sobota, 5 marca 2016

X


                                                            ,, Przyszłość zaczyna się dzisiaj,
                                                        nie jutro.''
                                                                     



                                              ( Lena )
Jechaliśmy już dość długo i chyba na razie nie zapowiadałoby się, abyśmy zbliżali się do celu. Od dobrej godziny jechaliśmy leśną drogą. Chyba wziął zbyt poważnie moje słowa wypowiedziane wcześniej. Olivka zdążyła się już wyspać w moich ramionach, a wciąż nie dotarliśmy do celu. Z tej całej bezsilności zaczęłam stukać palcami o kolano:
- Już niedługo będziemy.- usłyszałam po chwili głos bruneta.
- Maciek, ale ja nie chciałam, abyś wywoził nas na pustkowie. Wystarczyła by mi zwykła łąka i koc.- spojrzałam w jego stronę.
- Ale doszedłem do wniosku, że cisza i czyste powietrze zrobi dobrze Olivce.- uśmiechnął się w moją stronę. Jak na zawołanie, mała zaczęła gaworzyć, gryząc miśka. Momentalnie na moją twarz wpełzł uśmiech.- No jesteśmy.- samochód się zatrzymał. Spojrzałam przed siebie, a moim oczom ukazało się małe jeziorko, otoczone dookoła wysokimi drzewami. Promienie słońca, ledwo przeciskały się przez gęste korony roślin. - Poczekaj pomogę ci.- zwinnie wyszedł z samochodu i po chwili otworzył nam drzwi.
- Mógłbyś ją na chwilę wziąć?- zapytałam wpatrując się w jego brązowe tęczówki. - Niestety, ale nie poradzę sobie sama.
Delikatnie wziął ją na ręce, jakby była drogocenną porcelaną. Szybko wstałam, aby nie nadużywać go.
- To może ja wezmę wózek.- zabrałam ją od niego.
- Tak to dobry pomysł.- odparłam.
Po kilku minutach ruszyliśmy wolnym spacerem w stronę podestu. Maciek rozłożył koc, wyciągając z torby owoce i powoli usiedliśmy. 
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedziałam po chwili ciszy, którą czasami zakłócała Olivka.
- Jak już wiesz mam na imię Maciej Kot.- zaśmiał się i spojrzał w moją stronę, a mi momentalnie uśmiech wkradł się na buzię.
- Tak, to już wiem.- odparłam po chwili, nadal chichocząc.
- Mam 24 lat, mieszkam aktualnie w Zakopanem. Wszyscy uważają mnie za bożyszcza nastolatek, ale zarazem utalentowanego skoczka z mądrą głową. Lubię wszystko, co jest związane z motoryzacją. Nigdy się nie poddaję, zawsze dążę do celu. Niektórzy twierdzą, że mam cięty język, ale mi to nie przeszkadza. Są takie momenty, że nie da się siedzieć cicho. Jestem wolnym samcem.- wypiął dumnie pierść, powodując na mojej twarzy kolejny uśmiech tego dnia.- No to byłoby chyb na tyle.- ponownie spojrzał w moją stronę. - Teraz ty.
- Mam na imię Lena Tande. Jestem samotną matką, ale najlepszą.
- W to nie wątpię.- przerwał mi, zarumieniłam się na jego wyznanie, ale wracając.
- Mam 19 lat i uprzedzam twoje pytania. Tak wiem, kto jest ojcem Olivi, ale on nic o niej nie wie, a ja nie potrzebuję od niego nic.- szybko zmieniłam temat, widząc jego wyraz twarzy.- Od zawsze chciałam pomagać innym, gdyby nie mała może teraz kończyłabym pierwszy rok studiów. Nie wiem, ale nie żałuję swojej decyzji. Moją pasją jest także gotowanie i lekkoatletyka. To chyba na tyle.- spojrzałam w jego stronę.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Jeśli będę znać na nie odpowiedź, to dawaj.
- Dlaczego nie chcesz spróbować normalnego życia? Dlaczego nie chcesz pójść na studia?
- Jak sam będziesz miał dziecko, zobaczysz jak trudno jest pogodzić wiele czynności. A studia to dodatkowy koszt. Nie chcę już i tak obciążać rodziców dodatkowymi kosztami, a po drugie, najlepsze w miarę studia to AWF w Krakowie. I na co ja miałabym tam pójść?
- Jest dużo świetnych kierunków. Fizjoterapia, wychowanie fizyczne.
- To nie dla mnie. Chciałabym zostać kiedyś świetnym lekarzem, do którego będą przyjeżdżać i leczyć się ludzie z całego świata. - odparłam wpatrując się w niebo.
- Nigdy nie mów nigdy, Lena. Jesteś młoda, wszystko przed tobą.- poczułam ciepło na dłoni. Popatrzyłam w tamtą stronę, a moja krucha dłoń była przykryta przez dość dużą dłoń Maćka. Popatrzyłam w jego stronę, a on jakby wyczuł moje zakłopotanie, szybko ją zabrał. Na szczęście, po chwili odezwał się mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz, przejechałam palcem, odbierając połączenie.
- Lena szybko przyjeżdżajcie. Johann przyleciał z rodzicami.- momentalnie po usłyszeniu słów Klemensa, upuściłam telefon z dłoni, a z mojej buzi zszedł uśmiech. Przetarłam twarz i powiedziałam.
- Maciek musimy wracać. I to natychmiast.
Gdybym wtedy już wiedziała, jak przebiegnie to spotkanie, nigdy bym tam nie pojechała. Tym bardziej z Maćkiem.



Witam :)
Tym razem rozdział krótszy, ale to nie znaczy, że nudny. To tylko taki przejściowy. Kolejny będzie o wiele ciekawszy.
Do zobaczenia za dwa tygodnie :) 

6 komentarzy:

  1. Rozdział świetny!
    O tak słodko spędzają razem czas, a jak opowiadali o sobie to się rozpłynęłam *,* Jakby byli razem to byliby przesłodką parą :) Jak tylko przeczytałam zdanie gdy Klemens do niej dzwoni, to aż się zagotowało się we mnie! Jaką on ma czelność włazić jej w uporządkowane już życie. Cholera no! Najpierw nie chce dziecka bo to problem, a teraz nagle mu się przypomniało. Się chyba zapędził moim zdaniem. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. Albo Lena pogodzi się z Johannem,albo on po prostu da im spokój. P.S. Jezuu, jak ja czekam te 2 tyg na rozdział to mnie autentycznie nosić zaczyna. Pierwsze 5 dni jest jeszcze w miarę ok, ale potem to ja codziennie sprawdzam czy nie dodałaś nic wcześniej. Ale mam nadzieję że szybko mi zleci :)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    Kurczę, dawno mnie u ciebie nie było... strasznie przepraszam, ale mam ostatnio tyle na głowie, że jestem bliska obłędu.
    Genialny rozdział! Co z tego, że dość krótki. Liczy się treść, a nie objętość :)
    Dzisiaj tak sympatycznie nam się zrobiło. Ale coś czuję, że niedługo zaczną się problemy. Czyżby ten telefon Klemensa trochę namieszał?
    Czekam!
    Buziaki :**
    PS. Zapraszam także do siebie w wolnej chwili na nowości, jeśli masz ochotę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj Kochana! <3
    Ogromnie Cię przepraszam za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem :(
    Teraz wszystko już nadrabiam.
    Powracając do rozdziału - jest przewspaniały!
    Czyta się go niezwykle płynnie i z każdym zdaniem chce się czytać jeszcze więcej i więcej... :)
    Muszę przyznać, że trochę się tutaj porobiło, akcja nabiera tempa!
    Osobiście kiedyś kibicowałam Lenie i Johannowi, ale teraz kiedy pojawił się Maciek... mam do tego spore wątpliwości.
    Po drugie Johann okazał się skończonym bałwanem wnosząc sprawę do sądu.
    Maciek wydaje się być bardziej opiekuńczy i stanowczo dojrzalszy od Forfanga (nie chodzi mi tutaj o wiek).
    Wszystko zapowiadało się tak pięknie! Wspólny wypad, piknik nad jeziorem, piękny widok i niezwykły klimat.
    A tu nagle... baaam -.-
    Johann przyleciał i to jeszcze ze swoimi rodzicami... czyżby chciał zapoznać dziadków ze swoją wnuczką? Pfff... Coraz bardziej zaczyna on mi grać na nerwach. Najwidoczniej jest jeszcze większym albo największym bałwanem na tym świecie!
    "Gdybym wtedy już wiedziała, jak przebiegnie to spotkanie, nigdy bym tam nie pojechała. Tym bardziej z Maćkiem." - a tą końcówką to już mnie całkowicie zaintrygowałaś (i zaniepokoiłaś). Czuję, że Johann ubzdura sobie jeszcze, że Lenę i Maćka coś łączy. A nawet jeśli to niech nie wsadza tu swoich pięciu groszy! Chociaż on to jest w stanie wsadzić nawet złotówkę...

    Z ogromną niecierpliwością czekam na dalsze losy! Nie wiem jak ja do tego momentu wytrzymam ;d
    Trzymaj się ;*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć!
    Bardzo przyjemny rozdzialik :-)
    Maciek jest tutaj naprawdę spoko. Zapowiadało się miłe spotkanie, ale gdzieś tam w tle musiał pojawić się Johann i to w dodatku z rodzicami. Po prostu przyleciał z całym sztabem, komitetem, czy obrońcami, a może raczej oskarżycielami. Aż boję się myśleć, co tam się będzie działo :(
    Do następnego. oby pojawił się jak najszybciej :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej hej
    Poprzedni rozdział przeczytany jednak bez komentarza :( pseplasam.
    No no. To sie porobiło. Johann z rodzicami przyleciał do Polski. Nie spodziewałam się. Już myślałam że to spotkanie zakończy się miło, a tu klops. Maciek wydaje się tutaj naprawdę sympatyczny ;)
    Ale przyjazd Johanna bardzo mnie zaciekawił wiec czekam na niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cześć, cześć ! :) Dopiero teraz uporałam się ze szkołą i tymi lekcjami i spokojnie z czystym sumieniem mogłam siąśc i nadrobić u Ciebie rozdziały. Matkoo ! *.* Bardzo mnie zaciekawiłaś i tak czytam, czytam i mówię to siebie - Co jest, koniec tylko tyle narazie ? :o hahaha :D
    Maciek to spoko ziomuś ^^ Uuu, widze Johann z całym swoja obsadą przyjechał, będzie się działoo :*
    Zapraszam do siebie na NOWY blog ---> http://choryukladd.blogspot.com/
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń