piątek, 4 marca 2016

IX



                                                     ,, A kiedy ona cię kochać przestanie
                                                 zobaczysz noc w środku dnia,
                                                   czarne niebo zamiast gwiazd,
                                                     zobaczysz wszystko to samo,
                                                           co ja ''
                                                                - Edward Stachura 

          
           06.08.2015 r. Zakopane, Polska

                                                         ( Lena )
Kolejny raz próbowałam uspokoić Olivkę, ale ona jak na złość z każdą moją kolejną próbą, wykazywała swój potężny wokal. Już pomału traciłam cierpliwość, jednak moim wybawieniem okazał się jakiś nieznajomy, który usilnie próbował dostać się do naszego domu. Po usłyszeniu dźwięku dzwonka, malutka uspokoiła się, jednak nadal drżała i pociągała leciutko noskiem. Ułożyłam sobie ją wygodnie w ramionach i zeszłam do frontowych drzwi. Nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi i stanęłam w osłupieniu.
- Cześć - podrapał się po karku. - Jest może Klemens?
- Hej, niestety pojechali z Agnieszką na zakupy, ale mięli niedługo wrócić. Jak chcesz to możesz na niego poczekać.- uśmiechnęłam się serdecznie w stronę Maćka.
- Nie będę robił kłopotu. Przyjdę później.- uśmiechnął się i już chciał odejść, jednak nie wiem, co we mnie wstąpiło i powiedziałam:
- Nie będziesz robił problemów. Wchodź! - ustąpiłam miejsca w drzwiach i zachęciłam go ruchem ręką. Zawahał się, jednak z zakłopotaniem wszedł do środka. - Rozgość się w salonie, zaraz do ciebie przyjdę.- uśmiechnęłam się i poszłam z Leną na górę. Zabrałam butelkę, mleko i zeszłam na dół, zahaczając o salon:
- Może napiłbyś się czegoś?- zapytałam nieśmiało.
- Jeśli nie byłby to kłopot, to poproszę wodę.- uśmiechnął się. Udałam się do kuchni, nastawiłam wodę na mleko, a z drewnianej szafki wyciągnęłam szklankę, do której po chwili nalałam wody. Po chwili zalałam też ciepło wodą mleko i udałam się w stronę pomieszczenia, gdzie przebywał brunet. - Proszę.- podałam i usiadłam na przeciw niego.
Ułożyłam Olivkę wygodnie w ramionach, uprzednio kładąc pod jej delikatną główkę małą poduszeczkę. Po chwili przyłożyłam smoczek od jej butelki do malutkiej, która łapczywie zaczęła go ssać.
- Jak ma na imię?- zapytał po chwili Maciek, który do tej pory siedział cicho i zawzięcie mi się przyglądał, a na moich policzkach wykwitały rumieńce.
- Olivka. - odparłam spoglądając w jego stronę.
- Bardzo ładne imię.- wysłał w moją stronę uśmiech. - A jak się czujesz po ostatnich wydarzeniach?
- Już wszystko dobrze.- uśmiechnęłam się i spojrzałam na Olivkę, która pomału już przysypiała. Odłożyłam butelkę na stół i zaczęłam ją powoli kołysać. Między mną i Maćkiem nastała niezręczna cisza. Chciałam coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie odezwał się też brunet.
- Proszę mów. - powiedziałam cichutko, aby nie obudzić malutkiej.
- Może zechciałabyś wyjść do kina lub na piknik, ale to jednak chyba zły pomysł. Pewnie masz chłopaka. Nie spodobałoby mu się to.- spuścił wzrok na podłogę, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
- Wiesz, nie mam chłopaka. Więc, jeśli chciałbyś to mogłabym się gdzieś wyrwać. Ale musiałabym zabrać ze sobą malutką.- momentalnie podniósł na mnie swój wzrok, patrząc to na mnie, to na dziecko, które spało w moich ramionach. - Jeżeli to nie kłopot.
Chyba nad czymś usilnie myślał.
- To twoja córka?- zaraz się zacznie.
- Myślałam, że skojarzyłeś fakty i to, że zazwyczaj wszędzie pokazuję się z małą.- popatrzyłam tępo w niego wzrokiem.
- Wiesz...- domyślałam, co chciał powiedzieć. Szybko go wyręczyłam.
- Nic się nie stało. Nie było pytania. Przepraszam, ale pójdę położyć małą do kołyski.- wstałam od stołu, chyba zbyt nerwowo, bo butelka spadła ze stołu brudząc lekko dywan. Powoli ją podniosłam i odłożyłam na stół. Udałam się zbyt szybkim krokiem do pokoju, gdzie położyłam Olivkę do kołyski. Stanęłam na chwilę przy niej. Wpatrując się w jej spokojną buźkę i równomiernie unoszącą się klatkę piersiową. Nie lubiłam, gdy ktoś osądzał mnie po tym, że młoda matka wychowuje samotnie dziecko. Wolałam je  zatrzymać niż posunąć się do aborcji. Te wszystkie krzywe spojrzenia, ciche pytania dało się jeszcze przecierpieć, jednak nie znosiłam tych współczujących spojrzeń, czynów. Chciałam być samodzielna. Pokazać, że jestem silna, nawet jak wszystkim muszę się sama zajmować. Choć to mnie powoli przerastało, próbowałam nie dać po sobie tego poznać. 
Jedna samotna łza, spłynęła po policzku, zatrzymując się na ustach. Starłam ja szybko i po spojrzeniu w lustro, zeszłam na dół. Weszłam do salonu, siadając na to samo miejsce, co wcześniej.
- Klemens z Agnieszką powinni zaraz wrócić.- odpowiedziałam wpatrując się w telewizor, który musiał brunet włączyć, jak wyszłam.
- Lena, ja przepraszam. Nie powinienem się tak zachować.- odparł ze skruchą brunet.
- Skąd mogłeś wiedzieć.- odparłam z sarkazmem i pewnością w głosie, nawet nie zauważyłam, że wezbrało się we mnie tyle emocji. 
- Jeśli jesteś nadal zainteresowana moją propozycją, to było by mi miło, gdybyś...- przerwałam mu.
- Nie lubię i nie chcę litości Maciek. Nie musisz robić czegoś wbrew sobie. Nie jestem zła.- uśmiechnęłam się krzywo w jego stronę.
- Ale gdybyś chciała to napisz. Zapisałem swój numer w twoich kontaktach.
- A Pana Kota nie uczyła mama, że nie wolno dotykać cudzych rzeczy?- zaśmiałam się i pogroziłam mu palcem.
- Ale Pani?- zachwiał się.
- Tande.
- To, jak ten skoczek. To stąd ten akcent. Wiedziałem, że nie jesteś Polką. Nawet wygląd na to nie sugerował.
- Jestem jego siostrą.- puściłam mu oczko.
- To chyba muszę uważać.- oboje zaśmialiśmy się. - No więc, panno Tande, to była sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Ależ Panie Macieju, to wcale pana nie usprawiedliwia.- uśmiechnęłam się.
Chciał mi odpowiedzieć, jednak przerwał mu Klemens wchodzący z zakupami do domu:
- Widzę, że nasze gołąbeczki sobie rozmawiają!- zaśmiał się, jednak stojąca za nim Agnieszka zdzieliła go po głowie.- A to za co?- oburzył się Klemens.
- Za jajco! Nie krzyw się tak, bo żyłka pęknie ci Murańka!- wszyscy znajdujący się w salonie wybuchnęli śmiechem, tylko Klemens wyszedł mrucząc sobie coś pod nosem i ciągnąc za sobą Maćka.
- Jak coś to napisz.- posłał mi oczko Maciek i dodał - Już idę, nie musisz mnie tak ciągnąć!
Spojrzałam na Agnieszkę, która z rozbawieniem kręciła głową.
- Co starsze, tym głupsze. Chodź zabierzemy się za obiad, bo te dzieci sobie nie poradzą.
Wstałam z sofy i udałam się w stronę kuchni za dziewczyną. Jednak zatrzymał mnie dźwięk telefonu. Czytając każdy wyraz znajdujący się na wyświetlaczu, o mało nie upuściłam go na ziemię.
- Agnieszka!- momentalnie odwróciła się w moją stronę i z jej twarzy znikł uśmiech. Znalazła się szybko koło mnie i wyrwała mi telefon. Jej wyraz zamienił się w rządzę śmierci, choć to chyba ja powinnam mieć taki stosunek do tego wszystkiego.

Johann : Nie zostawię tej sprawy. Złożyłem papiery do sądu, mam prawo widzieć, jak dorasta moja własna córka. Za miesiąc jest pierwsza rozprawa. 
                          
                                                                         

14.08.2015 r. Zakopane, Polska

- Maciek to nie jest dobry pomysł.- spojrzałam na niego ze strachem.- To jest daleko stąd, a do tego z małym dzieckiem. Wiesz na co się piszesz?- zapytałam.
- Nie przesadzaj. Na pewno Olivka ma nosidełko, jeśli nie to będę ją pchał wózkiem.- teraz zaczynam żałować, że zgodziłam się gdzieś wyjść z Maćkiem. Wiem, chciał być miły, ale chyba nie wziął pod uwagę, że mam małe dziecko, które na razie nie chcę zostawiać. Do tego sprawa z Johannem, cały czas zaprzątała mi głowę. Wczoraj doszły do mnie papiery. Nie sądziłam, że mógł być taką świnią. Choć teraz obrażam te niewinne stworzenia. Zażądał, abym przeprowadziła się ponownie do Norwegii, mieszkała blisko niego i aby mógł widywać swoją córkę 3 razy w tygodniu. To, że jest znany prawie w całej Europie nie znaczy, że może na wszystko sobie pozwalać.
- Lena słuchasz mnie?- potrząsnął mnie lekko brunet.
- Maciek proszę cię.- spojrzałam wymownie na niego.
- Nic się nie stanie. To ja cię proszę, zgódź się.
- To będzie bardzo dziwne, jak będziesz pchał wózek z małym dzieckiem. Zaraz zaczną się pytania i dziwne spojrzenia.- zaczęłam wymachiwać rękami w każdą możliwą stronę.
- Wymyśli coś się na czasie.- podparł się rękami o biodra i spojrzał w górę.- Jeżeli się nie pośpieszysz, to ominie nas piękny widok. 
- Nie Maciek, przepraszam, ale nie.- złapałam rączkę od wózka i już miałam zawracać, ale brunet złapał mnie za ramię.- Co jeszcze wymyśliłeś?
- Ze złością ci do twarzy.- dobrze, że na dworze było ciepło, bo moje policzki przybrały odcień ciemnego czerwonego.- Z rumieńcami też.- podniosłam głowę i wyrwałam ramię z jego dłoni. Odwróciłam się i powoli zaczęłam iść przed siebie. - No to może pojedziemy kolejką na Gubałówkę? - zatrzymałam się i odwróciłam głowę.
- Maciek, ty nic nie rozumiesz. Chciałabym spędzić z tobą dzień, ale w mniej publicznym miejscu. Tutaj każdy cię prawie zna. Zaraz zaczną się prośby o autografy i pytania, jeśli chcesz to proszę bardzo, ale ja z Olivką odmawiamy takiego przedstawienia. 
- Ja chcę spędzić miły dzień z Tobą, a ty wszystko mi utrudniasz. Lena no to, co powiesz na wypad nad jezioro. Tam na pewno nas nikt nie pozna, a tym bardziej mnie.
- No dobrze, ale pośpieszmy się.- zawróciłam wózkiem i udałam się za nim.- Ale mam nadzieję, że to nie będzie daleko.
- No wiesz, tylko musimy tam pojechać samochodem.
- Maciek!- pisnęłam.
- No co?- zaśmiał się otwierając mi drzwi do samochodu.
- Jesteś niemożliwy.- pokręciłam głową z rozbawieniem. Brunet złożył z łatwością wózek i schował do bagażnika. Poprawiłam Olivkę w ramionach i spojrzałam pytająco w stronę Kota.
- Klemens mnie nauczył.- parsknęłam na jego wyznanie i włączyłam radio. - Czuj się, jak u siebie, ale tego szmelcu nie będziemy słuchać.- przełączył odtwarzanie z radia na płytę i po chwili z głośników popłynęły pierwsze słowa, jak się nie mylę piosenki Green Day.
- To gdzie nas zabierasz? - spojrzałam w jego stronę. Mimo kilkudniowego zarostu prezentował się wyśmienicie. Lekka czupryna dodawał mu chłopięcego uroku, a okulary dodawały młodzieńczego wyglądu. Jego ciemna karnacja idealnie pasowała do jasnych odcieni jego dzisiejszego zarostu. Śmiało mogłam stwierdzić, że jest marzeniem wielu dziewczyn. Gdybym nie miała Olivki, mogłabym nawet zbliżyć się do niego, jednak różnica wieku oraz posiadanie dziecka, dała mi dużo do myślenia. Nie mogę tylko myśleć o sobie i nie mogę także pozwolić przywiązać się dziewczynce do bruneta i na odwrót. Szkoda, że nie przemyślałam tego wszystkiego wcześniej. 



Witam, witam. Przepraszam, że dodaję ten rozdział tak późno, ale moje ferie, to w cale nie były krótkie wakacje, a rollercoaster. Ale no nic, bo ,, Wszyscy musimy się podnieść oraz pokazać, że jesteśmy silni i damy radę. Bo damy radę ! '' - Kamil Stoch <3
Do zobaczenia jutro :)
P.S. Jeśli posiadacie snapchata, to podawajcie nazwy :)

4 komentarze:

  1. Super rozdział czekam na next i mam nadzieje ze ona i johann sie dogadają zapraszam do mnie http://stara-milosc-nie-rdzewieje-cel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej
    Jaki długi rozdział! :-D Super!
    Maciek jest wspaniały. Chce nawiązać jakąś relację z Leną, ale ona jest uparta. Pewnie ma dużo racji w tym, co mówi. Dobrze, że chłopak też nie ustępuje :-)
    Johann postąpił okropnie. Nie mógł jakoś inaczeje tego rozwiązać a nie tak wzywać Lenę do sądu? Skąd nagle tak mu zależy na córce?
    Czekam na kolejny!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny!
    Maciek jaki alvarozo XD Klimek dba o Lene. Kota na 100 % przeszkolił. Mam nadzieję ze ten wylad nad jezioro zaliczą do udanych :) Johann okazuje się być wredną świnią. Najpierw zmusza ją do aborcji, a teraz nagle w tatusiu mu się bawić zachciało. Żałosne... Mam nanadzieję, że Lena się nie załamie tym, tylko pokaże mu gdzie jego miejsce w szeregu :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń