wtorek, 22 marca 2016

XI




                                                            ,, Po każdej burzy,
                                                          zawsze wychodzi słońce...''



                                             ( Johann )
- Kiedy przyjadą?- zapytałem Agnieszkę, która odkładała telefon na szafkę po skończonej rozmowie.
- Czego ty Johann od niej oczekujesz? Że po tej rozłące rzuci ci się prosto w ramiona?- zapytała z wyrzutem. -Mało przez ciebie już wycierpiała?
- Chcę tylko widywać swoją córkę!- odpowiedziałem chyba zbyt nerwowo, bo chłopiec na jej rękach, mocniej wtulił się w jej sweter.
- Chcesz, aby wróciła do Norwegii? Jak to sobie wyobrażasz, przecież mieszkasz z Celiną!
- Kupiłbym dom i zamieszkalibyśmy we czwórkę.- odparłem, jakby to było takie proste.
- Johann, czy ty siebie słyszysz? Byłeś jej wielką miłością, a teraz miałaby patrzeć na to, jak obściskujesz się z tą dziewuchą? - jej twarz coraz bardziej, wykrzywiała się ze złości. Na szczęście, nasza kłótnia została przerwana przez zamykanie frontowych drzwi. Po chwili ujrzałem Lenę, a z nią Maćka, który trzymał nosidełko. To ja powinienem być na jego miejscu. Nie on. Po jego wyrazie twarzy wywnioskowałem, że nie wie o co chodzi. Momentalnie wstałem z krzesła i chciałem podejść, jednak dziewczyna odsunęła się o krok, wpadając na klatkę piersiową chłopaka.
- Cześ Lena.- chciałem, jakoś wybrnąć z tej dziwnej sytuacji.
- Czego chcesz? Jak sobie przypominam, rozprawa jest dopiero za 3 tygodnie.- powiedziała, nawet nie obdarzając mnie wzrokiem.
- Chciałem zobaczyć córkę.- spojrzałem w stronę bruneta, który ze zdziwieniem spoglądał to na dziecko, to na mnie.
- Już ją zobaczyłeś? To teraz wynocha!-krzyknęła. 
- Nie tym tonem, młoda panno!- do rozmowy włączył się mój tato.
- Och przepraszam, gdzie moje maniery. Tam są drzwi. - odparła z sarkazmem.
- Lena...- chciałem coś powiedzieć.
- Co Lena, co Lena? Johann, nie wierzę, ze przyjechałeś tylko po to, aby zobaczyć dziecko. Czego chcesz?
- Masz wrócić do Norwegii albo zabiorę ci Olivię.- wiem, że to nie było dobre posunięcie. Lecz ta sytuacja zaczęła chyba mnie przerastać.
- Słucham? Nie wierzę, że to mówisz! Gdzie byłeś wtedy kiedy cię potrzebowałam? - zaczęła do mnie powoli podchodzić i krzyczeć - Co? No powiedz mi, gdzie wtedy byłeś!?
- To ty mi uniemożliwiłaś kontakt z własną córką!- nie byłem jej dłużny i ze złością wymalowaną na twarzy zacząłem się do niej zbliżać.
- To nie ja chciałam, zabić swoje dziecko!- poczułem jej małą dłoń na policzku, który momentalnie zaczął mnie piec. Zaśmiałem się i gdy chciałem do niej podejść. Ktoś przed nami stanął.
- Wystarczy już. Opuść ten dom albo wezwiemy policję!- popatrzył w moje oczy ze złością Maciek, który dotychczas trzymał się z dala od naszej dwójki. Złapał mnie za bluzę - Nie słyszałeś?! 
- Jeszcze z tobą nie skończyłem!- ze złością wyrwałem się z rąk Kota.- A tobie - wskazałem palcem na chłopaka.- Radziłbym sobie ją odpuścić, jest tak kiepska w łóżku, że nawet nie warto się o nią starać!- poczułem, jak moja twarz wykrzywia się w bok, pod siłą uderzenia bruneta.
- Dość!- krzyknęła Lena.
- Wyjdź stąd Johann.- odwróciłem się na pięcie, zabierając ze stołu klucze do samochodu.
- Nie odpuszczę ci tego tak łatwo, a wtedy będzie jeszcze bardziej boleć niż teraz.- wyminąłem ją i udałem się w stronę drzwi, które otworzyłem i wychodząc trzasnąłem z całej siły. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale po prostu nie mogłem znieść, że ktoś mógł zając moje miejsce. Wsiadłem do samochodu, gdzie czekali już na mnie rodzice. Ja tak łatwo nie odpuszczę. Zrobię wszystko, żeby ona była ze mną. Wszystko!





Z opóźnieniem, ale jestem. Przepraszam z całego serduszka :)
Skończył się sezon. Jak go oceniacie? Cieszycie się, że wygrał Peter, czy stawialiście na kogoś innego ? Moim zdaniem wygrał zasłużenie. Wykonał kawał świetnej roboty.
Czy jestem zawiedziona postawą Polaków? Otóż nie, dla niektórych był to najlepszy start w PŚ niż dotychczas. Może mieli gorszy sezon, ale mam nadzieję, że zmiana trenera nada jakiejś świeżości ( choć uważam, że zmiany powinny nastąpić w PZN, głównie o zmianę prezesa mi chodzi ).
Kochani dziękuję za ponad 10 tyś. wyświetleń tutaj i 20 tyś. na drugim blogu. Jesteś niemożliwi :*
To do następnego ;)

sobota, 5 marca 2016

X


                                                            ,, Przyszłość zaczyna się dzisiaj,
                                                        nie jutro.''
                                                                     



                                              ( Lena )
Jechaliśmy już dość długo i chyba na razie nie zapowiadałoby się, abyśmy zbliżali się do celu. Od dobrej godziny jechaliśmy leśną drogą. Chyba wziął zbyt poważnie moje słowa wypowiedziane wcześniej. Olivka zdążyła się już wyspać w moich ramionach, a wciąż nie dotarliśmy do celu. Z tej całej bezsilności zaczęłam stukać palcami o kolano:
- Już niedługo będziemy.- usłyszałam po chwili głos bruneta.
- Maciek, ale ja nie chciałam, abyś wywoził nas na pustkowie. Wystarczyła by mi zwykła łąka i koc.- spojrzałam w jego stronę.
- Ale doszedłem do wniosku, że cisza i czyste powietrze zrobi dobrze Olivce.- uśmiechnął się w moją stronę. Jak na zawołanie, mała zaczęła gaworzyć, gryząc miśka. Momentalnie na moją twarz wpełzł uśmiech.- No jesteśmy.- samochód się zatrzymał. Spojrzałam przed siebie, a moim oczom ukazało się małe jeziorko, otoczone dookoła wysokimi drzewami. Promienie słońca, ledwo przeciskały się przez gęste korony roślin. - Poczekaj pomogę ci.- zwinnie wyszedł z samochodu i po chwili otworzył nam drzwi.
- Mógłbyś ją na chwilę wziąć?- zapytałam wpatrując się w jego brązowe tęczówki. - Niestety, ale nie poradzę sobie sama.
Delikatnie wziął ją na ręce, jakby była drogocenną porcelaną. Szybko wstałam, aby nie nadużywać go.
- To może ja wezmę wózek.- zabrałam ją od niego.
- Tak to dobry pomysł.- odparłam.
Po kilku minutach ruszyliśmy wolnym spacerem w stronę podestu. Maciek rozłożył koc, wyciągając z torby owoce i powoli usiedliśmy. 
- Opowiedz mi coś o sobie. - powiedziałam po chwili ciszy, którą czasami zakłócała Olivka.
- Jak już wiesz mam na imię Maciej Kot.- zaśmiał się i spojrzał w moją stronę, a mi momentalnie uśmiech wkradł się na buzię.
- Tak, to już wiem.- odparłam po chwili, nadal chichocząc.
- Mam 24 lat, mieszkam aktualnie w Zakopanem. Wszyscy uważają mnie za bożyszcza nastolatek, ale zarazem utalentowanego skoczka z mądrą głową. Lubię wszystko, co jest związane z motoryzacją. Nigdy się nie poddaję, zawsze dążę do celu. Niektórzy twierdzą, że mam cięty język, ale mi to nie przeszkadza. Są takie momenty, że nie da się siedzieć cicho. Jestem wolnym samcem.- wypiął dumnie pierść, powodując na mojej twarzy kolejny uśmiech tego dnia.- No to byłoby chyb na tyle.- ponownie spojrzał w moją stronę. - Teraz ty.
- Mam na imię Lena Tande. Jestem samotną matką, ale najlepszą.
- W to nie wątpię.- przerwał mi, zarumieniłam się na jego wyznanie, ale wracając.
- Mam 19 lat i uprzedzam twoje pytania. Tak wiem, kto jest ojcem Olivi, ale on nic o niej nie wie, a ja nie potrzebuję od niego nic.- szybko zmieniłam temat, widząc jego wyraz twarzy.- Od zawsze chciałam pomagać innym, gdyby nie mała może teraz kończyłabym pierwszy rok studiów. Nie wiem, ale nie żałuję swojej decyzji. Moją pasją jest także gotowanie i lekkoatletyka. To chyba na tyle.- spojrzałam w jego stronę.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Jeśli będę znać na nie odpowiedź, to dawaj.
- Dlaczego nie chcesz spróbować normalnego życia? Dlaczego nie chcesz pójść na studia?
- Jak sam będziesz miał dziecko, zobaczysz jak trudno jest pogodzić wiele czynności. A studia to dodatkowy koszt. Nie chcę już i tak obciążać rodziców dodatkowymi kosztami, a po drugie, najlepsze w miarę studia to AWF w Krakowie. I na co ja miałabym tam pójść?
- Jest dużo świetnych kierunków. Fizjoterapia, wychowanie fizyczne.
- To nie dla mnie. Chciałabym zostać kiedyś świetnym lekarzem, do którego będą przyjeżdżać i leczyć się ludzie z całego świata. - odparłam wpatrując się w niebo.
- Nigdy nie mów nigdy, Lena. Jesteś młoda, wszystko przed tobą.- poczułam ciepło na dłoni. Popatrzyłam w tamtą stronę, a moja krucha dłoń była przykryta przez dość dużą dłoń Maćka. Popatrzyłam w jego stronę, a on jakby wyczuł moje zakłopotanie, szybko ją zabrał. Na szczęście, po chwili odezwał się mój telefon. Nie patrząc na wyświetlacz, przejechałam palcem, odbierając połączenie.
- Lena szybko przyjeżdżajcie. Johann przyleciał z rodzicami.- momentalnie po usłyszeniu słów Klemensa, upuściłam telefon z dłoni, a z mojej buzi zszedł uśmiech. Przetarłam twarz i powiedziałam.
- Maciek musimy wracać. I to natychmiast.
Gdybym wtedy już wiedziała, jak przebiegnie to spotkanie, nigdy bym tam nie pojechała. Tym bardziej z Maćkiem.



Witam :)
Tym razem rozdział krótszy, ale to nie znaczy, że nudny. To tylko taki przejściowy. Kolejny będzie o wiele ciekawszy.
Do zobaczenia za dwa tygodnie :) 

piątek, 4 marca 2016

IX



                                                     ,, A kiedy ona cię kochać przestanie
                                                 zobaczysz noc w środku dnia,
                                                   czarne niebo zamiast gwiazd,
                                                     zobaczysz wszystko to samo,
                                                           co ja ''
                                                                - Edward Stachura 

          
           06.08.2015 r. Zakopane, Polska

                                                         ( Lena )
Kolejny raz próbowałam uspokoić Olivkę, ale ona jak na złość z każdą moją kolejną próbą, wykazywała swój potężny wokal. Już pomału traciłam cierpliwość, jednak moim wybawieniem okazał się jakiś nieznajomy, który usilnie próbował dostać się do naszego domu. Po usłyszeniu dźwięku dzwonka, malutka uspokoiła się, jednak nadal drżała i pociągała leciutko noskiem. Ułożyłam sobie ją wygodnie w ramionach i zeszłam do frontowych drzwi. Nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi i stanęłam w osłupieniu.
- Cześć - podrapał się po karku. - Jest może Klemens?
- Hej, niestety pojechali z Agnieszką na zakupy, ale mięli niedługo wrócić. Jak chcesz to możesz na niego poczekać.- uśmiechnęłam się serdecznie w stronę Maćka.
- Nie będę robił kłopotu. Przyjdę później.- uśmiechnął się i już chciał odejść, jednak nie wiem, co we mnie wstąpiło i powiedziałam:
- Nie będziesz robił problemów. Wchodź! - ustąpiłam miejsca w drzwiach i zachęciłam go ruchem ręką. Zawahał się, jednak z zakłopotaniem wszedł do środka. - Rozgość się w salonie, zaraz do ciebie przyjdę.- uśmiechnęłam się i poszłam z Leną na górę. Zabrałam butelkę, mleko i zeszłam na dół, zahaczając o salon:
- Może napiłbyś się czegoś?- zapytałam nieśmiało.
- Jeśli nie byłby to kłopot, to poproszę wodę.- uśmiechnął się. Udałam się do kuchni, nastawiłam wodę na mleko, a z drewnianej szafki wyciągnęłam szklankę, do której po chwili nalałam wody. Po chwili zalałam też ciepło wodą mleko i udałam się w stronę pomieszczenia, gdzie przebywał brunet. - Proszę.- podałam i usiadłam na przeciw niego.
Ułożyłam Olivkę wygodnie w ramionach, uprzednio kładąc pod jej delikatną główkę małą poduszeczkę. Po chwili przyłożyłam smoczek od jej butelki do malutkiej, która łapczywie zaczęła go ssać.
- Jak ma na imię?- zapytał po chwili Maciek, który do tej pory siedział cicho i zawzięcie mi się przyglądał, a na moich policzkach wykwitały rumieńce.
- Olivka. - odparłam spoglądając w jego stronę.
- Bardzo ładne imię.- wysłał w moją stronę uśmiech. - A jak się czujesz po ostatnich wydarzeniach?
- Już wszystko dobrze.- uśmiechnęłam się i spojrzałam na Olivkę, która pomału już przysypiała. Odłożyłam butelkę na stół i zaczęłam ją powoli kołysać. Między mną i Maćkiem nastała niezręczna cisza. Chciałam coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie odezwał się też brunet.
- Proszę mów. - powiedziałam cichutko, aby nie obudzić malutkiej.
- Może zechciałabyś wyjść do kina lub na piknik, ale to jednak chyba zły pomysł. Pewnie masz chłopaka. Nie spodobałoby mu się to.- spuścił wzrok na podłogę, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
- Wiesz, nie mam chłopaka. Więc, jeśli chciałbyś to mogłabym się gdzieś wyrwać. Ale musiałabym zabrać ze sobą malutką.- momentalnie podniósł na mnie swój wzrok, patrząc to na mnie, to na dziecko, które spało w moich ramionach. - Jeżeli to nie kłopot.
Chyba nad czymś usilnie myślał.
- To twoja córka?- zaraz się zacznie.
- Myślałam, że skojarzyłeś fakty i to, że zazwyczaj wszędzie pokazuję się z małą.- popatrzyłam tępo w niego wzrokiem.
- Wiesz...- domyślałam, co chciał powiedzieć. Szybko go wyręczyłam.
- Nic się nie stało. Nie było pytania. Przepraszam, ale pójdę położyć małą do kołyski.- wstałam od stołu, chyba zbyt nerwowo, bo butelka spadła ze stołu brudząc lekko dywan. Powoli ją podniosłam i odłożyłam na stół. Udałam się zbyt szybkim krokiem do pokoju, gdzie położyłam Olivkę do kołyski. Stanęłam na chwilę przy niej. Wpatrując się w jej spokojną buźkę i równomiernie unoszącą się klatkę piersiową. Nie lubiłam, gdy ktoś osądzał mnie po tym, że młoda matka wychowuje samotnie dziecko. Wolałam je  zatrzymać niż posunąć się do aborcji. Te wszystkie krzywe spojrzenia, ciche pytania dało się jeszcze przecierpieć, jednak nie znosiłam tych współczujących spojrzeń, czynów. Chciałam być samodzielna. Pokazać, że jestem silna, nawet jak wszystkim muszę się sama zajmować. Choć to mnie powoli przerastało, próbowałam nie dać po sobie tego poznać. 
Jedna samotna łza, spłynęła po policzku, zatrzymując się na ustach. Starłam ja szybko i po spojrzeniu w lustro, zeszłam na dół. Weszłam do salonu, siadając na to samo miejsce, co wcześniej.
- Klemens z Agnieszką powinni zaraz wrócić.- odpowiedziałam wpatrując się w telewizor, który musiał brunet włączyć, jak wyszłam.
- Lena, ja przepraszam. Nie powinienem się tak zachować.- odparł ze skruchą brunet.
- Skąd mogłeś wiedzieć.- odparłam z sarkazmem i pewnością w głosie, nawet nie zauważyłam, że wezbrało się we mnie tyle emocji. 
- Jeśli jesteś nadal zainteresowana moją propozycją, to było by mi miło, gdybyś...- przerwałam mu.
- Nie lubię i nie chcę litości Maciek. Nie musisz robić czegoś wbrew sobie. Nie jestem zła.- uśmiechnęłam się krzywo w jego stronę.
- Ale gdybyś chciała to napisz. Zapisałem swój numer w twoich kontaktach.
- A Pana Kota nie uczyła mama, że nie wolno dotykać cudzych rzeczy?- zaśmiałam się i pogroziłam mu palcem.
- Ale Pani?- zachwiał się.
- Tande.
- To, jak ten skoczek. To stąd ten akcent. Wiedziałem, że nie jesteś Polką. Nawet wygląd na to nie sugerował.
- Jestem jego siostrą.- puściłam mu oczko.
- To chyba muszę uważać.- oboje zaśmialiśmy się. - No więc, panno Tande, to była sprawa niecierpiąca zwłoki.
- Ależ Panie Macieju, to wcale pana nie usprawiedliwia.- uśmiechnęłam się.
Chciał mi odpowiedzieć, jednak przerwał mu Klemens wchodzący z zakupami do domu:
- Widzę, że nasze gołąbeczki sobie rozmawiają!- zaśmiał się, jednak stojąca za nim Agnieszka zdzieliła go po głowie.- A to za co?- oburzył się Klemens.
- Za jajco! Nie krzyw się tak, bo żyłka pęknie ci Murańka!- wszyscy znajdujący się w salonie wybuchnęli śmiechem, tylko Klemens wyszedł mrucząc sobie coś pod nosem i ciągnąc za sobą Maćka.
- Jak coś to napisz.- posłał mi oczko Maciek i dodał - Już idę, nie musisz mnie tak ciągnąć!
Spojrzałam na Agnieszkę, która z rozbawieniem kręciła głową.
- Co starsze, tym głupsze. Chodź zabierzemy się za obiad, bo te dzieci sobie nie poradzą.
Wstałam z sofy i udałam się w stronę kuchni za dziewczyną. Jednak zatrzymał mnie dźwięk telefonu. Czytając każdy wyraz znajdujący się na wyświetlaczu, o mało nie upuściłam go na ziemię.
- Agnieszka!- momentalnie odwróciła się w moją stronę i z jej twarzy znikł uśmiech. Znalazła się szybko koło mnie i wyrwała mi telefon. Jej wyraz zamienił się w rządzę śmierci, choć to chyba ja powinnam mieć taki stosunek do tego wszystkiego.

Johann : Nie zostawię tej sprawy. Złożyłem papiery do sądu, mam prawo widzieć, jak dorasta moja własna córka. Za miesiąc jest pierwsza rozprawa. 
                          
                                                                         

14.08.2015 r. Zakopane, Polska

- Maciek to nie jest dobry pomysł.- spojrzałam na niego ze strachem.- To jest daleko stąd, a do tego z małym dzieckiem. Wiesz na co się piszesz?- zapytałam.
- Nie przesadzaj. Na pewno Olivka ma nosidełko, jeśli nie to będę ją pchał wózkiem.- teraz zaczynam żałować, że zgodziłam się gdzieś wyjść z Maćkiem. Wiem, chciał być miły, ale chyba nie wziął pod uwagę, że mam małe dziecko, które na razie nie chcę zostawiać. Do tego sprawa z Johannem, cały czas zaprzątała mi głowę. Wczoraj doszły do mnie papiery. Nie sądziłam, że mógł być taką świnią. Choć teraz obrażam te niewinne stworzenia. Zażądał, abym przeprowadziła się ponownie do Norwegii, mieszkała blisko niego i aby mógł widywać swoją córkę 3 razy w tygodniu. To, że jest znany prawie w całej Europie nie znaczy, że może na wszystko sobie pozwalać.
- Lena słuchasz mnie?- potrząsnął mnie lekko brunet.
- Maciek proszę cię.- spojrzałam wymownie na niego.
- Nic się nie stanie. To ja cię proszę, zgódź się.
- To będzie bardzo dziwne, jak będziesz pchał wózek z małym dzieckiem. Zaraz zaczną się pytania i dziwne spojrzenia.- zaczęłam wymachiwać rękami w każdą możliwą stronę.
- Wymyśli coś się na czasie.- podparł się rękami o biodra i spojrzał w górę.- Jeżeli się nie pośpieszysz, to ominie nas piękny widok. 
- Nie Maciek, przepraszam, ale nie.- złapałam rączkę od wózka i już miałam zawracać, ale brunet złapał mnie za ramię.- Co jeszcze wymyśliłeś?
- Ze złością ci do twarzy.- dobrze, że na dworze było ciepło, bo moje policzki przybrały odcień ciemnego czerwonego.- Z rumieńcami też.- podniosłam głowę i wyrwałam ramię z jego dłoni. Odwróciłam się i powoli zaczęłam iść przed siebie. - No to może pojedziemy kolejką na Gubałówkę? - zatrzymałam się i odwróciłam głowę.
- Maciek, ty nic nie rozumiesz. Chciałabym spędzić z tobą dzień, ale w mniej publicznym miejscu. Tutaj każdy cię prawie zna. Zaraz zaczną się prośby o autografy i pytania, jeśli chcesz to proszę bardzo, ale ja z Olivką odmawiamy takiego przedstawienia. 
- Ja chcę spędzić miły dzień z Tobą, a ty wszystko mi utrudniasz. Lena no to, co powiesz na wypad nad jezioro. Tam na pewno nas nikt nie pozna, a tym bardziej mnie.
- No dobrze, ale pośpieszmy się.- zawróciłam wózkiem i udałam się za nim.- Ale mam nadzieję, że to nie będzie daleko.
- No wiesz, tylko musimy tam pojechać samochodem.
- Maciek!- pisnęłam.
- No co?- zaśmiał się otwierając mi drzwi do samochodu.
- Jesteś niemożliwy.- pokręciłam głową z rozbawieniem. Brunet złożył z łatwością wózek i schował do bagażnika. Poprawiłam Olivkę w ramionach i spojrzałam pytająco w stronę Kota.
- Klemens mnie nauczył.- parsknęłam na jego wyznanie i włączyłam radio. - Czuj się, jak u siebie, ale tego szmelcu nie będziemy słuchać.- przełączył odtwarzanie z radia na płytę i po chwili z głośników popłynęły pierwsze słowa, jak się nie mylę piosenki Green Day.
- To gdzie nas zabierasz? - spojrzałam w jego stronę. Mimo kilkudniowego zarostu prezentował się wyśmienicie. Lekka czupryna dodawał mu chłopięcego uroku, a okulary dodawały młodzieńczego wyglądu. Jego ciemna karnacja idealnie pasowała do jasnych odcieni jego dzisiejszego zarostu. Śmiało mogłam stwierdzić, że jest marzeniem wielu dziewczyn. Gdybym nie miała Olivki, mogłabym nawet zbliżyć się do niego, jednak różnica wieku oraz posiadanie dziecka, dała mi dużo do myślenia. Nie mogę tylko myśleć o sobie i nie mogę także pozwolić przywiązać się dziewczynce do bruneta i na odwrót. Szkoda, że nie przemyślałam tego wszystkiego wcześniej. 



Witam, witam. Przepraszam, że dodaję ten rozdział tak późno, ale moje ferie, to w cale nie były krótkie wakacje, a rollercoaster. Ale no nic, bo ,, Wszyscy musimy się podnieść oraz pokazać, że jesteśmy silni i damy radę. Bo damy radę ! '' - Kamil Stoch <3
Do zobaczenia jutro :)
P.S. Jeśli posiadacie snapchata, to podawajcie nazwy :)