piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział V




10.01.2015 r. Zakopane, Polska

  Po wyczerpujących ostatnich 3 tygodniach, ledwo utrzymuję się na nogach. Nie wiem nawet, kiedy ostatni raz pozwoliłam moim oczom, a przede wszystkim organizmowi odpocząć. Nie biorę od nikogo pomocy, bo uważam że jej nie potrzebuję. Choć chciałabym choć na chwilę się położyć, zamknąć powieki i udać się do krainy Morfeusza, jednak gdy już powoli mój organizm uspokaja się, a ja staję się śpiąca, to Olivia, jakby miała wczepiony w siebie radar, budzi się z płaczem. Nie wiem do końca, co się dzieje. Wydaje się czasami zbyt pobudliwa, a to dopiero minęło półtora miesiąca.
- Może wezmę małą, a ty się prześpisz? Jak na styczeń, pogoda za oknem jest piękna. Wzięłabym Klemensa, młodego, Olivię i poszła na spacer, a ty byś w tym czasie odpoczęła?- z amoku wyrwała mnie Agnieszka stojąca w drzwiach z Klemensem na rękach.
- Nie, nie psujcie sobie popołudnia. Idźcie spokojnie, a ja może też się zaraz wybiorę.- wysiliłam się na lekki uśmiech, jednak domyśliłam się, po wyrazie dziewczyny, że będzie nieugięta. Podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.
- Lena my jesteśmy tutaj, aby ci pomóc. Jednak ty musisz z nami współpracować. - spuściłam głowę w dół, bo zrobiło mi się cholernie miło.
- Może jednak skuszę się na waszą propozycję. Tylko poczekajcie ubiorę malutką i możecie iść.- wstałam z fotela i podeszłam do szafki z ciuszkami. Wyciągnęłam kubraczek oraz skafander. Szybko ubrałam Olivię i nie minęła chwila, a już żegnałam całą trójkę w drzwiach. 
- W razie czego będziemy dzwonić, a ty teraz odpoczywaj. Jest dopiero 13.00, więc wrócimy około 18.00. Zrobimy zakupy i wstąpimy do Stochów, więc się o nic nie martw. A teraz w podskokach do łóżka i do zobaczenia!- uśmiechnął się na koniec Klemens i wyszedł zamykając drzwi. Zostałam sama. Tego było mi potrzeba. Bez żadnego dłuższego myślenia udałam się do pokoju. Przyłożyłam głowę do poduszki i nie minęła chwila, a już spałam.



                                               ( Johann )
Siedziałem w samochodzie, pod mieszkaniem już od dobrych piętnastu minut. Nic na to nie wskazywało, abym wyszedł z niego za chwilę. Niby wszystko układa się po mojej myśli. Wszystko wróciło na swoje tory. Pogodziłem się z Celiną, wszystko sobie wyjaśniliśmy, jednak jest coś co nie daje mi spokoju. Może nie coś, a ktoś. Nie mogę zapomnieć twarzy jednej dziewczyny, którą przypadkowo spotkałem na ulicy w Tromso. Wydawała się taka znajoma, a jednak nie mogłem sobie przypomnieć skąd mogę ją znać. Nie chciałem więcej już drążyć tego tematu. Wziąłem kilka głębszych oddechów i w końcu wyszedłem z tego cholernego auta i udałem się w stronę klatki. Wbiegłem szybko po schodach i wszedłem do mieszkania. W progu uderzył we mnie zapach pieczonego kurczaka. Po ściągnięciu z siebie kurki, udałem się do kuchni. W progu na chwilę przystałem i wpatrzyłem się w Celinę, która zawzięcie kroiła jakieś warzywa. Stałem tak z dobre pięć minut, nim postanowiłem do niech podejść. Objąłem ją od tyłu i złożyłem na jej szyi krótki pocałunek. Wygięła do tyłu głowę i oparła ja na moich barkach. Odwróciła się w moją stronę i powiedziała:
- Miałeś być dopiero za pół godziny. Mogłeś uprzedzić, że wrócisz wcześniej. Obiadu nie skończyłam zrobić.
- To nic, pomogę ci będzie szybciej. - pocałowałem ją w czoło i zapytałem - To co na początku? 
Wszystko mi wytłumaczyła i zabraliśmy się za pracę. Po wszystkim usiedliśmy przy stole i napiliśmy się soku i porozmawialiśmy o dzisiejszych sprawach.





Witam :) 
Przychodzę z nowym rozdziałem, to już 5, a nadal nie dzieję się nic ciekawego. Powiem tylko, że już w następnym rozdziale akcja nabierze tempa. Więc radzę być cierpliwym, bo od razu do tego spotkania nie dojdzie. 
Dziękuję kilku istotkom, tak to o Was dziewczyny chodzi. Dziękuję za adres, wskazanie błędów i za wszystkie inne komentarze.
A teraz niespodzianka ode mnie, nawet dwie :) Co powiedziałybyście na maraton, co dwutygodniowy ? W piątek, sobotę i niedzielę dodawałabym rozdziały. Jeśli jesteście za, to piszcie. Chciałabym zobaczyć ile Was jest. A druga, zamierzam zorganizować konkurs. Jeśli dobrze wyjdzie z czasem, to ogłoszę już go za dwa tygodnie ;)
Do zobaczenia za dwa tygodnie :)
Buziaki ;)
P.S. Przepraszam, że jestem nieobecna na Waszych blogach, ale zazwyczaj powiadomienia o waszych nowych rozdziałach, przychodziły mi na telefon, ale ostatnio coś się stało i nie przychodziło mi nic. Postaram się to dzisiaj nadrobić.

11 komentarzy:

  1. Świetny :)
    Ja jestem za ;)
    Czekam na następny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!
    Nie narzeka, że nic się nie dzieje w rozdziale. Przecież nie może dziać się coś cały czas, na dramaty, wzruszenia i szaleństwa jeszcze przyjdzie odpowiedni czas :-)
    Sugerujesz, że jednak dojdzie do spotkania z Johannem? Oby, choć nie jestem pewna czy to będzie szczęśliwe spotkanie.
    Jeśli chodzi o dodawanie rozdziałów, mnie tam wszystko jedno kiedy, byle by się pojawiały :-)
    Konkurs? Jestem za, choć nie wiem, czy w ogóle wezmę w nim udział ;-)
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej !
    Po pierwsze, chciałam Ci powiedzieć, że blog jest cudowny, kurde piszesz genialnie .. też tak chce ;c skąd Ty na to wszytsko pomysły bierzesz ? :D Daj mi ten przepis xd
    Czekam na następny ;*
    Zapraszam do siebie, wróciłam do pisania przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka :)
    Rozdzial szkoda,ze taki krotki :/ ale ciekawy :)
    Maraton? Pewnie ze sie zgadzam.
    A co do konkursu, to ciekaw ajestem o jaki ci chodzi?
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    I strasznie przepraszam, że dopiero teraz, ale moja skleroza jest już tak zaawansowana, że szkoda gadać... Ale nie gniewasz się, co? :)
    Genialny rozdział! Szkoda, że taki krótki, ale naprawdę mi się podoba, bo ma charakter, tak samo, jak cała historia, którą zdobyłaś moje serducho.
    Dojdzie do spotkania? No ja mam nadzieję, bo od samego początku na nie czekam :D
    Maraton? Konkurs? Kochana, rozpieszczasz nas ^^ Jestem ciekawa, co dla nas przygotujesz.
    Dużo weny i buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Heeej!
    Rozdział jak zwykle cudowny! Szkoda tylko, że taki króciutki, ale bić za to nie będę ;))
    Więc jednak dojdzie do spotkania z Johannem. Hoho jestem tego BARDZO ciekawa.
    Maraton? Jestem jak najbardziej na tak! :D
    Czekam na następny
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, wybacz, że jestem dopiero teraz... wiem, wiem - kary godne. :(
    Rozdział jest fantastyczny i nie wiem o co Ci chodzi. ^^
    Jak dobrze, że Lena ma takich wspaniałych przyjaciół. To cudowne, że nie chce nikogo obarczać swoimi problemami i sprawami, ale jako samotna matka nie da sobie rady bez pomocy najbliższych... Przecież każdy zdaje sobie sprawę, jak wiele czasu i energii pochłania maluteńskie dziecko. :)
    A Johann? Teraz wszystko zaczyna się układać? Jest sielankowo? Nie jestem pewna czy zasłużył sobie na takie spokoje życie, gdy jego była dziewczyna tak ciężko zajmuje się ich wspólnym dzieckiem...
    Maraton? Jestem na tak! :D
    Kochana, czekam na kolejny! ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej :*
    Wybacz,że dziś tak krótko i bez sensu komentuje,ale kompletnie nie mam do tego głowy :(
    Rozdział krótki,ale treściwy ;) Nie mogę sie doczekać kolejnego :*
    Weny życzę :*
    Buźka :3
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo mi sie podoba ta historia i zostaje tu na dluzej! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba naprawdę muszę uzbroić się w cierpliwość, skoro do spotkania Lenny i Johanna prędko nie dojdzie. A ja tak bardzo chciałabym, żeby nastąpiło już, najlepiej w następnym rozdziale!
    Wkurza mnie to, że podczas gdy Lena tak się męczy przy dziecku, Johann prowadzi takie beztroskie życie. Ugh, to takie niesprawiedliwe. Powinien być przy niej, pomagać jej i ją wspierać - w końcu to też jego dziecko.
    Okej, koniec moich żali. Czekam na następny rozdział!
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń