sobota, 14 listopada 2015

Prolog



    15.02.2014 Trondheim, Norwegia

- Powiesz mi w końcu, co się do cholery dzieje?!- szarpnął mnie za ramiona. 

- Co się dzieje ? W ciąży jestem, to się dzieje!- wyrwałam się i próbowałam wytrzeć mokre policzki od łez, które wypływały małymi strumyczkami z moich oczu.
- Ile chcesz?- zapytał, a ja nie do końca zrozumiałam wypowiedzianych słów. Podniosłam pytająco brew.- Ile chcesz za milczenie i na aborcję? - momentalnie się uspokoiłam. Jego słowa zadziałały na mnie, jak uderzenie w policzek. Nie mogłam go usunąć. Mimo tego wszystkiego, ja całym sercem pokochałam tą małą osóbkę, która rozwija się w moim brzuszku. - No ile chcesz?!- krzyknął i po raz kolejny szarpnął mnie z całej siły za ramiona.
- Nic nie chcę.- odpowiedziałam pewna siebie.
- Ty nic nie rozumiesz!- zaśmiał się i zaczął nerwowo krążyć po pokoju.- Jestem jeszcze młody, kariera skoczka narciarskiego jest mi pisana, a nie zabawa w dom.- po chwili dodaje- Nikt się nie dowie. Zamówimy wizytę w klinice i będzie po problemie. - nie mogłam tego zrozumieć. On chciał zabić niczemu winne dziecko. 
- Tobie jest ciężko? A mi jest niby łatwo? To nie ty będziesz za dziewięć miesięcy wyglądał, jak wieloryb. To nie ty musisz zrezygnować z marzeń o byciu lekarzem!
- Dlatego załatwimy sprawę i będzie po problemie.- odpowiada spokojnie i podchodzi do mnie. Obejmuje moją twarz i patrzy głęboko w moje oczy. - Będzie tak, jak kiedyś. - a ja lekko przytakuję głową, aby choć na chwilę uspokoić swój oddech.

 20.02.2014 Oslo, Norwegia 


 - Pójdziesz sama, czy mam iść z Tobą?- zapytał, a ja zaprzeczyłam i przekroczyłam sama próg kliniki. Nie chciałam tego robić. Mimo tego wszystkiego, nie chcę. Nie umiem. Siadam na krzesełku, przed gabinetem i nasłuchuje nazwisk, które wypowiada lekarz. Po chwili słyszę swoje:
- Pani Tande.
Powolnym krokiem udaję się za lekarzem. Siadam na krześle i przeglądam się swoim butom, które dzisiaj stały się bardzo ciekawe. Po chwili dociera do moich uszu głos:
- W czym mogę pani pomóc?- pyta.
- Ja...- przerywam, bo trudno jest mi to wypowiedzieć przez gardło.
- Chce pani usunąć ciążę?- zadziwia mnie, z jakim spokojem to mówi przy okazji kartkując jakiś plik dokumentów. - Na pewno chce pani tego?
W mojej głowie powstaje mętlik. Chcę, ale za razem nie chce. Nie chcę stracić Johanna. W pewnej chwili uświadamiam sobie, że to był błąd przyjeżdżając tutaj.
- Mógłby pan coś dla mnie zrobić?- zapytałam, a on lekko skinął głową.- Niech pan napisze na kartce, że przerwał pan ciążę, ponieważ było ryzyko życia pacjentki. To są dla pana pieniądze. Chciałabym, aby mój chłopak miał pewność, że doszło do tego zabiegu. Wszystko przeanalizowałam i doszłam do wniosku, że to dziecko nie jest niczemu winne. 
- Wykonam to dla pani, ale nie chcę pieniędzy. Jestem dumny, że podjęła pani taką decyzję. Jest pani młoda, ale jak widać zachowała się pani bardziej doroślej, niż partner. Tu jest kartka. Niech pani jeszcze przesiedzi godzinę w gabinecie, aby wyglądało realistycznie.- wyciągnął w moim kierunku rękę z karteczką. Z lekkim uśmiechem ją od niego przyjęłam i wsadziłam do kieszeni.
Po godzinie opuściłam gabinet i wyszłam z kliniki. Pieniądze schowałam na samym dole w torebce i ze sztucznym uśmiechem podeszłam do samochodu.
- Już po wszystkim.- powiedziałam i zapięłam pasy.
Ruszyliśmy i po kilku godzinach byliśmy już w mieszkaniu. Wczoraj jeszcze naszym, ale dzisiaj już nie naszym...

 25.02.2014 Tromsø, Norwegia 


- Ale jak to w ciąży? Dziecko ty masz dopiero 18 lat!- spodziewałam się takiej reakcji. Tato siedział cicho, zaciskając usta w wąską linię.
- Jak ty to sobie młoda damo wyobrażasz!- po kilku chwilach odezwał się tato.
- Wyjeżdżam do Polski. Przecież mamy tam daleką rodzinę, na pewno przygarnęli by mnie na kilka tygodni.Mam zaoszczędzone pieniądze i jeszcze pieniądze z niedokonanej aborcji.- odpowiadam, ale dopiero po chwili dociera do mnie, co powiedziałam.
- Jakie pieniądze z aborcji?!- krzyknęła zdenerwowana rodzicielka.
- Johann chciał je usunąć, ale ono nie jest niczemu winne.- odpowiadam spuszczając głowę w dół.
- Niech mnie ludzie trzymają. Zabiję tego gówniarza! Zamiast wziąć odpowiedzialność za to co zrobił to chciał iść na skróty!- rozumiałam złość taty, ja też byłam zła, ale nie tak jak on.
- Pomożemy ci, bez względu na to wszystko. Zadzwonimy do Krzyśka i spytamy się o pomoc, a później znajdziemy ci mieszkanie. Nie zostawimy cię.- powiedziała mama i z całej siły mnie przytuliła, a później dołączył do nas tato i Daniel.


 01.03.2014 Oslo, Norwegia


- Na pewno chcesz to siostra zrobić? - zapytał szeptem Daniel, gdy mnie przytulał. 

- Tak.- zacisnęłam mocniej powieki, aby łzy nie wpłynęły mi spod powiek.- Obiecaj mi coś.
- Co takiego?
- Nie wiń go za to. Zachowuj się tak, jak było wcześniej. Dalej bądźcie przyjaciółmi.- szepczę ocierając łzy z policzków.
- Spróbuję.- odpowiada zaciskając pięści.- Uważaj na siebie siostra.- dodaje po chwili i ustępuje miejsca rodzicom, którzy też się ze mną żegnają i zapewniają, że niedługo przylecą. Zabieram walizki i udaję się do odprawy, a po chwili siedzę już w samolocie. Wyciągam z torby słuchawki i puszczam pierwszą lepszą playlistę. W międzyczasie usuwam wszystkie nasze wspólne zdjęcia i chowam telefon do kieszeni. Po chwili odpływam razem z pierwszymi słowami piosenki do krainy Morfeusza.




Witam na moim nowym blogu. Pewnie ktoś zada pytanie: ,, A co z tamtym?''. Nie nie opuszczam go, jednak muszę sobie zrobić od niego przerwę. Nie mogę się do niego zabrać. Strasznie się męczę pisząc tamto opowiadanie. Mam ułożony plan, ale nawet nie mogę skleić dwóch zdań. Natomiast to pisze mi się przyjemnie. W niecałe dwa tygodnie napisałam 6 rozdziałów. Nie są one dość długie, bo na razie to będę wspomnienia.
Więcej informacji będziecie uzyskiwać pod nowymi rozdziałami.
Zachęcam do komentowania lub zostawienia po sobie jakiegoś  znaku. Będę wtedy wiedziała, czy komuś się to w ogóle podoba.
To do następnego za dwa tygodnie ;)

P.S. Na stronie, którą prowadzę z drugą adminką, jest ogłoszenie, że poszukujemy kogoś do pomocy. Gdyby ktoś był chętny to proszę się w wiadomościach zgłaszać ;)

https://www.facebook.com/LubiszSkokiCzlowiekuJaJeKocham/?ref=hl


8 komentarzy:

  1. No to Ci powiem kochana, że na sam początek to... nic Ci nie powiem, bo jestem w szoku. :o
    No po prostu magia...
    Nie dość, że prolog intrygujący, ciekawy to jeszcze tak mega emocjonujący!
    Johann zachował się jak śmieć! Według mnie nie można nazwać go mężczyzną! On jest po prostu nikim. Każdy poważny mężczyzna wziąłby odpowiedzialność za swoje czyny. Gdyby był prawdziwym mężczyzną wziąłby na siebie ciężar wychowawstwa i z pewnością pokochałby to dziecko.
    Lena? Zachowała się bardzo dobrze. Cieszę się, że nie usunęła dziecka. I chyba cieszę się, że od niego odeszła... To chyba ona z ich dwójki jest tą rozsądniejszą i doroślejszą...
    Na całe szczęście nie została sama... Prócz dziecka, które rozwija się pod jej serduszkiem ma jeszcze kochającą rodzinę. ♥
    Jestem mega ciekawa pierwszego rozdziału! ^^
    Czekam! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny :*
    Czekam na następny :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się ♥
    Zaskoczyłaś mnie tą nowością, bo szczerze mówiąc, prędzej spodziewałabym się kolejnego rozdziału na pierwszym blogu :) Ale skoro postanowiłaś nas uraczyć świeżutką historią... ja jestem jak najbardziej na tak ^^
    Bardzo mi się tutaj podoba. I tło, które jest śliczne, i bohaterowie, którzy są idealnie dobrani, no i przede wszystkim treść. Jest cudnie! Świetnie napisany prolog, intrygujący każdym zdaniem.
    Jestem strasznie ciekawa, co z tego dalej wyniknie ♥
    Czekam zatem na jedyneczkę :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj :*
    Trafiłam tu prze fb i od razu mówię,że bardzo,ale to bardzo mi się podoba :*
    Zostaję tu innymi słowy i dodaje twojego bloga do czytanych <3
    Johann...świna,podła gnida...Wymieniać określeń dalej nie trzeba,wiadomo,że były by tak samo negatywne.
    Lena jest bardzo dzielna i odpowiedzialna. To był jeden z najlepszych wyborów w jej życiu. Dzieciątko nie jest niczemu winne - prawda <3
    Weny życzę :*
    Buźka i do następnego :*
    Gabi

    OdpowiedzUsuń
  5. Wpadłam przypadkiem i zostaję :)
    Cudowny prolog, wciąga!
    Co ja mam powiedzieć? Johann... nie mam na niego słów, zachował się jak najgorszy drań. Na całe szczęście Lena zachowała się odpowiedzialnie. Lubię ją!
    Więc czekam na jedynkę. Informuj mnie.
    Zapraszam do mnie na: hayboeck-kraft.blogspot.com
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem! :)
    Powiedz ci, że przeglądając bohaterów wiedziałam, ze na pewno zostaje tutaj do końca. Johann <33
    Jednak tutaj jest okropnym draniem. Najchętniej to bym go rozszarpała :|
    Załatwić wszystko aborcją to tez dopiero mądry... Lena okazała się być mądra kobietą i nie usunęła tego dziecka. Ono nie jest niczemu winne.
    Czekam na jedyneczkę:*
    Buziaki :* !

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej!
    Szkoda, że tak ciężko jest Ci z tamtym opowiadaniem, ale to dobrze, że nie przestajesz pisać, tylko próbujesz z nowym. Mam jednak nadzieję, że wróci Ci chęć do pisania tamtego :)
    Myślę, że Lena postąpiła słusznie. To znaczy może niekoniecznie powinna okłamywać Johanna, ale dobrze, że nie dokonała aborcji. Zgadzam się z opinią, że to zabijanie niewinnego dziecka. Chociaż nie wiem, jak postąpiłabym na jej miejscu, kiedy górę biorą raczej negatywne emocje. Mimo wszystko tato Leny miał rację - Johann chciał w ten sposób pójść na skróty i uniknąć odpowiedzialności. Przeraża mnie jego powierzchowne i w sumie nieludzkie podejście do całej sprawy. Można to wytłumaczyć tym, że sytuacja była dla niego trudna, ale bez przesady. Jakby nie patrzeć, to Lena znalazła się w gorszym położeniu, a umiała wziąć na siebie całą odpowiedzialność.
    Czekam na pierwszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    Podoba mi się tutaj, ale muszę się szczerze przyznać, że jeszcze nic nie przeczytałam. Przebiegłam tylko wzrokiem po tekście, ale zostawiam ślad po sobie i obiecuję, że wkrótce tutaj wrócę, przeczytam i skomentuję.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń