiło się już to męczące. Przeprosiłem i gdy się odwróciłem zobaczyłem. Zobaczyłem ją całą zapłakaną, stojąca między Klemensem i chyba jego żoną. To nie mogła być ona. Co by tu robiła? Skąd znała by ich? Po chwili się rozeszli, a ja nie mogłem dać jej uciec. Musiałem się upewnić, czy to na pewno ona. Już i tak dałem odejść jej w Norwegii. Nie chciałem teraz zaprzepaścić drugiej szansy. Podbiegłem w jej stronę. Już miała wchodzić do domku organizatorów, gdy nagle krzyknąłem:
- Lena! - stanęła i odwróciła powoli głowę. Nie obchodziło mnie nic. Miałem gdzieś to, ze zaraz skaczę, że powinienem brać już narty i kombinezon i udać się na górę. Chciałem się upewnić, że to na pewno ona. Nagle zobaczyłem jej twarz. Jej piękne brązowe tęczówki, malinowe usta, kasztanowe włosy. To była Lena. Moja dawna Lena...





Witam, witam kochani!
Co tu się wyrabia? Ponad 6 tyś. wyświetleń ? Dziękuję :)
Kolejny jutro, a jak będzie przynajmniej 5 komentarzy to jeszcze dzisiaj :)
Przepraszam, że nie pojawiłam się na waszych blogach, ale ja mam chyba ogromnego pecha. Najpierw problemy z nogą, później nieustanne bóle głowy, a teraz mam chyba wybitego kciuka. Dobrze, że chociaż miałam napisany w zanadrzu rozdział.
Jeżeli jeszcze dobrze pójdzie, to w dzień moich urodzin ( czyt. 15.02), dostaniecie kolejny rozdział, bo później jadę na obóz lekkoatletyczny, a później do Warszawy. 
Pozdrawiam :)

                                   

piątek, 5 lutego 2016

Rozdział VI


                          ,, Los czasem rozdziela bliskich sobie ludzi,
                                      żeby uświadomić im,
                                       ile dla siebie znaczą ''
                                              - Paulo Coelho


 31.07.2015 Wisła, Polska ( Teraźniejszość )

  Stałam oparta o bramki i przyglądałam się chłopakom, jak prowadzili rozgrzewkę. Czasami ukradkowo spoglądałam na Livię, która zawzięcie gaworzyła z Klimkiem Juniorem. Nawet się nie zorientowałam, a koło mnie wyrósł brunet, wysokiego wzrostu. Uśmiechnął się nie śmiało w moją stronę. Odpowiedziałem mu tym samym. Staliśmy bez ruchu, wpatrując się w siebie nawzajem.
- No ile będziesz Maciek tak stał?- w oddali usłyszałam głos Klemensa, który powoli zbliżał się w naszą stronę.- Miałeś wziąć tylko piłkę.- popatrzyłam na wózek, a pod nim leżała żółto-niebieska piłka do siatkówki firmy Mikasa.- Ale jak tu już jesteś, to poznaj moją kuzynkę. Lena to jest Maciej, Maciej to jest Lena.- uścisnęliśmy sobie dłoń.- Niestety, ale muszę porwać już Kota, bo obowiązki wzywają.- zaśmiał się Klimek i poruszył znacząco brwiami, za co dostał ode mnie karcące spojrzenie. Zabrali piłkę i udali się w stronę większej grupki skoczków. Odwróciłam się w stronę skoczni, gdzie aktualnie skakali juniorzy. Jednak na niczym nie mogłam się skupić, a tym bardziej na komentatorze, który wypowiadał coraz to nowszego zawodnika. Mój umysł zaprzątał jego uśmiech. Był taki prawdziwy, nieudawany. Jak zwykle zrobiłam z siebie idiotkę, nie wypowiadając nawet jednego słowa. Spojrzałam na Olivię, która teraz siedziała grzecznie w wózku i z zaciekawieniem gryzła z każdej strony swoją zabawkę. Momentalnie na moje usta wkradł się szeroki uśmiech. Nie trwał od zbyt długo, ponieważ zaraz pojawiła się koło mnie Agnieszka i powiedziała:
- Lena on tu jest.

                                        ( Maciek )

5 minut wcześniej                                 
- Maciek teraz twoja kolej.- powiedział Klimek.
- Ale ja przed chwilą szedłem, teraz kolej Janka!- oburzyłem się, bo z całego grona tych panów, tylko ja nie potrafiłem grać w miarę dobrze w siatkówkę nogą.
- Może się w końcu nauczysz, tak mocno w nią nie uderzać.- bez żadnej już wymówki odszedłem w stronę, gdzie możliwie wykopałem piłkę. Stanąłem na moment i rozglądnąłem się w każdą stronę w celu zlokalizowania zguby. Nie musiałem szukać długo, bo po chwili się ukazała. Leżała pod wózkiem, koło którego stała młoda dziewczyna. Wyglądała na około 20 lat. - No to się Maciek wkopałeś.- pomyślałem. Podszedłem powoli i stanąłem, jak pień, gdy zobaczyłem jej piękne oczy i malinowe usta. Jak zwykle zabrakło mi słów. Wysiliłem się na lekki uśmiech, który zapewne bardziej wyglądem przypominał grymas. Na szczęście po chwili w naszą stronę szedł powolnym krokiem Klemens.
- No ile będziesz Maciek tak stał?! Miałeś wziąć tylko piłkę, ale jak już tu jesteś, to poznaj moją kuzynkę. Lena to jest Maciej, Maciej to jest Lena.- uścisnęliśmy sobie dłoń. A po moim ciele rozniósł się przyjemny dreszcz.- Niestety, ale muszę porwać już Kota, bo obowiązki wzywają.- zaśmiał się Klimek i zabrał piłkę spod wózka, poczochrał małą dziewczynkę w wózku i pociągnął mnie za ramie w stronę chłopaków. Klepnął mnie po plecach z całej siły i powiedział - Uważaj, ona ma uczucia.- czy to aż tak mocno było widać, że wpadła mi w oko? Zaśmiałem się pod nosem i wróciłem do gry.
- No to, kto teraz?



                                              ( Johann )
Siedziałem na ławce i w ciszy próbowałem uspokoić swoje myśli, które toczyły aktualnie ze sobą walkę. Jednak i tu nie zaznałem odrobiny spokoju, bo koło mnie zaczął rozbrzmiewać dźwięk telefonu. Dochodził od z torby Daniela. Podszedłem do niej i z lewej kieszonki wyciągnąłem iphona, jednak po chwili ucichł. Choć nie powinienem, przejechałem po ekranie w celu jego odblokowania, a moim oczom ukazało się zdjęcie małego dziecka. Zdziwił mnie ten widok, ponieważ nie przypominam sobie, aby Tande miał zostać w najbliższym czasie ojcem. Nagle drzwi do szatni się otworzyły, a w nich stanął Daniel cały zziajany. 
- Czy ktoś ci pozwolił go dotykać?- szybko znalazł się koło mnie i wyrwał z dłoni telefon.
- Nie, ale dzwonił i chciałem ci go przynieść. Kto to jest na tapecie?- zapytałem.
- Nie twój interes Forfang! Nie interesowałeś się tym wcześniej, więc teraz też nie powinno cie to obchodzić- odpowiedział ze złością. Wyszedł z budki i trzasnął drzwiami, a ja z wrażenia usiadłem na krzesło. Bo to nie mogła być prawda.


                                                        ( Lena )
- Ale jak on tu jest!- momentalnie moja twarz pobladła, a ręce zaczęły się trząść.
- Kuba mówił, że na liście startowej go wczoraj jeszcze nie było. Musiały być jakieś zmiany. Lena spokojnie, w Norwegii cię nie poznał, to tutaj też cię nie pozna.- uścisnęła moje dłonie.
- Boję się. Boję się, że to wszystko wróci.





Witam, witam i o zdrowie pytam :)
Dziękuję za tak liczne komentarze, pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie wiecie, jak mi się serducho radowało, jak czytałam każdy, bez wyjątku.
Dziękuję za ponad 5,5 tyś. wyświetleń. To dopiero 6 rozdział, a już tak duża liczba osób odwiedziła tego bloga :)
Jeszcze raz dziękuję !
Jutro postaram się nadrobić zaległości na Waszych blogach.
P.S. Postanowiłam zrobić maraton na moich feriach ( wiem, że niektórzy będą chodzić do szkoły, jednak mi będzie lżej. Więc, już za tydzień nowy rozdział :) ) 
Do następnego !